https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mariusz Jop: Czujemy duże rozczarowanie, bo punkty nam są bardzo potrzebne

Bartosz Karcz
Po remisie 1:1 Wisły Kraków ze Stalą Rzeszów dużo bardziej z takiego wyniku zadowolony był trener gości Marek Zub niż szkoleniowiec wiślaków Mariusz Jop. I trudno się dziwić, bo dla „Białej Gwiazdy” to bardziej strata dwóch punktów niż zysk jednego, a dla rzeszowian cenna zdobycz.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Mariusz Jop na pomeczowej konferencji powiedział: - Na pewno jak remisuje się u siebie, to jest rozczarowanie, jest niedosyt. I takie uczucia są w nas dzisiaj po meczu. Myślę, że generalnie nieźle zaczęliśmy to spotkanie. Stal czekała gdzieś na swoje szanse w kontrataku. Jedną z takich kontr zamienili na bramkę. Było tam oczywiście dużo w tym przypadku, natomiast tę bramkę udało im się strzelić. Później piękna bramka „Zwolaka”. Do przerwy mamy remis i w drugiej połowie kilka sytuacji, których nie umieliśmy zamienić na gole. Niestety, czasami są takie dni, gdzie piłka zamiast wpadać od słupka do bramki, wypada gdzieś w pole karne. Dzisiaj był ten dzień, gdzie było nam trudno o tę drugą bramkę. I tak jak mówiłem, na pewno czujemy duże rozczarowanie, bo te punkty nam są bardzo potrzebne.

Trener Wisły był pytany o straty jego zespołu oraz o to, czy Stal była tym zespołem, który najbardziej „postawił się” drużynie „Białej Gwiazdy”, odkąd stery przejął Jop. Ten odpowiedział: - Nie powiedziałbym, że to był mecz, w którym było bardzo dużo niedokładności, bo były mecze, gdzie tych strat własnych mieliśmy zdecydowanie więcej. Natomiast jeżeli chodzi o Stal, to tak, my wiedzieliśmy, że to jest zespół, który jest intensywny, który dobrze pracuje, jest niezły w pojedynkach. W obronie niskiej czasami byli bardzo płasko i w ataku pozycyjnym nie jest łatwo kreować sytuacje. Czasami trochę przeszkadzaliśmy sami sobie w polu karnym, gdzie jeden drugiemu zdejmował piłkę lecącą w jego kierunku. Po stałych fragmentach mieliśmy też kilka dobrych sytuacji, które powinniśmy zamienić - chociaż jedną z nich - na bramkę. Natomiast tak, budowanie ataku pozycyjnego to jest proces trudny i dzisiaj kilka razy się przedostaliśmy w bocznych sektorach i szukaliśmy tych rozwiązań. Czasami zabrakło trochę dokładności, czasami zabrakło, tak jak mówiłem, gdzieś tam sobie przeszkodziliśmy w polu karnym. Tak jak mówiłem wcześniej - jest rozczarowanie, nie strzelamy bramek, nie zamieniamy tych sytuacji na bramki, to niestety, nie zdobywamy trzech punktów, bo rywal gdzieś ma jedną sytuację tak naprawdę do zdobycia gola, którą zamienia na bramkę.

Nawet jeśli mówić o pechu, to stracone punkty z takich meczów w końcowym rozrachunku mogą Wisłę dużo kosztować. Zgadza się z tym jej trener: - Oczywiście, stracone punkty... Ich gdzieś może później brakować, natomiast ja w tym momencie się jakoś specjalnie na tabeli nie skupiam, bo jeszcze dużo przed nami jest. I tak jak się nie skupiałem, zaczynając tutaj pracę, tak samo nie skupiam się teraz. Myślę, że to czas na takie podsumowanie będzie jakby dla mnie na koniec tego roku. I wtedy spojrzymy w tabelę i zobaczymy, jaki zespół miał dorobek po pracy mojej tutaj jako pierwszego trenera. Więc na takie podsumowania szersze to myślę, że przyjdzie jeszcze czas. Natomiast oczywiście, każde stracone punkty... Finalnie na koniec może ich brakować. To jest jakby dosyć naturalna sprawa.

Zapytany na koniec o zmianę Bartosza Jarocha, a konkretnie czy ona była spowodowana jakimś urazem, problemami piłkarza, trener Wisły mówi: - Nie, w trakcie przygotowań nie miał. Sygnalizował, że czuje lekko zmęczony mięsień dwugłowy. Jutro będzie miał badania. O 11 jest umówiony z lekarzem, tak samo jak „Zwolak”, który też tam gdzieś w końcówce łapał się za mięsień dwugłowy, więc zobaczymy jutro. Nie wygląda to na jakieś groźne sytuacje, na jakieś groźne urazy. Raczej prewencyjne zachowanie zawodników.

Marek Zub: Trzeba było liczyć na pewną dozę szczęścia

Na początek trener Stali Marek Zub powiedział: - Powiem tak bardzo typowo - ważny dla nas punkt. Zdawaliśmy sobie sprawę, że będzie o niego trudno, patrząc na ostatnie wyniki i sposób, w jaki Wisła prowadzi swoją grę w ostatnim czasie. Zdawaliśmy sobie doskonale sprawę, że trzeba będzie tutaj, jak to się często mówi w takiej sytuacji, pocierpieć w defensywie. No i szukać swoich szans w kontratakach, stałych fragmentach gry. Scenariusz został zrealizowany. W związku z tym w tej końcówce rundy, w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy i patrząc na formę Wisły, która zdecydowanie pokazuje, że jest klasowym zespołem i początek sezonu na pewno nie był w jej wykonaniu udany. W końcowej fazie rundy nabrała rozpędu i tym samym ten punkt, o którym w tej chwili mówię, jest dla nas bardzo cenny. Przygotowywaliśmy się dokładnie do tego, co się działo na boisku. Na pewno trzeba w takiej sytuacji liczyć na pewną dozę szczęścia, chociaż rzadko używam tego określenia w piłce, bo uderzenie w słupek, czy wybicie piłki przez obrońcę z linii bramkowej, jest po prostu niewykorzystaną sytuacją. Co ciekawe, ta taka najbardziej korzystna wydaje mi się sytuacja miała miejsce praktycznie w ostatnich sekundach meczu i mogła przechylić szalę zwycięstwo na korzyść Wisły, ale to też była niewykorzystana sytuacja przez gospodarzy, dająca nam ważny punkt w tej ostatniej kolejce rundy jesiennej. Także jesteśmy w sąsiedztwie Wisły w klasyfikacji I-ligowej i jak gdyby można powiedzieć, że jeżeli w tej chwili miałbym podsumować, cokolwiek po ostatniej kolejce, to uważam za dobry wynik.

Stal po bardzo dobrym początku sezonu, ostatnio nie punktowała już tak regularnie. Zapytany o te słabsze rezultaty, trener rzeszowian powiedział: - Powiem szczerze, że patrzy się przez pryzmat wyniku, natomiast ja uważam, że duże znaczenie miał dla nas kalendarz, ponieważ w tym okresie, na który przypadła nam ta - dobrze, że krótka - seria porażek, były to mecze z zespołami, które z jednej strony zdecydowanie dzisiaj, jak Termalica prowadzą w rozgrywkach I-ligowych. Z kolei trafiliśmy na dwa kolejne mecze, w których graliśmy z ubiegłorocznymi zespołami z ekstraklasy. To miało znaczenie. Mimo, że zespoły takie jak ŁKS, czy Ruch Chorzów zaczęły ten sezon bardzo nisko w tabeli, z różnych powodów, to jednak mimo wszystko ten poziom zespołu, mimo spadku na poziomie I ligi jest jeszcze dosyć wysoki. I tym zespołom potrzeba trochę czasu po takiej fazie dojścia do siebie po degradacji, po pewnej przebudowie w niektórych przypadkach, jak w przypadku Ruchu po zmianie trenera. Niemniej ten potencjał piłkarski jest i z meczu na mecz on na pewno jest bardziej wyraźny i łatwiej o punkty. Tak było w naszym przypadku, także ja nie uważam, że mieliśmy jakiś kryzys. Na pewno kryzys wynikowy, nawiązując do pierwszej fazy rozgrywek. Natomiast jeżeli chodzi o nasz zespół, to wydaje mi się, że staramy się, utrzymujemy się na określonym poziomie. Na dzisiaj daje to miejsce w środku tabeli. No i z tego na ten moment ja jestem zadowolony.

Zapytany o konkretny cel na wiosnę, Marek Zub powiedział na koniec: - Cel jest. My się chcemy znaleźć na koniec rozgrywek w „szóstce”. To jest cel bardzo konkretny i wydaje mi się realny. A co będzie dalej? Pokazuje historia ostatnich faz barażowych o ekstraklasę, że po prostu trzeba być w tej „szóstce”. Wisła zresztą ma chyba przykład sprzed dwóch lat tutaj meczu barażowego i pewnie konsekwencje do dzisiaj ponosicie. Dlatego zależy nam na tym, żeby być w „szóstce”, żeby być wśród tych zespołów, które mają szansę na awans. A biorąc pod uwagę długość rozgrywek i analizując ostatnie dwa sezony w I lidze i fazę barażową, widać wyraźnie, że absolutnie nie faworyci, nie ci, którzy dominują w rozgrywkach, bezpośrednio i łatwo awansują do ekstraklasy. Także liczymy też na to, ale przede wszystkim patrzymy na siebie. Staramy się podnosić swój poziom, a mamy nad czym pracować.

od 7 lat
Wideo

Magazyn GOL 24 - podsumowanie kolejki Ekstraklasy

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska