Lato zawsze otwiera nową przestrzeń. Na nowe, na niemożliwe. Po nim, jak wyprzedaż letniej kolekcji zaczyna się wyprzedaż marzeń. Kolejka długa, chętnych nie brakuje. Przeglądają, przebierają. Czasem ktoś coś wyłuska dla siebie. Do kolejki wciąż przychodzą nowi ludzi. Ci, którzy chcą tu zostawić swoje niespełnione sny. Z malowanym na swych twarzach rozczarowaniem i przygasłym spojrzeniem niosą swoje zawiniątka, owinięte w szary karton, przepasany sznurkiem. W drugiej kolejce ciekawscy, którzy liczą, że na tym rozczarowaniu uda im się skorzystać i wybiorą coś dla siebie.
Czy łatwo jest oddawać swoje marzenia? Lekko się z nimi rozstawać? Patrząc po twarzach osób z szarymi pakunkami staram się odczytać ich myśli. Jedni porzucają tu swoje paczuszki lekko, jakby od niechcenia, dają z nadmiaru, a może ktoś jeszcze skorzysta. Inni przeciwnie. Długo ściskają szare zawiniątka, obracają w dłoniach, niepewni. Kiedy odchodzą są przeźroczyści, mają puste ręce, puste oczy i puste serca. Wtapiają się w mglisty dzień, rozpływają jeszcze nim znikną we mgle. Zastanawiam się, co złożyli w tym szarym pakunku? Ale nie mam odwagi zaglądnąć.
Pada deszcz. Trzeba postawić kołnierz, ręce włożyć w kieszenie. Zimny wiatr potęguje zimno. Do kolejki wciąż dołączają nowe osoby.
Na końcu położę swoje pudełeczko. Owinęłam w papier kolorowy, przepasałam wstążką. Być może dla kogoś to moje marzenie stanie się takim ,,gwiazdkowym prezentem”, które w jego codzienności znajdzie bardziej sprzyjające warunki do spełniania. Kto wie? Bierz śmiało. Niech Ci się spełni.
