Autor: Bartosz Karcz
– Cieszę się, że tak to wszystko wyszło – mówi Michał Miśkiewicz o swojej aktualnej pozycji w drużynie. – Była rywalizacja do samego końca i na razie trenerzy na mnie stawiają. Staram się, mimo tej trudnej sytuacji, udowadniać, że stać mnie na to, żeby bronić w bramce Wisły i będę robił to dalej.
Zapytany, jaka jest atmosfera w drużynie po ostatnich niepowodzeniach i co robią piłkarze, żeby szybko poprawić sytuację, bramkarz Wisły odparł:
– Staramy się mobilizować. Każdy z nas już trochę przeżył. Jest paru starszych chłopaków, którzy zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Jest to nowa sytuacja dla wielu. Ja się w takiej sytuacji nigdy nie znalazłem. Nie pamiętam, żeby chyba nawet Arek Głowacki znalazł się w takiej sytuacji. Odkąd tutaj jest to była zawsze walka o najwyższe cele. Jest to zatem nowa sytuacja, ale trzeba się w niej odnaleźć. Jest tak źle, że możemy się już tylko odbić od dna i iść w górę. Zostało nam jeszcze parę meczów do rozegrania i trzeba wyciągnąć z tego „maksa”, w każdym meczu walczyć o zwycięstwo. Nie ma co już analizować przeciwnika, w jakiej on jest aktualnie formie, tylko wyjść i dać z siebie wszystko. Tym bardziej, że nasza liga różne przykłady pokazuje. Tak jak m.in. ostatni mecz Legii w Niecieczy, gdzie Termalica była skazywana na porażkę, a wygrała dość znacząco. Z naszym składem, który moim zdaniem ma potencjał na górną ósemkę, stać nas na o wiele więcej. Każdy ze środowiska, związanego z Wisłą na to zasługuje. My musimy do tego dążyć, żeby to widmo spadku nie doszło do nas i nie spełniło się.
– Jest to trudna sytuacja, ale nie bez wyjścia – dodaje Miśkiewicz. – To jest trzeci sezon podzielenia ekstraklasy na grupy. Przez ostatnie dwa lata mieliśmy tą komfortową sytuację, że znajdowaliśmy się w ósemce, coś się mówiło o pucharach. Ale gdy tam coś nie szło, przegrywało się, to był jednak luz psychiczny. A teraz, jeśli nie daj Boże znajdziemy się w dolnej ósemce, a niestety chyba tak może się stać, to będzie ciężko. Choć nigdy nie mów nigdy, bo jeszcze trochę meczy jest. Musiałoby się jednak super poukładać, żebyśmy awansowali do górnej części tabeli. W dolnej części są inne doznania. Przegrasz jeden mecz i wiesz, że jesteś zagrożony widmem spadku. Każdy punkt, każdy remis, każda wygrana będzie na wagę ostatecznego zwycięstwa. Trzeba zacząć już teraz, bo już teraz trzeba sobie wypracować taką pozycję, żeby w tych siedmiu końcowych meczach jakoś to poukładać i zostać na przyszły sezon w ekstraklasie. Ja innego scenariusza nie biorę pod uwagę.