Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lider nacjonalistów Dymitr Jarosz. "Ukraiński führer" wrogiem nr 1 dla Rosji

Ireneusz Dańko
Dymitr Jarosz za największego wroga uważa "imperialną Rosję". Przez lata krytykował także Unię Europejską jako biurokratyczny i antynarodowy twór, ale teraz popiera stowarzyszenie Ukrainy z UE
Dymitr Jarosz za największego wroga uważa "imperialną Rosję". Przez lata krytykował także Unię Europejską jako biurokratyczny i antynarodowy twór, ale teraz popiera stowarzyszenie Ukrainy z UE Fot. archiwum
Dla wielu Ukraińców jest nadzieją na nową, uczciwą władzę. Dla Rosjan - groźnym faszystą-banderowcem. Rosyjskie media przedstawiają Dymitra Jarosza jako "ukraińskiego führera". Kilka dni temu Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej wszczął sprawę karną i rozesłał za nim międzynarodowy list gończy. Oficjalny powód: medialne wypowiedzi lidera Prawego Sektora, w których miał wzywać do terrorystycznych akcji w Rosji.

"Ukraińcy zawsze popierali walkę wyzwoleńczą narodu czeczeńskiego i innych narodów Kaukazu. Teraz nadszedł czas, abyście wy okazali poparcie Ukrainie" - to fragment rzekomego apelu Jarosza do Doku Umarowa, przywódcy islamskich bojowników na Kaukazie. Oświadczenie było na stronie internetowej Prawego Sektora. Ten twierdzi, że to dzieło hakerów. Jak było rzeczywiście, nie wiadomo. Tak czy tak, generalna prokuratura Ukrainy ogłosiła, że nie ma żadnych podstaw, by zatrzymać i wydać Jarosza rosyjskim służbom śledczym.

Patrioci = nacjonaliści?
Prawy Sektor pojawił się podczas pierwszych starć z milicją w Kijowie. Jego członkowie, uzbrojeni w pałki, tarcze i koktajle Mołotowa, zaciekle bronili barykad i atakowali zwarte, milicyjne szeregi. Niejeden zginął. Ugrupowanie stało się wiodącą siłą samoobrony Majdanu. W lutym liczyło kilka tysięcy osób. Powołali je działacze ultraprawicowych organizacji: Tryzub, Patrioci Ukrainy, Biały Młot, UNA-UNSO. Wszystkie odwołują się do tradycji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Stepana Bandery i Ukraińskiej Powstańczej Armii. Mają wsparcie weteranów wojennych z Afganistanu oraz piłkarskich ultrasów.

Sztab w telecentrali

Wejścia do głównej siedziby Prawego Sektora w Kijowie dzień i noc strzegą zamaskowani ludzie. Ubrani na czarno, w kamizelkach kuloodpornych i z pałkami, przypominają japońskich wojowników ninja. Zajęli centrum obsługi firmy telekomunikacyjnej Kyivstar przy ul. Chreszczatik, gdzie utworzyli swój sztab. Wystarczy na chwilę się zatrzymać, by zwrócić uwagę ochrony. - Kim pan jest? Nie wolno fotografować - podchodzi młody mężczyzna. Na głowie ma kominiarkę ("bałakławę") i hełm. Wszystkim sprawdza przepustki. Raz po raz ktoś przynosi jedzenie, ubrania, pieniądze, leki. "Zapisy w g. 10-16" - informuje kartka na szybie obok czerwono-czarnej flagi UPA z nadrukiem "Prawy Sektor".

- Rosja chce Krymu, a potem całej Ukrainy. Po nas przyjdzie kolej na Polskę - przekonuje bojownik z Iwano-Frankiwska. Na twarzy ma czarną chustę z napisem "Wolność albo śmierć". Żółtą opaskę na ramieniu zdobi "wilczy hak", znak używany przez neonazistów. - To nie jest hitlerowski symbol. Litera "I" wpisana w "N", znaczy "Idea Narodu" - wyjaśnia.

Bojownicy Prawego Sektora zajmują też 7. piętro kijowskiego ratusza. Celtyckie krzyże (znak skrajnej prawicy) zdobią ściany i ubrania. Ochrona otwiera drzwi, ale nie wpuszcza głębiej. "Mobilizacja" - głosi napis na plakacie. - Polacy to nasi bracia. Razem możemy powstrzymać Moskwę - deklaruje "komendant 7. piętra", z wykształcenia elektrotechnik.

Gorącą linią w korupcję
Dymitr Jarosz nie rozstaje się z kilkuosobową ochroną. Jak twierdzi, ma informacje o 8-osobowej specgrupie, która wyruszyła z Rosji w celu jego "neutralizacji". Spokojny, pewny siebie, cieszy się sympatią i zaufaniem na Majdanie. Tysiące osób skandowały jego nazwisko, kiedy ze sceny ogłaszano kandydatów do nowych władz Ukrainy. Miał propozycję objęcia stanowiska zastępcy Andrija Parubija, sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy w rządzie Arsenija Jaceniuka, ale odmówił. Prawdopodobnie, by nie psuć wizerunku rządu poza granicami kraju i nie utrudniać ewentualnych rozmów z Rosją.

Rzadko rozmawia z dziennikarzami. Z sympatykami kontaktuje się głównie przez internet. Stronę Prawego Sektora na portalu społecznościowym VKontakt polubiło ponad 400 tys. osób. Poza wezwaniami do walki z "rosyjskimi imperialistami i okupantami", znaleźć tutaj można m.in. numery telefonów lokalnych koordynatorów i antykorupcyjnej "gorącej linii".
Urodzony rewolucjonista

43-letni lider ukraińskich nacjonalistów (pseud. Jastrząb) pochodzi z Dnieprodzierżyńska w centralnej Ukrainie. Do Kijowa przyjechał na początku protestów. Żona została w domu z dziećmi. Od młodości nie krył fascynacji nacjonalizmem. O sobie mówi, że nie jest politykiem, tylko rewolucjonistą, ukraińskim patriotą.

Urodził się w robotniczej rodzinie. W czasach ZSRR już jako 17-latek działał w podziemnym, narodowym ruchu. Należał m.in. do nielegalnej Ukraińskiej Grupy Helsińskiej. Kształcił się na nauczyciela języka ukraińskiego. Powołany do Armii Radzieckiej, służył na Białorusi i Syberii. W wojsku, jak twierdzi, umocnił nacjonalistyczne poglądy. W 1991 r. ogłosił strajk głodowy, żądając bez powodzenia przeniesienia do nowo powstającej armii ukraińskiej. Po wyjściu do cywila kontynuował "społeczną aktywność". W 1994 r. współtworzył Tryzub, paramilitarne skrzydło Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów. Z czasem przejął kierownictwo. Członkowie Tryzuba atakowali gejów, sprzeciwiali się eurointegracji Ukrainy i przede wszystkim dominacji Rosji. W Zaporożu odcięli głowę Stalina. Podczas ostatnich protestów z innymi prawicowymi radykałami niszczyli w całym kraju monumenty Lenina.

"W ciągu tych wszystkich lat ukraińskiej niepodległości Rosja systematycznie i świadomie prowadzi politykę zniewolenia Ukrainy" - cytował w lutym Jarosza tygodnik "Time". - "Dlatego, oczywiście, przygotujemy się do konfliktu z Rosją."

Nie jestem rusofobem

Na wieść o wkroczeniu rosyjskich żołnierzy na Krym, Prawy Sektor jako pierwszy ogłosił mobilizację ludzi i broni. Powołał sztaby wojskowe, które mają współpracować z ukraińską armią. Jarosz wezwał obywateli Rosji do "walki wszelkimi sposobami z dyktatorską władzą na Kremlu".

- Śmierć kremlowskim okupantom! - rzucił podczas konferencji prasowej 2 marca. Zastrzega, że nie chodzi mu o walkę z cywilną ludnością Krymu. Nie chce ograniczać praw Rosjan i rosyjskojęzycznych Ukraińców. - Naszym wrogiem nie jest rosyjski naród, a imperialistyczna Moskwa - podkreśla. Odwołując się do Bandery, wyróżnia trzy postawy wobec mniejszości narodowych: "braterską wobec tych, którzy razem z nami walczą o państwo ukraińskiego narodu; tolerancyjną wobec tych, którzy uznają nasze prawo bycia panami własnego losu na swojej ziemi; wrogą wobec tych, którzy kwestionują to prawo".

By oddalić zarzuty o rasizm i ksenofobię, spotkał się z ambasadorem Izraela w Kijowie. Obiecał walkę z antysemityzmem. Ataki na mniejszości narodowe określił jako dzieło prowokatorów. "Białorusin zginął za Ukrainę, Ormianin z Dniepropietrowska zginął za Ukrainę. Oni są mi znacznie bliżsi niż jakieś, przepraszam, komunistyczne bydło, typu Simonienka, który gra na Rosję, choć jest etnicznym Ukraińcem" - stwierdził w wywiadzie dla portalu "Ukraińska Prawda".

"To wspólna tragedia obu narodów. Teraz nie czas, by robić z tej tragedii mur, jaki nie pozwoli porozumieć się dwóm sąsiedzkim narodom" - to fragment z oświadczenia Prawego Sektora na temat rzezi wołyńskiej.

Nowa twarz eurosceptyka

W ostatnią sobotę Jarosz zaskoczył wszystkich: założył garnitur z krawatem, a nie jak zwykle wojskową bluzę. Obwieścił, że kandyduje na prezydenta Ukrainy, zaś Prawy Sektor zmieni się w partię polityczną pod inną nazwą. Wezwał rząd do szybkiego podpisania umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską.

Wystąpienie zaskoczyło pamiętających wcześniejsze wypowiedzi Jarosza, w których atakował "biurokratycznego, brukselskiego potwora". Podczas protestów dystansował się od liberalnych polityków, w tym proeuropejskich liderów opozycji. Opowiadał się za Ukrainą niezależną od Wschodu i Zachodu. Unikał obecności na spotkaniach z unijnymi politykami.
- Jest czas rewolucji, jest czas państwowej pracy - mówił w sobotę, zaprzeczając, aby był radykałem, nazistą.

Napisz do autora:

[email protected]

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska