Młoda mieszkanka Łukowicy (pow. limanowski) urodziła upragnioną córeczkę przez cesarskie cięcie. Jej dziecko przyszło na świat w Medikorze, nowym szpitalu ginekologiczno-położniczym w Nowym Sączu. Szczęśliwa mama i jej nowonarodzone dziecko wyszli ze szpitala po kilku dniach, gdy - jak ocenili lekarze - ich stan na to pozwalał.
Jednak, kilka godzin po powrocie do domu kobieta zaczęła odczuwać silny ból. Jej stan się drastycznie pogorszył. Trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Limanowej. Tam lekarze ocenili, że jej życie jest zagrożone przez krwotok wewnętrzny. Miała szczęście, bo na dyżurze był doświadczony ginekolog.
- Dopóki prokuratura bada sprawę, nie chcę jej komentować - mówi Marcin Radzięta, dyrektor Szpitala Powiatowego w Limanowej, który jednak potwierdza, że jego lekarze przeprowadzili zabieg. - Przekazaliśmy dokumentację medyczną pacjentki śledczym - dodaje.
Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez lekarzy z Medikoru złożyła w prokuraturze teściowa poszkodowanej kobiety. Prokurator okręgowy w Nowym Sączu zdecydował, że sprawą zajmą się śledczy z Muszyny. Wybrał tamtejszą prokuraturę, żeby nie było posądzenia o stronniczość w wyniku lokalnych powiązań.
Narazili życie matki?
Zdarzenie miało miejsce w grudniu ubiegłego roku, ale dopiero niedawno rodzina zdecydowała się na skargę. Muszyńska prokuratura prowadzi dochodzenie w sprawie nieumyślnego narażenia mieszkanki Łukowicy na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez lekarzy Medikoru.
- To świeża sprawa i na razie nikt nie usłyszał zarzutów - podkreśla Aleksandra Noga, prokurator rejonowy w Muszynie. - Zabezpieczyliśmy dokumentację medyczną i jesteśmy w trakcie przesłuchiwania świadków.
Jak informuje Aleksandra Noga, pacjentka mogła zostać narażona na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu przez zaniechanie lekarzy.
- Sprawdzamy, czy po cesarskim cięciu lekarze zrobili kobiecie szczegółowe badania - dodaje prokurator.
Postępowanie prowadzone jest na razie w sprawie, a nie przeciw komuś. Może ono zająć kilka miesięcy, bo lekarze i personel medyczny obu szpitali sąd musi zwolnić z tajemnicy zawodowej.
Jej stan był dobry
Roman Bański, dyrektor Szpitala Położniczo-Ginekologicznego Medikor zapewnia, że jego lekarze dopełnili swoich obowiązków. Kobieta z dzieckiem została wypisana do domu w stanie dobrym i stabilnym. Nic nie wskazywało, że może się on tak drastycznie pogorszyć.
- Uczulamy nasze pacjentki, że w razie niepokoju, złego samopoczucia i jakichkolwiek podejrzeń od razu kontaktowały się z naszą placówką, która działa całodobowo - podkreśla Bański. - Trudno mi odnosić się do tej sytuacji, bo nie wiemy, z jakimi objawami pacjentka przyjechała do szpitala w Limanowej.Nie wiem, czy nasi lekarze są podejrzewani o błąd w sztuce albo zaniechanie, nie otrzymałem takiej informacji z prokuratury - mówi Bański. - Przekazaliśmy jedynie śledczym dokumentację medyczną naszej pacjentki - kończy.
Udało nam się dotrzeć do poszkodowanej kobiety, jednak odmówiła rozmowy. Nie chce wracać do dramatycznych wydarzeń.