Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Żurawski w barwach SLD idzie w politykę: to moje życie i moje decyzje

Bartosz Karcz
Wojciech Matusik
Były piłkarz Wisły Kraków, Maciej Żurawski kandyduje do Europarlamentu. Nam opowiedział o swojej motywacji, o tym czym chciałby się zajmować, jeśli wybory zakończą się dla niego pomyślnie i co ma do powiedzenia ludziom, którzy krytykują jego decyzję.

- Po co Panu ta polityka?
- To że ktoś był sportowcem, nie oznacza że jego zainteresowania muszą ograniczać się tylko do sportu. Są też inne dziedziny życia, w których można się realizować. Polityka jest jedną z takich dróg.

- Nie udzielał się Pan jednak na tym polu wcześniej. Teraz to był nagły impuls czy może ktoś złożył Panu propozycję i pomyślał Pan, że warto spróbować?

- Dostałem propozycję kandydowania do Europarlamentu, prowadziliśmy rozmowy przez dwa, trzy miesiące. Przemyślałem sprawę, skonsultowałem się z najbliższymi, doszedłem do wniosku, że warto spróbować i tak się to zaczęło kręcić.

- Startuje Pan z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Czy to oznacza, że zawsze Panu było bliżej do lewej strony sceny politycznej?

- Moje poglądy są przede wszystkim zdecydowanie proeuropejskie. Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że przez wzgląd na pewne zaszłości historyczne, SLD u niektórych budzi negatywne emocje. Tak to już jednak jest w polityce, że pewne wybory nie wszystkim muszą przypaść do gustu i nie każdy przyklaśnie mojej decyzji.

- Mówi Pan o proeuropejskim podejściu SLD. Czy w innych punktach programowych też zgadza się Pan z Sojuszem? Jest Pan np. za wprowadzeniem w Polsce związków partnerskich osób tej samej płci?

- Nie przeszkadza mi to, że ktoś chce żyć ze sobą i chce taki związek sformalizować. Uważam, że to powinna być sprawa takich osób i powinny mieć możliwość prawną, żeby układać sobie wspólne życie.

- To przejdźmy do kolejnego punktu. Jest Pan za liberalizacją ustawy antyaborcyjnej?
- Akurat w tym przypadku mam swoje zdanie i uważam, że obecna ustawa jest dobra. Zresztą moglibyśmy tak punkt po punkcie analizować program SLD, ale wolałbym od razu zaznaczyć, że fakt mojego startu z listy Sojuszu wcale nie oznacza, że muszę się ze wszystkimi tezami zgadzać. Mam swoje zdanie na wiele spraw, a jednocześnie jestem przekonany, że w samym SLD ścierają się różne poglądy i to jest normalna sprawa.

- A jest Pan członkiem SLD?
- Nie. Nie jestem członkiem tej partii.

- Nie ma Pan obaw, że będzie przez SLD wykorzystywany trochę w sposób instrumentalny, jako rozpoznawalna twarz, która ma pociągnąć kampanię wyborczą?
- Ale to jest przecież normalne zjawisko i nie dotyczy tylko mnie. Partie sięgają po znane nazwiska, w tym również sportowców. Z listy PO startuje między innymi Bogdan Wenta i Otylia Jędrzejczak. Pewnie zatem w jakimś stopniu można powiedzieć, że moja osoba będzie wykorzystywana w kampanii wyborczej. Nie mam z tym problemu, skoro zdecydowałem się na ten krok i kandydowanie do Europarlamentu.

- Jak Pan odniesie się do zarzutu, że kandyduje Pan do Europarlamentu, bo nie potrafi Pan znaleźć sobie pomysłu na życie po zakończeniu kariery piłkarskiej?
- Słyszałem już o tym i szczerze mówiąc rozmowy o pieniądzach, „ciepłych posadkach” w Europarlamencie trochę mnie bawią. Wszyscy wiedzą, ile zarabiają europosłowie. Jest to ustalone odgórnie. Tylko, że dla mnie pieniądze są akurat w tym wszystkim sprawą drugorzędną. Finansowo jestem niezależny. Grałem przez wiele lat zawodowo w piłkę i to nie tylko w Polsce, więc nie muszę chyba tłumaczyć nikomu, że na godne życie po zakończeniu kariery mogłem odłożyć i odłożyłem.

- To czym chciałby się Pan zajmować w Europarlamencie?

- Nie będę opowiadał, że jestem wytrawnym politykiem, bo przecież tak nie jest. Chciałbym się zajmować tym, na czym się znam, czyli sportem. To co mnie najbardziej interesuje to Komisja Kultury i Edukacji, w której kompetencjach znajduje się również sport. Chciałbym przyczynić się do tego, żeby Unia Europejska przeznaczała jak najwięcej środków na sport dzieci i młodzieży. Chciałbym, żeby ludzie mieli równy dostęp do sportu bez względu na zamożność. Mam tutaj na myśli szeroko rozumianą rekreację, sport masowy, które wpływają również na zdrowie społeczeństwa. Chciałbym też, żeby powstawało więcej miejsc do uprawiania masowego sportu i żeby te miejsca były szeroko dostępne dla ludzi mniej majętnych. Nie każdego stać przecież, żeby wykupić karnet na fitness czy siłownię. Myślę, że na tym polu jest wiele rzeczy do zrobienia.

- Nie jest Pan pierwszym piłkarzem, który wchodzi w politykę. Konsultował się Pan ze starszymi kolegami w tej sprawie?
- Nie. Wolę sam dochodzić do pewnych rzeczy. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to proste, tym bardziej w początkowym okresie, kiedy wiele rzeczy będę musiał poznać, nauczyć się. Nie ma co kryć, że wiąże się to również z dużym stresem. Zwłaszcza, że pojawiają się też negatywne informacje i komentarze na mój temat w związku z moją decyzją.

- Skoro poruszył Pan temat negatywnych komentarzy, to czy spodziewał się Pan, że ze strony niektórych kibiców Wisły spotka Pana nie tyle krytyka pańskiej obecnej decyzji, co negacja pańskich dokonań jako piłkarza? Ostatnio na stronie Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków pojawił się tekst, utrzymany w tym właśnie duchu.
- Na pewno tego nie skomentuję. Nie chcę tego robić. Uważam natomiast, że należy oddzielić część sportową od tego, co robię teraz. Ta pierwsza została wykonana przeze mnie bardzo dobrze. To jest po prostu fakt. A co do moich poglądów, to każdy ma swoje. Nie każdy musi się zgadzać z moimi, nie każdy musi je popierać. Ja też nie mam zamiaru oceniać ludzi na podstawie ich poglądów politycznych i mówić, że ze względu na nie ktoś jest lepszym czy gorszym człowiekiem. To jest moje życie, moje decyzje i tylko ja je podejmuję. Nikt nie będzie kierował moimi decyzjami i moim życiem.

- Startuje Pan z trzeciego miejsca krakowskiej listy SLD. Realnie oceniając, szans na wejście do Europarlamentu nie ma Pan dużych. Czy jeśli się nie uda, widzi się Pan dalej w świecie polityki?
- Nie chcę tak daleko wybiegać w przyszłość. W listopadzie są wybory samorządowe, ale tak jak piłkarz staram się koncentrować na najbliższym celu. W tym przypadku wyborach do Europarlamentu. Spekulowanie, co będzie później nie ma w tym momencie sensu, bo na nasze życie wpływa tyle czynników, że trudno powiedzieć, co stanie się za kilka miesięcy. Na razie poczekajmy więc na wybory, a później zobaczymy, co dalej.

- A co z pracą w Wiśle w roli skauta jeśli jednak wejdzie Pan do Europarlamentu?

- Wisła była, jest i będzie mi bliska. Cały czas wykonuję swoją pracę. Jeśli zostanę europosłem, to wtedy będę wiedział dokładnie, jak to będzie wyglądało. Pół żartem, pół serio można jednak powiedzieć, że moja praca europosła przyniosłaby korzyści również Wiśle. Miałbym wtedy dokładnie spenetrowany rynek belgijski i to bez ponoszenia dodatkowych kosztów przez klub.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska