Kraków miał nie mieć żadnego festiwalu literackiego. A będzie miał aż dwa, i to w zbliżonym terminie. W październiku krakowskich czytelników czeka, organizowany przez Instytut Książki, Międzynarodowy Festiwal im. Czesława Miłosza, który, choć do tej pory ani razu się nie odbył, zdążył już zrobić sobie wycieczkę z Krakowa do Warszawy i z powrotem.
Niespełna miesiąc później, czyli w połowie listopada, magistrat organizuje Międzynarodowy Festiwal im. Josepha Conrada. Skąd takie nagłe zatrzęsienie imprez literackich pod Wawelem? Między innymi przez bałagan w krakowskim Urzędzie Miasta.
- O Festiwal Czesława Miłosza zabiegam od momentu pogrzebu poety. Krakowskie władze nie wykazywały wtedy zainteresowania imprezą. Po pewnym czasie Andrzej Nowakowski, ówczesny dyrektor Instytutu Książki, złożył wniosek o dofinansowanie poświęconego nobliście wydarzenia. Kiedy wydawało się, że wszystko jest już na dobrej drodze, w biurze Stanisława Dziedzica, dyrektora Wydziału Kultury, zapodział się gdzieś ów wniosek - opowiada historię czteroletniej batalii o Festiwal Miłosza Jerzy Illg, redaktor naczelny Wydawnictwa Znak i pomysłodawca imprezy.
W zeszłym roku organizatorzy festiwalu zwrócili się do prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego o jego dofinansowanie. Ale zostali odesłani z kwitkiem.
- Stało się tak, ponieważ Filip Berkowicz, pełnomocnik prezydenta do spraw kultury, uznał Czesława Miłosza za postać zbyt kontrowersyjną, by organizować festiwal jego imienia. Fakt ten jest tak żenujący i niesłychany, że trudno go komentować - oburza się Illg.
Zdaniem urzędników Conrad jest bardziej znany od Miłosza
Tymczasem prestiżowe wydarzenie z chęcią przyjęła Warszawa. - Po dokładnym przemyśleniu sprawy uznałem jednak, że przecież Miłosz sam wybrał Kraków. Był dumny, że może być patronem
i gospodarzem tutejszych międzynarodowych spotkań poetów. Zresztą pisarze, którzy przyjeżdżali pod Wawel, podkreślali, że takiej publiczności i takiej atmosfery nie ma nigdzie indziej. Uświadomiłem więc sobie, że organizowanie Festiwalu Miłosza w Warszawie byłoby naruszeniem jego woli - dodaje Illg.
- Było mi naprawdę niezręcznie rezygnować z propozycji stolicy, na szczęście moje wyjaśnienia,
że Miłosz to jednak Kraków, spotkały się tam ze zrozumieniem. Zdecydowaliśmy tak, po całej serii apeli, jakie skierowali do nas wybitni ludzie sztuki, a także politycy, przekonani, że taka impreza może się udać tylko w Krakowie - dodaje obecny dyrektor Instytutu Książki Grzegorz Gauden.
Jak zapowiada Jerzy Illg, na imprezę przybędą prawdziwe sławy z literackiego Parnasu. Swą obecność potwierdzili dwaj zagraniczni nobliści - irlandczyk Seamus Heaney i pochodzący z Karaibów Derek Wolcott. Nie zabraknie również naszej rodzimej noblistki, Wisławy Szymborskiej.
Gospodarzem literackiej uczty będzie Adam Zagajewski. Każda kolejna edycja festiwalu odbywać się będzie pod hasłami, którymi mają być tytuły utworów Miłosza. W tym roku będzie to "Zniewolony umysł".
Festiwal to nie tylko spotkania z pisarzami, ale także wspólne czytanie poezji, debaty znanych twórców, a nawet wystawy. Wszystkie te wydarzenia zorganizowane zostaną ze środków Instytutu Książki przy wsparciu Ministerstwa Kultury.
Co na to magistrat? - Do tej pory nie poznałem jeszcze podstawowych założeń Festiwalu im. Czesława Miłosza - mówi wymijająco Filip Berkowicz, który jeszcze mniej ma do powiedzenia
na temat konkurencyjnego festiwalu Conrada.
- Obawiam się, że skala przedsięwzięcia, jakim będzie Międzynarodowy Festiwal im. Josepha Conrada, może swoim rozmachem przyćmić inicjatywę Instytutu Książki, bo daty obydwu wydarzeń pokrywają się ze sobą, a my pozyskaliśmy już wsparcie medialne o wartości 1,5 mln zł.
Sugerowałbym więc Grzegorzowi Gaudenowi, żeby organizowana przez niego impreza odbyła się pół roku później, najlepiej w marcu - dodaje Berkowicz, zastrzegając, że data Festiwalu Conrada jest nie do ruszenia.
Poza tym niewiele o nim wiadomo. Filip Berkowicz nie jest w stanie podać żadnych nazwisk twórców, którzy ściągną do Krakowa. Oświadcza tylko, że impreza ma mieć kilka odsłon, m.in. muzyczną
i teatralną. - To będzie tygodniowe święto książki pod Wawelem - zapowiada pełnomocnik prezydenta.
Nad częścią artystyczną festiwalu czuwać ma prof. Michał Paweł Markowski.
- To absolutny guru, jeśli chodzi o książki - zapewnia enigmatycznie Berkowicz.