Żeby wasz wychowawca nie był psychopatą, co dyrekcja zauważy dopiero po sześciu latach tylko po to, żeby go wysłać na "urlop dla podratowania zdrowia" (jego zdrowia oczywiście). Żeby wasz kolega z ławki nie robił z waszej głowy gąbki do mazania, a w parku nie wciskał do oczu tych pękających białych kulek, co rosną jesienią i strasznie w oczy szczypią.
Żeby przy odpytywaniu nauczyciel nie robił pięciosekundowej przerwy i nie mówił "no to może…", żeby stołówka nie dawała zupy mlecznej i rozgotowanego ryżu, żeby w toalecie ładnie pachniało i był w niej papier toaletowy, żeby pierwsze zajęcia nie były o siódmej rano i żeby wam się kanapka z dżemem nie rozwaliła w plecaku.
Żeby nikt z was nie szydził, z nikim nie porównywał i nie wysyłał do dyrektora, a jak już wyśle, to żebyście tam szli bez obaw, bo zwykle dyrektor jest jedną z najbardziej rozgarniętych osób w całej szkole. Życzę wam, żebyście się zakochali, bo to jest najlepsze, co się może w szkole zdarzyć.