Postępowanie lustracyjne wszczęto jeszcze w 2006 r. i rok potem na mocy wyroku sąd przyjął że Witold R. skłamał w oświadczeniu lustracyjnym, że nie współpracował z organami bezpieczeństwa PRL. Wtedy sprawę rozpatrywał Wydział Lustracyjny Sądu Apelacyjnego w Warszawie, a oskarżał Rzecznik Interesu Publicznego. Po skutecznej apelacji Witolda R. drugi proces lustrowanego toczył się już w Wydziale Karnym Sąd Okręgowego w Krakowie. Orzeczenie zapadło we czwartek po siedmiu latach od rozpoczęcia sprawy.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że w zainteresowaniu wadowickiej SB Witold R. znalazł się w 1969 r., bo stwierdzono, że utrzymuje kontakty z ojcem i bratem, którzy przebywają za granicą.
Nieżyjący już oficer SB Adolf K. złożył wniosek, by Witold R. został pozyskany jako Tajny Współpracownik „do rozpracowania środowiska prawniczego i lekarskiego o zabarwieniu syjonistycznym”. W tamtym czasie miał kontakty z adwokatami, pozostawał w relacjach z jedną z lekarek i jako radca prawny był zatrudniony w Andrychowskich Zakładach Przemysłu Bawełnianego.
Adolf K. się z nim spotkał, by go pozyskać do współpracy co miało nastąpić zimą 1970 r. Witold R. przekazał mu odręcznie sporządzoną i podpisaną „Benedykt” charakterystykę kilku adwokatów z Wadowic. W aktach zachowanych w Instytucie Pamięci Narodowej znaleziono teczkę Tajnego Współpracownika ps. „Benedykt”.
We wrześniu 1971 r. Witold R. oświadczył oficerowi SB, że rezygnuje ze spotkań. W czasie procesu lustrowany nie krył, że kontakty z SB były wymuszone sytuacją. Chciał jak najszybciej wykonywać pracę adwokata i przyspieszyć zdobycie tego zawodu. Zaprzeczył, by podpisał zobowiązanie do współpracy z SB i faktycznie w zachowanych aktach go nie ma. Jest za to informacja, że w 1988 r. akta zostały „wybrakowane”, czyli usunięto z nich część dokumentów. Lustrowany dodał, że z chwilą uzyskania prawa do wykonywania zawodu adwokata uznał, że jego dalsze kontakty z SB nie mają sensu i z nich zrezygnował.
Zdaniem sądu współpraca lustrowanego z SB była pozorowana. Przekazywał ogólnikowe informacje np. o strajku w zakładzie pracy. One nie miały żadnej wartości dla oficerów SB - stwierdził w uzasadnieniu wyrok sędzia Zygmunt Długogórski. Dodał, że gdy z kolei Witold R. już podawał informacje o ludziach ze środowiska adwokackiego to miały one charakter opinii, że „mówi się to lub tamto o konkretnej osobie”. Nie nadawał im waloru pewności. I nie ma dowodu, ze SB je wykorzystało.
Witold. R. nie krył, że jest zadowolony z orzeczenia. Apelował nie będzie.
Co wiesz o Krakowie? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!