Widząc podania z tak zegarmistrzowską dokładnością, po których Kamil Majka kilka razy pędził po zdobycze bramkowe, trudno nie zapytać skąd u pana bierze się taka precyzja?
Może to kwestia doświadczenia (śmiech). Mimo młodego wieku, mam już w dorobku kilka klubów. Jeszcze za czasów moich występów w Unii Dąbrowa Górnicza, na czwartoligowych boiskach, jej trener, Dariusz Klacza, powtarzał mi, żeby w poszukiwaniu prostopadłych podań nie brnąć w ilość, lecz w jakość. Lepiej mieć ich mniej, ale dobrą skuteczność. Wydaje mi się, że to kwestia wyczucia, kiedy dobre podanie dotrze do adresata. Boisko jest jak wielki elementarz, który chyba nieźle już czytam.
Widać, że znajduje pan wspólny język z Kamilem Majką, korzystającym z pana usług.
Powiem tak, że w klubach, w których występowałem lub występuję, mam szczęście do „szatni”. Atmosfera w zespole jest dobra i to się przekłada na grę i wyniki na boisku. Inna sprawa, że przy solidnej frekwencji na treningach, z którą w rozgrywkach amatorskich bywa przecież różnie, można wiele przećwiczyć. Dobrze, że potrafimy się dobrze „sprzedać” na boisku.
Mówi się, że dobre podanie smakuje tak samo, jak gol. W pana przypadku to sportowe porzekadło znajduje potwierdzenie na boisku.
Miło mi, że kibice dostrzegają moją pracę. Jednak w grach zespołowych wiele zależy od funkcjonowania wszystkich elementów. W moim przypadku na tyle „czytam grę”, żeby drużyna miała z tego korzyści. Inni są od strzelania goli, a część od tego, byśmy ich nie tracili. I tak, choć wielu przed sezonem nie stawiało na Chełmek pod spadku z IV ligi, jesteśmy tuż za podium, mając z nim kontakt.
Jak pan trafił do Chełmka?
Pochodzę z Sosnowca. Nie ukrywam, że jednym z argumentów występów w Chełmku była osoba trenera Piotra Pierścionka, z którym już wcześniej współpracowałem. Powiedział, że potrzebuje właśnie „dziesiątki” ładującej napastników. Poza tym, odezwał się we mnie głód futbolu. W lutym 2022 zdecydowałem się z nim skończyć, skupiając się na pracy zawodowej. Ostatnim moim klubem była Unia Dąbrowa Górnicza. Jeśli jednak mogę się przydać drużynie, to raz jeszcze porwałem się do futbolu. Trener Pierścionek preferuje grę kombinacyjną, co mi osobiście odpowiada.
Ma pan za sobą występy w czwartej lidze śląskiej. W ilu klubach?
Na poziomie wojewódzkim występowałem w Unii Dąbrowa Górnicza, Sarmacji Będzin czy MRKS Czechowice-Dziedzice. W tym ostatnim klubie debiutowałem na szczeblu wojewódzkim, w wieku 18-lat.
Ma pan w swoim dorobku występy w Rekordzie Bielsko-Biała. Nie udało się wystąpić na trzecioligowych boiskach?
Były okresy, kiedy trenowałem z pierwszym zespołem. Z bielskim klubem byłem związany w czasach szkoły średniej, czyli drugiej i trzeciej klasie liceum. Występowałem głównie w rezerwach, czyli w okręgówce. Właśnie tamten okres był dla mnie najlepszy pod względem skuteczności. W jednej tylko rundzie zdobyłem dziesięć goli i zanotowałem piętnaście asyst. Czy w Chełmku uda mi się ten wynik poprawić? Jak drużyna będzie na topie, to statystyki same przyjdą, więc nie warto sobie nimi zaprzątać głowy.
W meczu przeciwko liderowi zdobył pan swoją drugą jesienną bramkę, wykorzystując karnego. To było ukoronowanie występu i wcześniejszych asyst.
Może i kibice oczekiwali, że do „jedenastki” podejdzie Kamil Majka, żeby zdobyć swoją czwartą bramkę w meczu z liderem. Jednak „Maja” we wcześniejszej, wyjazdowej potyczce przeciwko Wiślance Grabie, którą przegraliśmy 2:4, zmarnował karnego, więc wziąłem to na siebie, choć trzeba przyznać, że przy trzybramkowym prowadzeniu nie było wielkiej presji. Zawołałem, że biorę tego karnego, a kolega nie protestował.
Czy można porównać wojewódzką ligę śląską z małopolskim podwórkiem w piątoligowym wydaniu?
Moim zdaniem, kilka czołowych ekip z Małopolski poradziłoby sobie na śląskim, czwartoligowym podwórku. Jednak tutaj też trzeba solidnie popracować. Może w Sieprawiu byli zawodnicy z drugo- czy trzecioligową przeszłością, ale za to wiekowi, więc w środku pola nie było mi tak trudno. Jednak wcześniej, na Wiślance Grabie, poziom gry był wyższy i musiałem sporo popracować.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Rynek w Kętach zmieniał oblicza. Zawsze był najważniejszym placem miasta. Zdjęcia
- 65 lat temu na ulice Oświęcimia wyjechały pierwsze autobusy MZK
- Droga za miliard złotych. Ruszyła budowa S1 między węzłem Oświęcim a Dankowicami
- Karp pod różnymi postaciami był królem tej imprezy!
- Uroczystości w Bulowicach z okazji 200-lecia kościoła św. Wojciecha
Duże śniadanie nie pomaga schudnąć
