
5 września o 6 rano dyżurny przyjął zgłoszenie, że w rowie melioracyjnym, przy Filipowicza, leży mężczyzna. Zgłaszający próbował mu pomóc, ale sam nie dał rady.
Wysłany na miejsce patrol szybko dotarł do starszego pana, zanurzonego w cieku wodnym twarzą w dół. Miał rozcięty łuk brwiowy, a z nosa i łokcia płynęła krew. Mówił bełkotliwie, ale logicznie. Miał drgawki, co mogło świadczyć, że w wodzie znajdował się już jakiś czas.
Strażnicy wezwali na miejsce pogotowie i zaczęli go wyciągać z rowu. Niestety duża waga mężczyzny, liczne obrażenia oraz bezwład jego ciała uniemożliwiały bezpiecznie przetransportowanie go na brzeg. Na szczęście na przyjazd karetki nie trzeba było długo czekać, i po chwili, wspólnie z ratownikami udało się go wydostać.
Medycy udzielili mu pomocy i zabrali go do szpitala na obserwację.

Warszawskie nimfy
Takiego przebiegu wydarzeń nikt się nie spodziewał. Strażnicy jechali w stronę bulwarów z nastawieniem, że trzeba będzie życie ratować, a tam … rusałki.
Około 4.40 rano dwie młode dziewczyny, z rozwianymi długimi włosami wskoczyły do Wisły. Mimo, że dopiero świtało, ich „kąpiel” dostrzegł operator monitoringu. Gdy strażnicy dojechali na miejsce, dziewczyny zdążyły w tym czasie wdrapać się na pobliską barkę, skąd rozpoczęły z funkcjonariuszami lądowo-wodną wymianę zdań.
Okazało się, że są z Warszawy, i przed Wzgórzem Wawelskim poczuły się jak rusałki. Spacerowały bulwarami bez obuwia – co było wyrazem ich artystycznego usposobienia, gdy nagle zapragnęły ochłody.
Początkowo nie chciały zejść z barki, ale w miarę upływu czasu nabrały zaufania i opuściły bezpiecznie barkę.

Miała prawo jazdy, ale na... nieżyjąca kobietę
Krótka historia o tym, jak zwrócić na siebie uwagę, której w zasadzie lepiej byłoby nie zwracać. Można na przykład zaparkować auto na zakazie zatrzymywania się i do tego zablokować przejazd innym kierowcom. Na taki pomysł wpadła kobieta zostawiając swoją czerwoną toyotkę przy ul. Nuszkiewicza. Pewnie nie spodziewała się, że mieszkańcy bloku błyskawicznie zareagują, prosząc nas o pomoc.
Wydawało się, że problem szybko się rozwiąże, bowiem kierująca po chwili pojawiła się na miejscu. Niestety, okazało się, że nie będzie to takie proste. W trakcie sprawdzania prawa jazdy strażnicy dostrzegli rozbieżności pomiędzy jej wizerunkiem, a osobą widniejącą na zdjęciu w dokumencie.
Zaczęło się więc drążenie tematu, a że kobieta miała problem z podaniem imion swoich rodziców, strażnicy postanowili sprawdzić jej dane w bazie. Przecierając oczy ze zdumienia przeczytali, że prawo jazdy należy do… nieżyjącej od kilku lat innej kobiety.
Z kolei pani okazała się być kierowcą samozwańczym, nie posiadającym uprawnień do prowadzenia auta. I tu historia się kończy. Kobieta trafiła w ręce policji, a auto zostało przeparkowane przez jej partnera.

Zdarzenie tuneLOVE
Miłość nie wybiera... ani miejsca, ani czasu.
Nawet jeżeli tym miejscem jest ruchliwy rejon dworca autobusowego, a do ciszy nocnej jeszcze trochę brakuje.
Scena miłosna rozegrała się 15 sierpnia u wylotu tunelu przy ul. św. Rafała Kalinowskiego. Strażnicy wkroczyli do akcji, bo zawiadomili ich świadkowie zdarzenia. A dowodem na to, że akcja była, świadczyły chociażby leżące na chodniku damskie spodnie. Sprawa skończyła się na dwóch mandatach.