- W sztuce nie chodzi o to, żeby obraz był dopieszczony technicznie. Malarstwo jest sposobem wyrażania siebie. Oddaje energię osoby, która tworzy. A Alina jest bardzo energetyczną osobą - ocenia Ryszard Miłek, sądecki artysta malarz.
Przyznaje, że z lekką zazdrością patrzył, jak amatorka sztuki Alina Bożyk, przecina wstęgę, otwierając w Nowym Sączu pierwszą prywatną galerię o zagadkowej nazwie: „Alina Eskulap i Muzy”.
- Chyba nikt się w Nowym Sączu na to nie odważył. Widać energia, którą tryska Alina, pozwala jej łamać bariery i uprzedzenia - przypuszcza Miłek.
Alina Bożyk nie ukończyła żadnych szkół artystycznych. Jest pośrednikiem ubezpieczeniowym. Lata przepracowała jako pielęgniarka w sądeckim szpitalu. Teraz przechodzi na emeryturę.
- Jedni wydają swoje pożegnalne premie „jubilatki” na zagraniczne wycieczki po przejściu na emeryturę, a ja postanowiłam zainwestować w swoje nowo odkryte pasje - wyjaśnia Alina Bożyk.
Maluje dopiero od trzech lat. Zaczęła, bez żadnego przygotowania, od grafik komputerowych. Ktoś pokazał jej jak działa prosty program paint.
- Bawiłam się, malując jak dziecko. Ale to tylko były z pozoru dziecięce obrazki. Pod nimi skrywała się cała lawina moich emocji. Dla mnie to malowanie miało charakter relaksacyjny - przyznaje Alina Bożyk.
Nie sądziła jednak, że ze swoimi obrazkami przekroczy ramy ekranu komputera.
Ta prywatna arteterapia wyzwoliła w niej odwagę, choć przyjaciele twierdzą, że nigdy jej tego akurat nie brakowało. Nie tylko zdecydowała się pokazać swoje pierwsze malarskie próby, ale i publicznie czytała wiersze, które do tej pory pisała do szuflady.
- Wiersze to już pisałam w liceum. Ale wiadomo jak to jest w życiu: praca, dom, dzieci. Wydaje się, że nie ma czasu na poezję - mówi Alina Bożyk.
Dwa lata temu została prezeską Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych w Nowym Sączu. Chciała zacząć działać na rzecz amatorów sztuki, takich jak ona. - Z tą różnicą, że ja o sobie nie mogę powiedzieć jeszcze „artystka” - mówi Alina. Dla niej to słowo nie jest jednak zarezerwowane tylko dla osób, które mają artystyczne wykształcenie.
- Są artyści wyuczeni i wypracowani. W TPSP mamy rzeszę ludzi, którzy przez 30-40 lat wypracowali swój profesjonalizm. Nie można im odbierać miana artystów, tylko dlatego, że ich rodziców kiedyś nie było stać na posłanie ich do szkół artystycznych - uważa Bożyk.
„Alina Eskulap i Muzy” to galeria, w której i oni znajdą swoje miejsce. Przy ul. Jagiellońskiej, tuż obok siedziby TPSP i w sąsiedztwie profesjonalnej Małej Galerii, Bożyk chce dać schronienie wszystkim, którzy chcą rozwijać talenty. Nie tylko malarskie. W galerii planuje organizować koncerty, wieczorki poetyckie, przedstawienia, warsztaty dla dzieci.
- Już przychodzą do mnie dzieciaki ze szkoły muzycznej, pytając, czy będą mogły się tu zaprezentować - mówi Alina Bożyk.
Jej inicjatywa tak się spodobała sąsiadom mieszkającym w kamienicy przy ul. Jagiellońskiej, że znieśli do galerii swoje pianino, żeby służyło nie tylko im, ale i osobom odwiedzającym lokal.
Galeria jest otwarta od poniedziałku do piątku od godz. 11 do 19. Będzie czynna również w weekendy. W sobotę każdy może wynająć lokal na organizację własnej imprezy.
- To prywatna inicjatywa i muszę za coś opłacić czynsz - wyjaśnia Alina Bożyk, która w galerii prowadzi też swoją działalność pośrednika ubezpieczeniowego i ogłasza prywatne usługi pielęgniarskie.
W niedzielę planuje urządzać potańcówki. - Chcę wyciągnąć ludzi z domów. Ja już dawno wyrzuciłam telewizor i zaczęłam żyć pełnią życia. Każdemu to polecam - mówi Alina Bożyk.
Postanowiła nie przejmować się tym, co ludzie powiedzą, ale działać w zgodzie ze sobą. - Co nie znaczy, że nie słucham ludzi. Bo to oni namówili mnie, żeby grafiki z painta przenieść pastelą na papier, a teraz chcą nosić moje obrazy na koszulkach. To oni pomogli mi podjąć decyzję o otwarciu galerii - przyznaje Alina Bożyk.