https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ma pięcioro dzieci, długi i dom w ruinie. Kiedy była na dnie z pomocą ruszyli obcy ludzie

Beata Czechowicz z Oświęcimia ma pięciu synów (Kamil – 18 lat, Radek – 16 lat, Marcel – 13 lat, Kacper – 8 lat, Mikołaj – 3,5 roku), kredyty przewyższające rodzinny budżet, dom w ruinie. Nie wierzyła już w poprawę sytuacji. Kiedy rok temu jej mąż Józef popełnił samobójstwo, kobieta przeszła załamanie nerwowe i wpadła w depresję. Po jakimś czasie, dzięki wsparciu innych, zaczęła wychodzić na prostą. Dziś odzyskuje nadzieję.

A miało być tak pięknie

Sześć lat temu rodzina Czecho­wiczów kupiła w Oświęcimiu dom. Na zakup wzięli 250 tys. zł kredytu. Mimo że budynek był w opłakanym stanie, a rata miesięczna sięgała 1700 zł, małżonkowie radzili sobie finansowo. Starczało na codzienne wydatki, rachunki i remont budynku.

– Wszystko robiliśmy sami, mąż – dekarz – pokazywał najstarszym dzieciom, jak ciąć, malować, zmierzyć, załatać. Dzięki temu po kilku tygodniach mieliśmy w domu prawdziwą ekipę remontową – mówi pani Beata. – Udało się odnowić jeden pokój i po części kuchnię. Potem przyszedł kryzys – dodaje.

Z końcem 2011 roku pani Beata zaszła w ciążę. W związku z tym, że nie czuła się najlepiej i często była na zwolnieniu lekarskim, pracodawca podziękował jej za współpracę.

– Robiłam na czarno, więc nie mogłam się odwoływać, walczyć o pozostanie w firmie – tłumaczy kobieta. – Nie zarabiałam wiele, ale te 1300 zł były znaczną częścią naszych dochodów – dodaje.

Wszystko nagle runęło

Kiedy w 2012 r. na świat przyszedł Mikołaj, rodzina zmagała się już z ogromnymi kłopotami finansowymi.

– Mąż pracował w delegacjach i różnie zarabiał. Raz dostał 3 tys. zł, raz połowę z tego – wylicza Beata. – Po wypłacie w pierwszej kolejności płaciliśmy ratę, resztę pieniędzy – o ile w ogóle taka była– dzieliliśmy na najważniejsze wydatki – tłumaczy.

Dzięki zasiłkom z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej i wsparciu bliskich rodzinie udawało się związać koniec z końcem, jednak pomoc krewnych nie mogła trwać wiecznie.

– Jak jest bieda i pięcioro dzieci na utrzymaniu, zaczynają się kłótnie i pretensje. Cała ta sytuacja, ciągłe wezwania do zapłaty, komornik pukający do drzwi... Mąż w końcu tego nie wytrzymał – mówi kobieta, zakrywając dłońmi twarz.

W grudniu ubiegłego roku, tuż przed Bożym Narodzeniem Józef Czechowicz pożegnał się z bliskimi. Kilka minut przed tym, jak odebrał sobie życie, rozmawiał z każdym synem. Mówił, że jest z nich dumny, że ich kocha. Później zadzwonił do żony, która była poza domem.

– Powiedział, co chce zrobić i wskazał to miejsce – altankę. Nie chciał, żeby któryś z chłopców go znalazł, mówił, żebym wróciła i go odcięła – wspomina pani Beata, zalewając się łzami. – Nie zdążyłam – dodaje.

Ciało ojca znalazł 15-letni wówczas Radek, który czuje się teraz odpowiedzialny za całą rodzinę.

Po śmierci męża i ojca rodzina Czechowiczów nie mogła stanąć na nogi. Brakowało nie tylko pieniędzy, ale też wsparcia i zwykłego zapewnienia, że wszystko jakoś się ułoży.

– Bywały takie momenty, że zazdrościłam mężowi „odwagi” i sama chciałam mieć taki spokój. Wtedy patrzyłam na śpiące dzieci i zerkając w niebo, mówiłam do Józka: aleś ty chłopie głupi, zobacz, z czego tak łatwo zrezygnowałeś – opowiada kobieta.

Kilka miesięcy po śmierci męża pani Beata znalazła pracę. Co prawda nie miała umowy, ale nocne zmiany były jej na rękę, bo cały dzień mogła poświęcić synom. Niestety, po niespełna tygodniu musiała odejść, ponieważ ktoś zawiadomił opiekę społeczną, że zostawia dzieci w domu same.

To nie ludzie, to anioły

Kiedy rodzina była na dnie, z pomocą przyszli dobrzy ludzie.

– Znajoma Eliza, której syn chodzi do klasy z Kacperkiem zorganizowała zbiórkę w szkole – mówi Beata. – Dostałam 2 tys. zł, zabawki, ciepłe ubrania, zapasy jedzenia – wylicza. – Kiedy odcieli nam światło, bo nie płaciłam rachunków, z pomocą przyszedł pan Sebastian. Podpisał umowę na siebie i wrócili nam zasilanie – dodaje.

Pomoc na wagę złota

Czechowiczom pomaga MOPS, przyznając zapomogi i asystenta rodziny, którego zadaniem jest wyciągnięcie ich z dołka. Ma też pomagać w racjonalnym wydawaniu pieniędzy, jednak tych stale brakuje. Pani Beata zalega z opłatami za przedszkole, dlatego Mikołaj nie chodzi już na zajęcia. Nie płaciła też na bieżąco za wodę.

– W sumie z rentą na dzieci i zasiłkami mam 2100 zł miesięcznie, z czego 1700 zł płacę na kredyt – wylicza kobieta.

Na domiar złego kilka tygodni temu zawalił się komin w domu pani Beaty, przez co nie może palić w piecu. Naprawa instalacji pochłonie 6 tys. zł.

– W ośrodku pomocy powiedzieli, że muszę wyłożyć pieniądze na remont, a oni mogą mi zwrócić część z nich. Inaczej się nie da – mówi.

MOPS zaproponował samotnej matce, aby na czas zimy przeprowadziła się do wynajętego mieszkania.

– Dostałam wykaz ofert, ale nikt nie chciał wynająć mieszkania matce z piątką dzieci – mówi pani Beata. – Poza tym nie stać mnie na wynajem za 1200 zł, bo kredyt na dom i tak muszę spłacać – podkreśla zrozpaczona kobieta.

Jeszcze kilka dni temu pani Beata była pewna, że będzie musiała pożegnać się z dziećmi, bo jeśli nie znalazłaby dla nich ciepłego kąta przed zimą, pociechy musiałyby trafić do ośrodków opiekuńczych. Nie mogła się doprosić, by ktoś pomógł jej z najpilniejszymi remontami.

W środę pojawiło się światełko w tunelu. – Dzięki pani dyrektor MOPS udało się znaleźć rozwiązanie – mówi z uśmiechem Beata, tuląc do siebie dzieci. – Na razie przeprowadzę się na Śląsk do mamy, która też nie ma lekko, bo sama wynajmuje mieszkanie, ale z opieki dostanę połowę na czynsz, więc nic mnie to nie będzie kosztować – wyjaśnia. Potem MOPS chce ruszyć ze zbiórką pieniędzy dla rodziny. – A gdy wyjdziemy na prostą, to znajdę pracę – marzy kobieta.

Mimo ciężkiej sytuacji dzieci w tej rodzinie są zadbane. Ich marzenia większość z nas może spełnić „od ręki”.

– Jak będzie choinka, to chciałbym tyle rogalików z czekoladą, ile uniosę – mówi 3,5-letni Mikołaj Czechowicz.

Otwórzmy serca

Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Oświęcimiu pomaga rodzinie Czechowiczów od dawna.
Pani Beacie przyznano zasiłek rodzinny, ma też zapomogi okolicznościowe i ze względu na tragiczną sytuację dofinansowanie do posiłków dla dzieci. Dostaje również tzw. docelówki, np. na zapłatę zaległych rachunków. Z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych ma rentę w wysokości 1200 zł na siebie i dzieci. Pieniędzy nie starcza jednak nawet na najpotrzebniejsze wydatki, a dług, jaki został rodzinie do spłaty, sięga obecnie ponad 340 tys. zł. Nawet jeśli zdecydowaliby się na sprzedaż domu (wartość rynkowa to 220 tys. zł), zaległości wciąż stanowić będą gigantyczną kwotę.

Przeprowadzka do mieszkania mamy nie jest rozwiązaniem dla rodziny, bo mogą zostać tam tylko tymczasowo. Dopłata do czynszu z MOPS ma być do maja.

Pani Beata marzy, aby ruszyć z remontem domu. Ale bez pomocy innych to się nie uda. Do najpilniejszych prac w budynku należą: odbudowa komina, wymiana instalacji elektrycznej (ta jest zalana i często dochodzi do zwarcia, co zagraża życiu domowników) oraz wymiana dachu z eternitu. Trzeba też odgrzybić wszystkie pomieszczenia i naprawić podłogi. – Codziennie zasypiam ze strachem o tę rodzinę, bo zasługują na pomoc, jakiej ja im dać nie mogę – mówi wprost Halina Waligóra, dyrektor MOPSw Oświęcimiu. – Mamy ograniczony budżet, a na remont domu potrzeba kilkudziesięciu tysięcy złotych
– podkreśla.

Dramatyczną sytuację rodziny zna także Janusz Chwierut, prezydent Oświęcimia. Pani Beacie nie przysługuje przydział mieszkania z socjalnych zasobów miasta (w świetle prawa kobieta ma dach nad głową), jednak liczymy na to, że uda się znaleźć inne rozwiązanie. Czekamy na stanowisko prezydenta w tej sprawie.

Prawdopodobnie niebawem ruszy zbiórka pieniędzy na subkonto rodziny Czechowicz.
Wszystkie wpłacone pieniądze mają zostać przeznaczone na remont domu. Jeśli ktoś już teraz chciałby pomóc, proszony jest o kontakt z MOPS w Oświęcimiu.

Rozmowa z prof. Zbigniewem Nęckim, psychologiem społecznym.

Jaka pomoc jest dla tej rodziny najważniejsza?

Każda. Są w tak tragicznej sytuacji, że nie zadziała tu metoda „ rybki i wędki”. Oni potrzebują wsparcia finansowego, ale przede wszystkim muszą poczuć, że są potrzebni społeczeństwu. Priorytetem jest ich aktywizacja.

Jak może im pomóc zwykły mieszkaniec regionu?

Rozmowa, pomoc w drobnych sprawach, jak podwiezienie do sklepu czy wykupienie recepty za parę groszy daje często więcej niż przelanie setek złotych na konto. Rodziny po takich przejściach jak ta zwykle izolują się od reszty i rzadko kiedy proszą o pomoc. A to przecież nie ich rola – to sąsiedzi, znajomi, mieszkańcy bloku obok muszą o nich zadbać. To nasz ludzki obowiązek.

Wielu z nas nie oferuje pomocy, bo nie chce się narzucać albo boi, że spotka się z odmową. Słusznie?

To niestety częste przekonanie, ale tak odległe od prawdy jak ziemia od słońca. Człowiek w naturę ma wpisaną opiekę nad słabszym, mamy wielkie serca, a oferowanie pomocy i tym bardziej jej przyjęcie powinno być powodem do dumy, a nie wstydu.

Komentarze 65

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

:(
kiedy odpiszesz na fb??
n
nie twój interes
xD
l
lusia
NOWIESZ TY CO A JA CHCIALAM Z TOBA NA MITING.... )))"":
j
ja
Jaką Ty kobieto jesteś wstretna i zawistna plotkara.
k
kmxmk
19 i 16 letnie dzieci mogą już pracować, a i z 500+ też dostanie
?
Czy ten komin z wplat na konto chociaz wyremontowano ? Co zrobiono z tych pieniędzy ?
P
Pani Anna Maria Niewesoła
Przepisy prawne

Kwestia samobójstwa oraz wypłaty świadczenia uposażonym osoby, która samobójstwo popełniła, uregulowana została w przepisach kodeksu cywilnego. Dokładniej mówiąc w artykule nr 833.

Art. 833. Przy ubezpieczeniu na życie samobójstwo ubezpieczonego nie zwalnia ubezpieczyciela od obowiązku świadczenia, jeżeli samobójstwo nastąpiło po upływie lat dwóch od zawarcia umowy ubezpieczenia. Umowa lub ogólne warunki ubezpieczenia mogą skrócić ten termin, nie bardziej jednak niż do 6 miesięcy.

Zgodnie z powyższym artykułem, jeżeli ubezpieczony popełnił samobójstwo w okresie dwóch lat od zakupu polisy na życie, towarzystwo powinno wypłacić świadczenie jego uposażonym (jeżeli przedmiotowy zakres ochrony uwzględnia samobójstwo jako zdarzenie ubezpieczeniowe).

Mąż pani Beaty pracował w firmie powyżej 2 lat i ubezpieczenie zostalo wyplacone pani Beacie do miesiąca czasu od śmierci !

Wkurza mnie ta obłuda , ukrywanie , zatajanie faktów aby wszystko wyglądalo pięknie ,szukanie litości i pomocy u ludzi ,których udało sie pani Beacie oszukać.
Zbliża się okres wypłaty podatku,pani Beata ma piątkę dzieci ,w tym o ile kojarzę 4ro nieletnich .Obecnie korzysta z pomocy matki jak pisze,mieszkając u niej z dziećmi.To potężna pomoc i wsparcie,ludzie zaangażowali się w pomoce.Jedna osoba poniżej zadała pytanie ,które pozostało bez odp.Jak te wszystkie pomoce wpłynęły na sytuację pani Beaty ? Czy odnowila pani cokolwiek w tym domu ruinie , splacila dlugi ,kredyt za dom jest unormowany ?

Otrzymując zwrot podatku 6 tys. 924,12 zł +ulga dla samotnej matki to ok 7.5 tys razem , 500 + na czworo dzieci ,renty czy zasilki z mops oraz alimenty - pomoże pani wszystkim tym którzy pani pomagają/li ? Bo jak tak to wszystko zliczyć to pani Beata jest bardo bardzo bogata ! Czyż to nie obłuda i oszustwo ?
X
Xyz
Na mocy prawnej odszkodowanie za samobójstwo nie podlega wypłacie. Tak jak śmierć pod wpływem alkoholu. Bardzo proszę nie powielać plotek na temat tej rodziny. Prawda jest znana tym co potrzeba. A jeśli ktoś nie chce pomagać to nikt nikomu nie każe.... A jeśli macie Państwo tylko utrudniać to zajmijcie się własnym życiem. Pozdrawiam
J
Janek
Jestem ciekaw , ile z pomocy odłozyła pani na remont domu i co w pierwszej kolejnosci bedzie wykonane ? Pytam bo jak od jesieni dom stał ,tak bardziej chyba podupadł...takie mam wrezenie ,nikogo nie widac ,nic sie nie dzieje .Co z subkontem ? Jak pani sie rozliczy z wszystkimi ludzmi , których urzekla pani historia i pomagali zapewne . Pod takim artykulem powinna pani Beata na bierzaco informowac o postepie ,bo ludzie mieli pomagac , pomagac pomagac .... Wiec nawet gdybym pomoc chcial nie przekonuje mnie stan domu,oraz brak sprawozdania na co pomoce idą .
...
słyszałem straszne opinie na temat Pani Beaty. na temat je zdrad i prawdziwej przyczyny samobójstwa męża., że proszenie o pomoc to taki sposób na życie, a ludzie dają się nabrać. Straszne :(
k
ktos
Za samobójstwo odszkodowanie? Niech pan/panivnie wygaduje glupstw
O
Odp
Brawo!!!!
w
werka
Ja myślę ze zycie teraz odplaca pani Beacie za caloksztalt . A juz ona dobrze wie ile na sumieniu zlego ma ! Malo tego nadal krzywdzi wszystkich bliskich . Robi coś aby nie pogrążać kolejnych oprocz zebrania o pomoce od kazdego ? mogla dorabiac , zarabiac ,wiecej pomocy dostala by gdyby z siebie cos dawala .Ciekawa jestem komu nastepnemu zycie zniszczy , swoim oczekiwanie az kapnie manna z nieba .
J
Jola
Jestem z wielodzietnej rodz.mama sama nas wychowała bo ojciec wyjeżdżał i całą wypłate przepił i pomocy z nikąd nie mieliśmy.jestem za pomocą kto tego zasługuje ale nie dla tej rodz!!! Bo jedyna mądra i dobra osoba to nie żyje a oni się bawią i cieszą !!
`Krysia
Pod uwagę decydując się na 6tke dzieci trzeba wziąść właśnie wszelkie ewentualności jak choroby,utrata pracy ...z jednym , dwojgiem dzieci zawsze jakoś sobi poradzić można ale z 6tką ? chyba znam tylko dwie takie rodziny ,które mają szóstkę dzieci z czego jeszcze tylko jedno jest młe reszta dorosla i samodzielna.Ale tez w innych czasach się te dorosle dzieci ,,komuny '' rodzily.Nie bylo kredytow ,nie bylo tylu wymagan ile sie ma teraz,dziecku sie dalo kromke chleba ze smalcem i sie oblizywalo a teraz dziecko nie wie co to smalec !
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska