Krewni dziewczyny nie są w stanie, choć robią co tylko mogą, zapewnić jej wszystkich, odpowiednich ku temu warunków. Przede wszystkim potrzebują pieniędzy na zakup tzw. platformy schodowej. Teraz Magdalenę z domu trzeba wynosić razem z wózkiem.
- Dzięki platformie schodowej Magdalena mogłaby wyjeżdżać na niej z domu - opowiada Piotr Śmiechowicz, kuzyn młodej kobiety.
Mama była dla niej wszystkim
Mama Magdaleny, Anna, zmarła w czerwcu, po dwóch latach walki z rakiem.
- Ojciec Magdy też już nie żyje, zmarł sześć lat temu. Nie chciał się nią zresztą opiekować. Gdy okazało się, że jego żona urodziła chore dziecko, zostawił je obie - wyjaśnia Małgorzata Sołtys z lokalnego Stowarzyszenia Głosy Miłosierdzia ze Spytkowic, które stara się zorganizować pomoc.
Magdalena urodziła się w tzw. zamartwicy, która spowodowała czterokończynowe porażenie. Nigdy nie ustąpiło.
Krewni wspominają, że gdy Anna usłyszała, że córka będzie mieć problemy z samodzielnym funkcjonowaniem w życiu z początku była przerażona i bardzo zdezorientowana, ponieważ nikt nie wytłumaczył jej co właściwie się stało oraz jakie mogą być tego konsekwencje.
Szok potęgował fakt, że została opuszczona przez partnera.
- Nie mogła liczyć na jego pomoc w ciężkich chwilach - wzdycha sąsiadka, która dobrze znała panią Anię. Wkrótce okazało się, że opieka nad takim dzieckiem pochłania dosłownie każdą sekundę życia.
Noworodki, które rodzą się w zamartwicy, otrzymują cztery lub mniej punktów w skali Apgar (najwyższa ocena wynosi 10 pkt). Wymagają pilnej specjalistycznej pomocy lekarskiej, a czasem, zaraz po porodzie, nawet reanimacji. W wyniku silnego niedotlenienia mózgu dziecka dochodzi do porażenia, w tym wypadku, kończyn.
Kontakt z Magdaleną jest mocno utrudniony. Widzi, obserwuje otoczenie, potrafi się uśmiechać lub zdenerwować, jednak ma problemy z komunikacją.
Mimo to widać, że bardzo dobrze się czuje w otoczeniu krewnych i w swoim nowym domu. Jest tu szczęśliwa, chociaż bardzo wiele w ostatnich tygodniach zmieniło się w jej życiu.
Do tej pory była zdana głównie na mamę. Gdy koszty rehabilitacji i opieki przerosły jej możliwości, starali się im pomóc mieszkańcy gminy. Organizowano dla niej m.in. biegi charytatywne.
- Pani Ania aktywnie w tym uczestniczyła, cieszyła się, że ludzie pomagają, że przychodzi wsparcie - opowiada Małgorzata Sołtys.
Gdy, dwa lata temu, mama Magdaleny dowiedziała się, że ma raka, wiedziała już, że musi córce zapewnić jakieś zabezpieczenie, na wypadek gdyby odeszła. Z bliskimi ustaliła, że dziewczyna trafi właśnie do domu cioci, która zostanie jej prawna opiekunką.
- Rodzina jest duża, zgrana, poradzą sobie z opieką. Ale platforma schodowa jest tam niezbędna, umożliwi transportowanie Magdy z domu na zewnątrz. Po prostu nie będzie musiała czekać aż zbiorą się silni mężczyźni, by ją znieść na dół - wyjaśnia Magdalena Sołtys.
Ostatnią imprezę charytatywną dla Magdaleny przeprowadzono przed tygodniem. W Stowarzyszeniu Głosy Miłosierdzia trwa jeszcze podliczanie efektów zbiórki, ale już wiadomo, że jeszcze trochę pieniędzy do zakupu potrzebnego sprzętu brakuje.
Każdy może pomóc, wpłacając najmniejszą nawet kwotę na numer konta z dopiskiem „Dla Magdaleny Klimaszewskiej” - apelują ludzie ze Stowarzyszenia Głosy Miłosierdzia. Numer konta to: NRB 82 8112 0008 0035 8707 2000 0010
- Policja świętowała na Rynku w Olkuszu w uroczystej oprawie
- Jakie pamiątki z Oświęcimia? Są różnorodne
- Tak wypoczywali samorządowcy z Małopolski zachodniej
- Uważaj co zbierasz! Najbardziej trujące grzyby [PRZEGLĄD]
- Ćma azjatycka zjada nam bukszpany [ZDJĘCIA, PORADY]
- Wielkie plany w sprawie zamku w Rabsztynie [ZDJĘCIA]
FLESZ - Nocowanie przy chorym w szpitalu za darmo
