FLESZ - Paszporty szczepień w UE już w czerwcu?
Kolejny raz w czasie akcji szczepień przeciw COVID-19 trzeba odwoływać umówione na przyjęcie preparatu osoby.
- W piątek (9 kwietnia) dostaliśmy SMS z jednej hurtowni farmaceutycznej, że szczepionki dotrą we wtorek, a nie w poniedziałek jak wcześniej planowano. Musieliśmy więc odwołać umówione na poniedziałek terminy w sumie około 130 osób. Nie wiemy też czy nie trzeba będzie przesuwać kolejnych wizyt, bo wiadomość z potwierdzeniem, że szczepionki dotrą do nas na pewno we wtorek też jeszcze nie przyszła – mówi dr Jerzy Radziszowski z Kolegium Zakładów Lecznictwa Otwartego w Krakowie.
I dodaje, że do prowadzonych przez niego dwóch punktów szczepień w sumie w poniedziałek miało zostać dostarczonych 160 dawek, a dojechało jedynie 30 – dla tych osób które muszą przyjąć drugą dawkę szczepionki.
- W tym tygodniu zaplanowanych do podania mamy 600 dawek. Nie mamy żadnej pewności dostarczenia szczepionek w terminie. Tym bardziej, że konsultant jednej z firm dostarczających szczepionki informuje, iż nie są w stanie sprostać wzrastającej ilości dostaw - mówi lekarze.
Z podobnymi komplikacjami musiały się liczyć również m.in. przychodnie w Wieliczce oraz w Tarnowie.
- Po raz kolejny mamy do czynienia z chaosem. Musieliśmy odwoływać wizyty i ręcznie ustalać na nowo kalendarz. Będziemy szczepić w soboty, by się wyrobić. To całkowicie dezorganizuje pracę przychodni. Cały czas dzwonią również kolejne osoby, które są już uprawnione do szczepień i proszą o wyznaczenie terminu. Program szczepień miał nabrać rozpędu, a tymczasem wyszło jak zwykle – komentuje dr Radziszowski.

Okiem Kielara odc. 14
W punktach, do których nie dotarły dostawy zrobiło się więc nerwowo. Kolejna sprawa jest bowiem taka, że jeśli punkt przekłada pacjentom pierwszą dawkę, to trzeba też przesuwać terminy drugiej dawki, te z kolei nakładają się na zaplanowane już pierwsze itd. - zauważa dr Radziszowski. - Pacjenci nawarstwiają się wówczas. Oczywiście staniemy na głowie i wszystkich zaszczepimy, ale to utrudnia naszą pracę - podkreśla.
Medycy zwracają również uwagę, że opóźnienia w dostawie zamówień powodują, krótszy termin ważności szczepionki.
- Problemem jest też wprowadzanie danych do systemu gov.pl. Choć po ostatniej awarii poprawiła się znacznie szybkość działania aplikacji to i tak zajmuje to nam dużo czasu. Na pewno system wymaga uproszczenia - wyjaśnia dr Radziszowski.
O wyjaśnienia w sprawie opóźnień poprosiliśmy Agencję Rezerw Materiałowych. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że nikt dzisiaj problemów z dostawami opóźnieniami nie zgłaszał. Medycy komentują jednak, że w oficjalnych komunikatach dotyczących programu szczepień zawsze wszystko idzie tak jak powinno. Jak jest na prawdę widać jednak dopiero kiedy spojrzy się na to z perspektywy punktów szczepień.
- Ktoś zapomniał chyba w RARS (red. Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych) o tym, że zwiększenie ilości szczepień populacyjnych wiąże się z wzrostem liczby transportów do punktów szczepień. Firmy transportowe jak widać nie są w stanie podołać tak dużym ilościom zamówień. Tylko, że co najmniej od miesiąca było wiadomo gdzie i o ile więcej trzeba będzie dostarczyć szczepionek. Skrupulatnie w tym celu akceptowaliśmy, wraz z podaniem daty dostawy, oferty na szczepionki w systemie SDS - puentuje dr Radziszowski.
Na zamieszaniu z programem szczepień jak zwykle najbardziej cierpią pacjenci.
- Są już zmęczeni tą stale zmieniającą się „strategią szczepień”. Niestety spada zainteresowanie szczepieniami. Widać to dobitnie w grupie 60+, coraz mniej osób z tej grupy wiekowej chce się szczepić. Teraz dużą wolę szczepienia zgłaszają osoby w wieku 20-50 lat, no ale ”strategia nie pozwala ich szczepić”. To grupa aktywna zawodowo i mobilna, dla nich szczepienie to namiastka powrotu do normalności, no ale „strategia”... - ucina dr Radziszowski.