Marcin Kandefer przez jakiś czas zajmował się też staraniami Krakowa o zimowe igrzyska w 2022 r. Później dostał posadę w spółce, która zarządza spalarnią odpadów. Były poseł zarzucał, że trzeba było zmienić regulamin Krakowskiego Holdingu Komunalnego, aby Kandefer mógł wejść do jego zarządu. Faktycznie, do kryteriów dla członków zarządu dopisano wykształcenie socjologiczne, które Marcin Kandefer posiada.
Urzędnika uraziły słowa Gibały oraz to, że zaliczył go do kliki „kolesi” prezydenta. Domagał się przeprosin oraz wpłaty pieniędzy na rzecz Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Sąd oddalił to powództwo.
Zadaniem sądu było odpowiedzenie na pytanie czy we wskazanych przez Marcina Kandefera publikacjach Gibała zarzucił pozywającemu brak należytego wykształcenia oraz kompetencji do zajmowania stanowiska w zarządzie spółki Krakowski Holding Komunalny S.A. - W tych publikacjach powód nie wskazał, że nie posiada pan wiedzy czy pewnych cech, które nie predysponują pana do pełnienia stanowiska w zarządzie, tylko zarzuca, że ze względów formalnych do pewnego momentu pan kwalifikacji nie posiadał, a od wprowadzenia zmian je posiadł. Tylko w tym zakresie te zarzuty są podnoszone - pouczała Kandefera sędzia.
- Z wyrokami sądu się nie dyskutuje - powiedział po ogłoszeniu wyroku Kandefer. Z decyzji sądu cieszył się za to Gibała. - Sąd tym wyrokiem potwierdził wszystko to, co mówiłem o Marcinie Kandeferze. Moja krytyka była uzasadniona i że użycie słowa "kolesiostwo" w stosunku tego, co się wydarzyło było zasadne - wskazał Gibała.