Listonosz InPostu nie mógł dostać się do skrzynki na listy w klatce schodowej, więc powiesił korespondencję na klamce drzwi wejściowych do budynku.
- Jak tak można! - nie kryje oburzenia pan Józef Pietrzak, dodając, że do takiej sytuacji doszło nie pierwszy raz. - Wracam do domu i na klamce widzę przytroczoną gumką kopertę. Ku wielkiemu zdumieniu, patrzę, że to nie ulotka, ale list zaadresowany do mnie. I to korespondencja z banku PKO - opowiada sądeczanin.
Wówczas jeszcze nie interweniował. Stwierdził, że może listonosz wrzucił list przez pomyłkę do cudzej skrzynki, a osoba, która go otrzymała, powiesiła przesyłkę na klamce. Niestety, sytuacja się powtórzyła.
PIN do karty na gumce
- I znowu była to korespondencja z PKO, tylko że tym razem zawierała kody PIN do mojej karty bankomatowej. Tego było już za wiele! - opowiada zirytowany Józef Pietrzak. - Co by było, gdyby ktoś ukradł kartę i wyczyścił mi konto? - zastanawia się, dodając również, że listy z banku zawierają pełne dane osobowe, które należy chronić.
Twierdzi, że tego dnia, gdy znalazł list na klamce, był z żoną cały czas w domu. Kurier nie dzwonił ani domofonem, ani nie zapukał do drzwi.
- Nawet do skrzynki się nie pofatygował. Ten drugi list dostarczyła mi sąsiadka, która ściągnęła go z klamki - opowiada pan Józef, który o zdarzeniu natychmiast poinformował InPost, firmę odpowiedzialną za przesyłkę. Usłyszał przez telefon, że sprawa zostanie wyjaśniona w ciągu kilku dni. Gdy nie doczekał się odpowiedzi, osobiście złożył skargę w najbliższym punkcie InPostu w Nowym Sączu.
- Tam znów mi powiedziano, że sprawę wyjaśnią. I znowu nic - rozkłada ręce sądeczanin.
Listonosz chciał dobrze
Daniel Cisowski, zastępca kierownika sądeckiego oddziału InPost tłumaczy, że listonosz dwukrotnie podejmował próbę dostarczenia korespondencji.
- Zgodnie z procedurami, po tym czasie musimy odesłać list, ale naszym celem jest, aby jak najwięcej przesyłek trafiało do adresatów - mówi Cisowski.
Twierdzi, że listonosz miał problem z wejściem do kamienicy, w której mieszka pan Pietrzak. Budynek jest ogrodzony i ma dwoje drzwi. Pierwsze na kod do podwórka i kolejne, również na kod, do klatki schodowej.
- Tam mieszka tylko kilka rodzin, nie zawsze ma kto otworzyć listonoszowi - wyjaśnia Daniel Cisowski. Feralnego dnia kurierowi udało się pokonać tylko pierwsze zabezpieczenie. Przyznaje, że listonosz popełnił błąd, za który jeszcze dziś chce przeprosić mieszkańca.
- To listonosz z pięcioletnim stażem. Nie działał w złej wierze. Przeprasza - mówi Daniel Cisowski.
- Z drugiej strony, przesyłki raczej nikt by nie zabrał. Przecież jest tam tyle zabezpieczeń... - dodaje. Zaraz jednak się reflektuje. Żeby więcej nie dochodziło do takich sytuacji, InPost poprosi mieszkańców o udostępnienie kodów do wejść.
- Praktykujemy to na innych osiedlach i mam nadzieję, że i tu nie będzie problemów.
O szczegółowe wyjaśnienie sprawy do InPostu zwrócił się również bank PKO.
- Zachęcamy wszystkich do zgłaszania takich sytuacji. Uwagi klientów są dla nas cennym źródłem wiedzy na temat poziomu usług naszych partnerów - mówi Roman Grzyb z Departamentu Komunikacji Korporacyjnej PKO BP. Podkreśla, że bank, wykupując usługi zwraca uwagę nie tylko na cenę.