https://gazetakrakowska.pl
reklama
18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mamie Heard, Amerykanka w Krakowie. "Mam uczniów z aż 30 krajów!"

Maria Mazurek
W International School of  Krakow uczy się dziś 208 uczniów z 30 krajów
W International School of Krakow uczy się dziś 208 uczniów z 30 krajów Anna Kaczmarz
Mamie Heard, dyrektor International School of Krakow w Lusinie pod Krakowem, która świętuje 20-lecie powstania, pracę nauczyciela zaczęła w latach 70. Uczyła w Stanach Zjednoczonych, Nikaragui, Niemczech, we Włoszech, Turcji, Uzbekistanie i na Kostaryce. Specjalizuje się w nauczaniu historii.

Co Amerykankę, która zwiedziła świat, uczyła m.in. w Stanach, Turcji, Włoszech i na Kostaryce, przywiało do Krakowa?
Miłość do tego miasta. W 1993 roku, kiedy uczyłam w szkole w Berlinie, przyjechałam tu na wakacje. Od tego czasu marzyłam, żeby tu wrócić na dłużej. Do pracy. Więc kiedy w 2011 roku pojawiła się taka możliwość, po prostu z niej skorzystałam. I wciąż jestem podekscytowana, jak wtedy gdy przyjechałam tu w 1993 roku.

Dlaczego Kraków tak przypadł Pani do gustu?
Po pierwsze, jest tu jakaś magiczna atmosfera, której nie ma w żadnym innym miejscu na świecie. A po drugie, zwiedziłam cały świat i proszę mi wierzyć, jest na nim mnóstwo miast, w których trudno się odnaleźć. W Krakowie tak nie jest. To miejsce, w którym po prostu łatwo się żyje.

To znaczy?
Ludzie są przyjaźni i pomocni oraz - co dla mnie ważne, bo nie znam polskiego - mówią po angielsku. Łatwo się dogadać. Jesteście w Unii Europejskiej, więc załatwianie spraw w urzędach i różnych instytucjach nie jest taką udręką. To miasto na tyle duże, że ma bogatą ofertę kulturalną, ale na tyle małe, że przemieszczanie się po nim nie stanowi problemu, odległości nie są uciążliwe. Choć nasza Międzynarodowa Szkoła znajduje się na peryferiach miasta, a ja mieszkam w centrum, dojazd do pracy zajmuje mi dwadzieścia kilka minut. Owszem, miasto jest trochę zakorkowane, ale da się żyć. No i ta studencka atmosfera, wielu młodych, energicznych ludzi. Zawsze porównuję Kraków do Bostonu, który jest uniwersyteckim miastem w Stanach.

Pani uczy od początku lat 70.
Tak. Zaczęłam od pracy w szkołach w Stanach. A od 22 lat jeżdżę po świecie i pracuję w międzynarodowych szkołach. Na ogół zostaję w danym państwie 5-6 lat.

Czy w szkole w Lusinie uczy się według polskiego czy amerykańskiego programu?
Ani takiego, ani takiego. Realizujemy program międzynarodowej szkoły, dostosowany do naszych potrzeb, np. oferujemy 5 godzin języka polskiego tygodniowo dla uczniów z Polski, czy też język francuski dla uczniów posługujących się tym językiem jako ojczystym. Program jest oparty na elementach programu amerykańskiego, ale też np. kanadyjskiego i brytyjskiego. W liceum jest to program matury międzynarodowej IB (International Baccalaureate). Bierzemy z różnych krajów to, co najlepsze.

Waszymi uczniami są dzieci dyplomatów?
Takie było założenie: żeby dyplomaci i zagraniczni biznesmeni przebywający w Krakowie mieli szkołę, do której mogą posłać dzieci. Szkołę, po której te dzieci będą mogły wybrać studia w swojej ojczyźnie i gdziekolwiek na świecie. International School of Krakow powstała w 1993 roku, początkowo jako filia szkoły amerykańskiej w Warszawie (American School of Warsaw), a z czasem stała się niezależną od warszawskiej placówką. I z czasem zaczęły zmieniać się też proporcje naszych studentów. Uczymy 208 uczniów ponad 30 różnych narodowości! Dzieci amerykańskie stanowią 10 proc. naszych uczniów, więcej jest Francuzów - 13 proc, ale najwięcej - właśnie Polaków.

Dlaczego Polacy płacą po kilkanaście tysięcy euro za rok szkolny u Was, gdy mogą wybrać szkołę prywatną, ale znacznie tańszą?
Myślę, że chodzi przede wszystkim o angielski, który jest u nas wykładowym językiem. Dzieci mówią ze swoimi kolegami z klasy po angielsku, podobnie z nauczycielami i od dziecka są dwujęzyczne, co otwiera im wiele furtek. Na przykład możliwości studiowania za granicą.

O co jeszcze? O to, że ich dzieci przebywając z kolegami z innych krajów, stają się bardziej otwarte na świat?
Otwarte, odważne, tolerancyjne. Tak. No i chodzi wreszcie o nasz program - on kładzie nacisk na kompleksowy rozwój ucznia. Może się wydawać, że przedmioty są podobne do tych na całym świecie - język, drugi język, przedmioty ścisłe, blok humanistyczny, muzyka. Staramy się wytłumaczyć, jak jeden przedmiot łączy się z drugim. Ile wspólnego ma np. ekonomia z historią.

Czego Polacy mogą nauczyć się z międzynarodowego systemu edukacji? Zerwania z układem "zakuj, zdaj, zapomnij"?
Trudno mi odnosić się do polskiego systemu szkolnictwa, bo nie miałam z nim nigdy wiele wspólnego. Ale myślę, że przydałoby się więcej tego kompleksowego patrzenia na naukę. Staramy się np. wytłumaczyć naszym uczniom, przed jakimi problemami stoi dziś świat. Czym jest handel ludźmi. Dlaczego to, po co sięgamy na półce w sklepie, ma wpływ na to, w jak fatalnych warunkach pracują ludzie w fabrykach w Bangladeszu, nazwijmy to wprost: w niewolniczych warunkach. Chcemy pobudzić naszych uczniów do tego, żeby sami wyciągali wnioski. Żeby patrzyli na życie przez pryzmat świata, a nie tylko jednego kraju. Żeby chcieli wiedzieć więcej.

A jak u Was wygląda system oceniania?
W szkole podstawowej stosujemy oceny opisowe, dostosowane do standardów nauczania, a w gimnazjum i szkole średniej stosujemy skalę ocen od 1 do 7, opartą na programie oceniania matury międzynarodowej. W gimnazjum uczeń otrzymuje ocenę za osiągnięcia i postęp, który uczynił (product grade) oraz za proces uczenia się i wysiłek (process grade).

Czym różnią się dzieci w Turcji, Uzbekistanie, Niemczech i Polsce?
Ja na to tak nie patrzę. To, na co kładziemy nacisk w międzynarodowych szkołach, to podobieństwa, a nie różnice. W międzynarodowych szkołach na całym świecie panuje bardzo podobna atmosfera - otwartości, tolerancji, wielokulturowości. No i wszędzie mamy tę samą misję: że kształcimy obywateli świata.

Kobiecie chyba trudno co kilka lat przemieszczać się z jednego kraju do drugiego.
Nie. Dlaczego tak pani sądzi?

Bo ludzie, a kobiety chyba szczególnie, mają potrzebę stabilizacji, posiadania domu, poczucia bezpieczeństwa.
Mój dom jest tam, gdzie jestem. Wożę z sobą najbliższych i ukochane rzeczy. Z rodziną w Stanach utrzymuję bliskie relacje, odwiedzam ich w każde wakacje. A mam za to przyjaciół na całym świecie. I nigdy nie czułam, że bycie kobietą jest dla mnie jakąkolwiek przeszkodą - czy to w karierze, czy w podróżach.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

a
aaewqw
qweqwqwq
a
aasds
eaawaaw
w
weaS
ADAS`
G
Gracjan Łabuś
A ile razy byłem u niej Na rozmowie w szkole, lol

Wybrane dla Ciebie

Karygodna sytuacja w Krakowie. Atak na pokojową manifestację. Interweniowała policja

Karygodna sytuacja w Krakowie. Atak na pokojową manifestację. Interweniowała policja

Prezes Orlenu: Celem jest uruchomienie dwóch SMR-ów do 2035 roku

Prezes Orlenu: Celem jest uruchomienie dwóch SMR-ów do 2035 roku

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska