- Ciężko pracowaliście na bramkę. W końcu ją strzeliliście, a później trochę na własne życzenie daliście sobie odebrać dwa punkty.
- Trzeba się zgodzić z tym, że te punkty straciliśmy w głupi sposób. Jestem jednak daleki od tego, żeby kogoś winić. Każdemu mógł się przydarzyć taki faul. Taka jest piłka. W Kielcach to my strzeliliśmy bramkę w doliczonym czasie gry, a teraz ją straciliśmy. Oczywiście strata punktów boli, ale pozytyw jest taki, że od początku do końca meczu drużyna ciężko pracuje.
- Nie zabrakło wam trochę wyrachowania w końcowych minutach, przytrzymania piłki z przodu?
- Zgadzam się z tym. Prowadziliśmy i rzeczywiście powinniśmy przytrzymać piłkę daleko od naszej bramki. Już jednak w meczu kilka razy rozgrywaliśmy piłkę, by tracić ją niepotrzebnie i przez to Jagiellonia mogła wyprowadzać kontry. Nad tym elementem trzeba dalej ciężko pracować. Jest jeszcze parę rzeczy do poprawienia, ale myślę, że jesteśmy na dobrej drodze.
- Jeśli szukać plusów tego meczu, to pierwszy raz od dawna Wisła od pierwszej minuty zepchnęła rywala do głębokiej defensywy. Zabrakło tylko bramek w tym fragmencie gry.
- Początek rzeczywiście był niezły w naszym wykonaniu. Tak mieliśmy zacząć, a można tylko żałować, że tej przewagi nie udokumentowaliśmy bramką. Gdyby tak się stało, dodałoby to nam pewności siebie i jeszcze lepiej by się grało. Nie zawsze jednak jest tak, że jak drużyna ma przewagę, to strzela bramki. I tak jednak z meczu na mecz wyglądamy lepiej. Paweł Brożek też będzie grał coraz lepiej i to powinno nam dodać pewności siebie w ofensywie.
- W środku pola momentami nieźle rozgrywaliście piłkę, ale im bliżej było bramki Jagiellonii, tym było gorzej. Z czego to wynikało?
- Może z tego, że przed polem karnym gości było większe zagęszczenie rywali. Może więcej powinno być ruchu w naszym wykonaniu, może więcej piłkarzy powinno podchodzić do akcji. Jest nad czym pracować. Pozytyw jest taki, że ciągle nie przegraliśmy meczu. Teraz mamy Puchar Polski, a później pomyślimy już o spotkaniu z Lechem, z którym koniecznie chcemy wygrać.
- To był kolejny mecz, w którym mocno pobiegaliście. Czuje się Pan dobrze przygotowany do sezonu?
- Mieliśmy krótki, ale bardzo intensywny okres przygotowawczy. Myślę, że widać rękę trenera. To był czwarty mecz w tym sezonie. Myślę, że jeszcze nie jesteśmy w optymalnej dyspozycji, ale forma rośnie. Trener przewidział, że sezon jest długi i chodzi o to, żeby dobrze wyglądać również w grudniu. Jeśli do biegania dorzucimy jeszcze trochę jakości i sytuacji, to zwycięstwa przyjdą.
- Łatwiej się wam gra z Pawłem Brożkiem w ataku?
- Zdecydowanie. Paweł czuje grę, a sam ma też coś do udowodnienia. Przykłada się zarówno do treningów jak i meczów. Widać, że bardzo chce Wiśle pomóc. Teraz miał asystę, a w kolejnym meczu, mam nadzieję, przyjdą już bramki.
- Teraz dwa tygodnie przerwy w lidze. Zagracie co prawda Puchar Polski, ale później czeka was jeden z najważniejszych meczów w sezonie, z Lechem Poznań.
- Wiadomo, że takie mecze to dodatkowy dreszczyk emocji. Dla nas jednak najważniejsze jest każde najbliższe spotkanie. Dlatego teraz myślimy przede wszystkim o Pucharze Polski. Te rozgrywki rządzą się swoimi prawami, dlatego o lekceważeniu Zagłębia Sosnowiec mowy nie będzie. Pojedziemy tam wygrać i awansować do kolejnej rundy.