Prawie cały warsztat i zgromadzone w nim drewno poszły z dymem. Na szczęście ogień nie przedostał się do domu właścicieli stolarni ani na sąsiednie posesje. Nadal jednak nie wiadomo, co było jego przyczyną.
- Straciliśmy z mężem cały dorobek życia. Największemu wrogowi nie życzę takiej tragedii - wyznała "Gazecie Krakowskiej" właścicielka libiąskiej stolarni. Na samo wspomnienie wczorajszej nocy łzy napływają jej do oczu. - Jeszcze nie oszacowaliśmy strat, ale ogień zabrał nam około kilkudziesięciu tysięcy złotych - podkreśla zdruzgotana kobieta.
Chwile grozy przeżyli także mieszkańcy pobliskich domostw i kierowcy, którzy przez godzinę czekali, zanim strażacy wyznaczyli objazd. Kazimierz Grabacz z Chełmka, świadek pożaru, będąc na miejscu, zadzwonił do reporterów "Gazety Krakowskiej". - Ogień jest ogromny, choć to noc, łuna jest taka, że wszędzie jest jasno - relacjonował roztrzęsiony mężczyzna. Dopiero gdy strażacy wyznaczyli drogę alternatywną, odetchnął z ulgą.
Kiedy trzy zastępy straży pożarnej dojechały na miejsce zdarzenia, było kilka minut po godzinie 22.
- Ogień zajął już wnętrze suszarni. Robiliśmy wszystko, by ocalić sąsiadujący ze stolarnią dom i przyległy budynek magazynowy - informuje Wojciech Rapka, rzecznik chrzanowskich strażaków. Trzy wozy bojowe nie poradziłyby sobie z tak rozległym pożarem, dlatego z pomocą przybyło osiem kolejnych. - Pomieszczenie było bardzo zadymione. Bez aparatów powietrznych nikt nie odważyłby się wejść do środka - podkreśla rzecznik Rapka.
Pan Bogumił, mieszkaniec domu przy ulicy Oświęcimskiej, nie spał wczorajszej nocy. Nawet o świcie, kiedy strażacy ugasili pożar, emeryt nie mógł sobie znaleźć miejsca. - Ryk syren pożarniczych obudził mojego sześcioletniego wnuka. Na widok płomieni rozpłakał się - mówi pan Bogumił. Z trudem udało mu się uspokoić dziecko, choć sam nie był pewny, jak wszystko się skończy. Po wstępnym przygaszeniu ognia strażacy zabrali się do wynoszenia nadpalonego drewna z pomieszczeń i polewanie go wodą. Dzięki temu część zmagazynowanego surowca udało się uratować. Nadal nie wiadomo jednak, co było przyczyną tego pożaru. To już zbada specjalna komisja, która została powołana w tym celu.