- Przez ostatnie kilkanaście dni odnotowujemy opóźnienia w ruchu lotniczym. Statystycznie wynoszą one od 20 do 40 minut, ale zdarza się także, że samoloty przylatują wcześniej. Sytuacja przez kolejne dni jest bardzo podobna i problem nie ulega nasileniu. Co istotne, opóźnienia te nie wpływają znacząco na przepustowość w terminalu w Kraków Airport
– mówi nam Natalia Vince, rzeczniczka krakowskiego lotniska.
W związku z napiętą sytuacją w Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej władze Kraków Airport pozostają w intensywnym kontakcie ze wszystkimi instytucjami i urzędami, w tym PAŻP, a także z przedsiębiorstwem Państwowym Porty Lotnicze i pozostałymi zarządcami lotnisk.
- Wspieramy pasażerów na każdym etapie podróży jeśli chodzi o komfort i bezpieczeństwo. Pandemia nauczyła nas jeszcze lepszego zarządzania w sytuacji kryzysowej
– podkreśla Natalia Vince.
Protest kontrolerów uderza rykoszetem w lotnisko w Balicach. Polecimy na majówkę?
Spór kontrolerów z władzami PAŻP doprowadził do perturbacji w ruchu lotniczym nie tylko w Warszawie i okolicach, ale i w całej Polsce. We wszystkich portach regionalnych pojawiły się opóźnienia rzędu 15-30 minut, część samolotów przekierowywanych jest także z Warszawy do Krakowa i innych miejsc, co wymaga pewnej reorganizacji. Nie wpływa ona jednak w jakiś drastyczny sposób na podstawowy cel lotów: wszyscy pasażerowie docierają w wyznaczone miejsce. Dla osób podróżujących do punktów docelowych, np. do słonecznych miejsc na południu i zachodzie Europy, albo na kilkudniowy citybreak do Londynu, Rzymu, Paryża czy Mediolanu, nie stanowi to większego problemu.
O kłopotach mogą mówić tylko pasażerowie udający się do dużych hubów przesiadkowych, jak Frankfurt czy Monachium, by lecieć stamtąd dalej, do przeróżnych zakątków globu. W przypadku dużego opóźnienia – w kilka samolotów w minionych dniach nie mogło odlecieć z Kraków Airport nawet przez godzinę - mogą nie zdążyć na przesiadkę. Jak nas informują największe linie lotnicze operujące z Krakowa, takie sytuacje są jednak na razie bardzo rzadkie i dotyczą wąskiej grupy pasażerów.
Problem może się pojawić dopiero tuż przed majówką, kiedy zaplanowano więcej tego typu połączeń. To będzie dla wielu krakowian i Małopolan pierwsza okazja do oddechu po ponad dwuletnim okresie pandemicznych obostrzeń i zarazem największa kumulacja lotów wypoczynkowych przed właściwym sezonem wakacyjnym. Gdyby strajk kontrolerów uległ zaostrzeniu, opóźnienia lotów mogą się nasilić. Krakowianie posiadający bilety na loty z przesiadką bardzo się tego obawiają. Kierownictwo resortu infrastruktury zapewnia jednak, że taki czarny scenariusz jest bardzo mało prawdopodobny.
Kierownictwo PAŻP i władze ministerstwa liczą wciąż na kompromis
Równocześnie przygotowują się na inne scenariusze, by zapewnić bezpieczeństwo i ciągłość ruchu samolotów nad Polską. Na razie wieże kontrolne, głównie w Warszawie, muszą podejmować nadzwyczajnie środki zaradcze w związku z wypowiedzeniami z pracy złożonymi przez ok. 30 proc. zatrudnionych dotąd kontrolerów – w proteście przeciwko obniżeniu wynagrodzeń i planowanemu zmniejszeniu obsady na dyżurach (ruchem kierować ma jeden kontroler, a dotychczas było dwóch; w opinii strajkujących ta zmiana będzie stwarzać zagrożenie w sytuacjach awaryjnych).
PAŻP przyznaje, że stan personelu został uszczuplony nie tylko w wyniku wypowiedzeń, ale i „zwiększonej absencji z powodu m.in. zwolnień lekarskich, zgłoszeń niedyspozycji itp.". Urząd Lotnictwa Cywilnego już przed świętami ostrzegał, że może to doprowadzić do „nieregularności w ruchu lotniczym nad Polską, w tym do opóźnień i odwołań rejsów" i cały czas radzi pasażerom, by sprawdzali na bieżąco informacji o konkretnych lotach u właściwych przewoźników, ponieważ sytuacja jest bardzo dynamiczna – zmienia się w zasadzie z minuty na minutę.
Lotniska regionalne, zwłaszcza największe, jak Kraków, obrywają tutaj głównie rykoszetem. Największy wpływ na ich funkcjonowanie ma w tej chwili mocno utrudniona sytuacja na lotnisku im. Chopina w Warszawie, gdzie ulokowana jest nie tylko kontrola zbliżania do Okęcia i Modlina czy kontrola wieżowa, ale i tzw. kontrola obszarowa. To tutaj zapadają decyzje o kolejności startów i lądowań, co ma olbrzymi wpływ na skalę opóźnień poszczególnych samolotów. Przed świętami doszło w systemie kontroli do sporych zakłóceń, a nawet chwilowych przestojów – w związku z brakiem odpowiedniej obsady.
Czarny scenariusz: paraliż nieba większy niż w czasie pandemii. Kontrolę lotów przejmie wojsko?
Liderzy strajku kontrolerów grożą, że to dopiero początek problemów, ponieważ złożone wypowiedzenia dopiero biegną i większość zacznie obowiązywać od maja, a więc w momencie wspomnianej kumulacji lotów na majówkę. Na warszawskim lotnisku Chopina ma wtedy zostać w systemie kontroli lotów zaledwie 36 z 216 dotychczasowych pracowników. Gdyby tak się faktycznie stało, na pewno nie pozwoli to zapewnić regularności i terminowości lotów.
– Jeżeli wszystkie osoby, które złożyły wypowiedzenia, nie przyjdą do pracy, grozi nam zamknięte niebo, bardziej niż w czasach pandemii
– ostrzega Adrian Furgalski, ekspert ds. transportu.
Wedle komunikatu PAŻP i Związku Zawodowego Kontrolerów Ruchu Lotniczego, negocjacje mają być wznowione 20 kwietnia. Resort infrastruktury zapewnia, że robi wszystko, by doprowadzić do uspokojenia sytuacji, zwłaszcza że Polska stała się krajem frontowym NATO, a sąsiednie niebo, nad Ukrainą, jest zamknięte w związku z agresją Rosji.
Wiceminister infrastruktury Marcin Horała tłumaczył w Wielki Czwartek w Radiu Zet, że - w przypadku braku porozumienia ze strajkującymi - kontrolą przestrzeni powietrznej może się zająć wojsko; nie wykluczył także zatrudnienia kontrolerów z innych krajów (po zawieszeniu wymogu znajomości języka polskiego).
W styczniu Polska Agencja Żeglugi Powietrznej poinformowała o wprowadzeniu nowego regulaminu wynagradzania, zaakceptowanego przez ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka. Doprowadziło to do sporu ze związkami zawodowymi, które twierdzą, że pensje kontrolerów spadły często do ok. 6 tys. zł na rękę, a rzadko przekraczają 10 tys. zł. Średnia pensja kontrolera ruchu lotniczego w Polsce ma wynosić ok. 15 tys. zł brutto, po uwzględnieniu wszystkich dodatków. Rząd zapewnia, że można zarobić ponad dwa razy tyle. Punktem spornym jest także wspomniana nowa organizacja pracy kontrolerów.
