Proszę powiedzieć jak czuje się Pan po operacji?__
Coraz lepiej. Codziennie jest jakaś poprawa. Noce przesypiam już normalnie, bo na początku był z tym problem.
Przychodził Pan do Wisły w kontrowersyjnych okolicznościach, gdy groziła Panu dyskwalifkacja. Żegna się Pan z Krakowem również w niecodzienny sposób, bo ostatni raz nawet nie zszedł Pan z boiska, a został z niego zniesiony. __
Chciałem stąd odejść jako mistrz Polski i niewiele do tego brakuje. Chciałem grać do końca, ale niestety, taki już los piłkarza, że czasami przychodzą kontuzje.
"Baszczu" odchodzi z Wisły. Co o tym myśli Bartosz Karcz? Zobacz
Było mi bardzo ciężko z tym wszystkim, ale jakoś musiałem przełknąć tę pigułkę. Teraz jest OK., czeka mnie jeszcze pożegnanie z kibicami i mam nadzieję, że w sobotę będzie fajna impreza.
Przychodząc do Wisły, spodziewał się Pan, że tak długo będzie tutaj grał?__
Chciałem osiągnąć sukcesy z Wisłą, ale też spróbować swoich sił za granicą. Później jednak wyjeżdżali koledzy, a ja zostawałem. To były jednak najpiękniejsze lata w mojej karierze. Cały czas graliśmy o najwyższe cele.
Jest coś, czego żałuje Pan z tych dziewięciu lat?
Czasami zastanawiam się, co stałoby się gdybym zachował się inaczej w tej czy innej sytuacji. Tak sobie jednak tłumaczę, że tak chciał los. Grałem w Wiśle, mam wspaniałą rodzinę, a przecież gdybym wyjechał wcześniej za granicę, różnie mogło się ułożyć.
Los, o którym Pan wspomina, chciał, żeby stał się Pan jednym z symboli Wisły Kraków.
Nigdy tak tego nie odbierałem i ciągle do mnie nie dociera, że tak jest. Statystyki jednak wskazują, że coś Wiśle dałem. To dla mnie wyróżnienie, że mogłem grać dla takiego klubu, że traktowano mnie tutaj jak swojego chłopaka.
Przed meczem z Legią pańscy koledzy na boisko wybiegli w koszulkach z numerem 4 i napisem "Legenda". Co Pan wtedy czuł?__
Bardzo się wzruszyłem. Oglądałem to w pokoju hotelowym po operacji. To był dla mnie zastrzyk energii, wspaniała chwila, za którą mogę tylko serdecznie chłopakom podziękować. To było coś porównywalnego z sukcesami na boisku. Zasłużyć na taki szacunek, to coś wspaniałego.
Pańska pierwsza myśl, gdy patrzy Pan na te 9 lat?
Trudno mówić o jednej rzeczy. Prawie całe moje piłkarskie życie spędziłem w Krakowie. Już teraz wiem, że w rozmowach będę mówił o Wiśle, że to mój klub.
Pamięta Pan swój debiut w Wiśle?
Pamiętam nawet wypowiedź trenera Lenczyka po tym meczu. Powiedział o mnie, że grałem dobrze, ale tylko do głowy. Już wtedy dał o sobie znać mój ostry temperament. A jeśli chodzi o wspomnienia z innych meczów, to jest ich mnóstwo. Dzielę je na lepsze, gorsze, dziwne czy takie, o których chciałbym zapomnieć, a jednak pamiętam.
Ten najdziwniejszy mecz, to spotkanie z Saragossą?__
To był dla mnie przełomowy mecz, bo zakończył się dla nas pomyślnie, mimo moich wyczynów. A przełomowy dlatego, bo właśnie po tym spotkaniu zawiązała się moja duża więź z kibicami Wisły.
W sobotę klub i kibice szykują dla Pana pożegnanie. Będzie wzruszenie?__
Będzie ciężko, ale będę musiał wytrzymać. Chcę kibicom gorąco podziękować i powiedzieć im, że na zawsze zostaną we mnie wspaniałe wspomnienia z tych lat w Wiśle.
Jak poradzi sobie bez Pana pański przyjaciel, Arkadiusz Głowacki?
Pytałem go o to i z tego co wiem, to bierze teraz w hotelach "jedynki" (śmiech). Ta nasza przyjaźń to fajna sprawa, bo pasowaliśmy do siebie charakterami. Na boisku i poza nim staraliśmy się uzupełniać.
Powiedział Pan kiedyś, że lata mijają, a stara gwardia ciągnie Wisłę. Teraz ta stara gwardia zaczyna się wykruszać. Jaką przyszłość widzi Pan przed zespołem?
Odchodzą starsi zawodnicy i przyszłość wydaje się rysować nieciekawie, a później wszystko się układa. Ostatnie mecze pokazały, że młodzi gracze już potrafią brać ciężar gry na siebie. Z tego co wiem, to Radek Sobolewski zostaje, młodzi nie boją się grać. Pewnie tylko trzeba będzie poszukać obrońców, bo odszedł Cleber, odchodzę ja, być może odejdzie Marcelo. Trzeba będzie się wzmocnić na tych pozycjach.
Jak widzi Pan swoją przyszłość w Atromitosie?__
Działacze tego klubu byli najbardziej zdeterminowani, żeby mnie pozyskać. Rozmawiałem z właścicielem tego klubu i wiem, że chcą stworzyć coś fajnego. Ujęli mnie też swoim podejściem do mojej osoby po kontuzji. Cały czas interesują się stanem mojego zdrowia.
Proszę powiedzieć na koniec, czy bardziej czuje Pan teraz żal, że coś się kończy, czy raczej radość, że zaczyna Pan nowy rozdział swojej kariery?__
Żal już odpłynął. Wydaje mi się, że jestem przygotowany na pożegnanie, choć tak pewnie nie jest i trochę boję się, że w sobotę się rozkleję. Cieszę się, że grałem dla Wisły do samego końca na całego. Przypłaciłem to zdrowiem, ale niczego nie żałuję. No, może tylko tego, że nie udało mi się awansować do Ligi Mistrzów.