https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Listy miłosne Starowieyskiego to prawdziwe dzieła sztuki

Magda Huzarska-Szumiec
A teraz to sobie szepczę: Rapetasku, Teresko, powinienem kończyć plakat, a sobie siedzę i rozmyślam o Tobie - pisze malarz
A teraz to sobie szepczę: Rapetasku, Teresko, powinienem kończyć plakat, a sobie siedzę i rozmyślam o Tobie - pisze malarz repro. Jan Hubrich
On miał żonę Ewę, ona partnera, którym był Zygmunt Kałużyński. Poprzednie związki przestały się liczyć, kiedy odkryli, że nie mogą bez siebie żyć. Często do siebie dzwonili, długo rozmawiali, ale w końcu musieli kończyć. Wtedy on mówił: "No to pa Teresko" i... rozmawiali dalej.

Tak powstały czułe imiona "Taperesko" lub "Rapetasku", którym Franciszek Starowieyski zwracał się do żony i od których zaczynał niemal całą pisaną do niej korespondencję. Właśnie, nakładem wydawnictwa Prószyński i Sk-a, ukazały się "Listy miłosne Franciszka Starowieyskiego", zebrane przez Izabelę Górnicką-Zdziech i opatrzone komentarzami żony malarza. Nie jest to taki zwykły tom korespondencji kochających się ludzi. Każdy list malarza jest dziełem sztuki, opatrzonym charakterystycznym dla jego kreski rysunkiem - raz zabawnym, to znowu mocno erotycznym, a czasami wręcz obrazoburczym. Na jednym z nich widzimy parę kochanków, którzy przytuleni do siebie wiszą na krzyżu. Pod nim stoją ich byli partnerzy i cierpią. Do tego dołączony jest pięknie kaligrafowany tekst: "Z tobą Rapetasku byłoby cudownie nawet na krzyżu umierać, popatrz, jak radośnie razem wyglądamy, może razem nam się jakoś ułoży…".

No i ułożyło się. Spędzili z sobą kilkadziesiąt lat, aż do śmierci wybitnego malarza, który odszedł prawie dwa lata temu. Przez całe ich małżeństwo Franciszek dużo podróżował, raz po raz wyjeżdżał za granicę, a to na jakieś stypendium, to znowu na otwarcie wystawy. Z listów pisanych do żony dowiadujemy się, jak samotny czuł się za granicą, jakie miejsca czy dzieła sztuki zrobiły na nim wrażenie, z kim się zaprzyjaźnił, a kto go zdenerwował. Gdy coś go szczególnie zainteresowało, zamiast opisywać, rysował to swojej żonie. Dlatego możemy zobaczyć dom w Hiszpanii, w którym planował przez jakiś czas pracować, czy fragment katedry kolońskiej. Narysował ją, bo wpadł na pomysł, żeby na jej schodach porozrzucać postaci z brązu swojego autorstwa. Miały one imitować żebraków, którym turyści rzucaliby pieniądze.

Rusza Opera Rara: Pergolesi na dobry początek roku

Za granicą Franciszek Starowieyski realizował też swoją kolekcjonerską pasję. Raz po raz donosi Teresie o tym, co za zarobione pieniądze udało mu się kupić, jaką staroć odkrył na pchlim targu, od czasu do czasu wpadając w zachwyt nad kosztowną bronią, która mogłaby uatrakcyjnić jego kolekcję.
- Oglądam dużo broni indoperskiej, szable, noże itp., to ma jeszcze ceny niezłe, przez perską sprawę, i chyba wkrótce pójdzie w górę. Chciałbym zrobić taki wachlarz na ścianę, jak u Czartoryskich. Mogę w tym mieć wkrótce jak na polskie stawki wspaniałą kolekcję: bardzo polską - pisze przejęty artysta.
W tym czasie Teresa musi radzić sobie z komunistyczną rzeczywistością w kraju. Nie jest jej łatwo, bo na świecie są już ich synowie - Antoni i Mikołaj. Ale się przyzwyczaiła, że proza życia jest na jej głowie. W książce wspomina, że polskie realia z czasem stawały się dla malarza zupełnie obce.

- Nieraz po powrocie z zagranicy szedł do sklepu obok naszego domu, który do dzisiaj istnieje, choć wcześniej był państwowy, a teraz jest w rękach prywatnych, aby mi pomóc w zakupach. Wracał szybko bez niczego, ale dumny. Pytałam, czy dostał mleko, a on mi odpowiadał, że nie, bo w sklepie było tylko kilka butelek octu, ale za to wpisał się do "Księgi zażaleń" - opowiada Teresa Starowieyska w rozmowie z Izabelą Górnicką- Zdziech, która wydała trzy poświęcone malarzowi pozycje: "Przewodnik inteligentnego snoba według Franciszka Starowieyskiego", "Przewodnik zacnego kolekcjonera według Franciszka Starowieyskiego", "Przewodnik po kobietach według Franciszka Starowieyskiego". Obecny tom jest pierwszym, który ukazał się po śmierci artysty. On sam zdawał sobie sprawę z wyjątkowości swoich listów i pewnie nie miałby nic przeciwko ich wydaniu, mimo momentami naprawdę bardzo intymnego ich charakteru. Zresztą część rysowanej korespondencji była już pokazywana na wystawie w Szwajcarii, w antykwariacie przyjaciela malarza Pabla Schtelliego.

Wybierz małopolską miss internetu. Zobacz zdjęcia pięknych dziewczyn!
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Podrobili 17 tys. ton paliwa, staną przed sądem

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska