Jedno z największych targowisk na Sądecczyźnie wybudowane za kilka milionów złotych świeci pustkami. Handlowcy nie mogą przekonać się do nowocześnie urządzonego placu targowego, który powstał w miejscu dawnego "dołka" przy ul. Targowej w Limanowej. Stary placyk i nowy targ sąsiadują ze sobą. Jeden lśni czystością i ładnie się prezentuje, ale jest pusty. Drugi tętni życiem. Choć warzywa i owoce ułożone są pod wyblakłymi zadaszeniami z plandek.
- Wolimy zostać na starym miejscu- mówi Janina Dudek, która sprzedaje pomidory i ogórki. - Moje rozsady trzeba podlewać trzy razy dziennie. Na nowym placu jest beton. Zalałabym nową płytę. Tu na ziemi jest wygodniej - mówi.
4,5 miliona złotych - tyle kosztowała realizacja inwestycji w Limanowej
Dla Janiny Dudek stoiska na nowym placu są zbyt małe, żeby pomieścić cały towar, prócz pomidorów handluje też burakami i ziemniakami. - Zbyt małe stoiska to częsty zarzut handlujących - zauważa Wacław Zoń, zastępca burmistrza Limanowej. Tłumaczył już wiele razy, że stoiska można dowolnie łączyć. Zoń obawia się, że kupców bardziej niż pachnące nowością, ale za ciasne stragany, odstraszają kontrole sanepidu. - Inspekcja zarzuciła nam, że boksy handlowe nie są wyposażone w krany z bieżącą wodą. Więc zobowiązaliśmy się zamontować umywalki podłączone do butli z wodą. Przyszli najemcy nie muszą już bać się sanepidu.
Nowy plac targowy to 32 stałe boksy, z których wynajęto jedynie 12, choć opłata 24 zł za metr kwadratowy w takim obiekcie wydaje się niewygórowana. Pod wiatami wyznaczono kolejnych 48 miejsc do handlowania. Ławy można łączyć, ale nie ma chętnych. Nie kusi nawet dwupoziomowy parking na 70 samochodów.
Przed placem "Na dołku" od początku piętrzą się trudności. Miasto zerwało umowę z pierwszym wykonawcą, który nie dotrzymał terminu. Wyłoniono kolejną firmę, która dokończyła inwestycję.
- Mam nadzieję, że fatum krążące nad tym miejscem w końcu je opuści - liczy Zoń.

Stare targowisko jest pełne handlujących płodami rolnymi
Źródło: Gazeta Krakowska