- Mogła by tak stać i świecić sama sobie, gdyby nie jeden szczegół. Na położonej 8-10-metrów dalej drodze panują egipskie ciemności - mówi Stanisław Puścizna, 82-letni mieszkaniec tej wioski.
O rozwiązanie tego absurdu przedstawiciel niewielkiego sołectwa w gminie Bochnia interweniował gdzie tylko się dało. Poruszył starostwo powiatowe, Urząd Gminy, policję, a nawet samego marszałka.
- Każdy tłumaczy, że to nie jego sprawa, a przecież ktoś musi za to odpowiadać - żali się starszy człowiek, który występuje w imieniu rodziców, posyłających dzieci do szkoły w sąsiednich Damienicach.
- Boimy się, że w końcu dojdzie tu do tragedii - mówi Iwona Puścizna, matka dwojga dzieci, synowa pana Stanisława.
Mieszkańcy Cikowic są wściekli na bezczynność urzędników, którzy, ich zdaniem, bagatelizują problem.
- Przecież to jest chore, to chyba jedyny taki przypadek w Polsce, gdzie lampa zamiast drogi oświetla nam łąkę - mówi Helena Skoupy z Cikowic.
Urzędnicy Starostwa Powiatowego w Bochni, do którego należy droga, zapewniają, że oświetlenie jej leży w gestii samorządu. - Wiem o co chodzi, chciałbym pomóc, ale nie mogę, to nie jest nasze zadanie - mówi wicestarosta Tomasz Całka.
Sprawę znają także przedstawiciele samorządu gminy. - Zwróciliśmy się do zakładu energetycznego o zamontowanie dodatkowych lamp, nie ma jednak jeszcze odpowiedzi - mówi Robert Gabryel, kierownik wydziału budownictwa UG. Wszystko wskazuje na to, że mieszkańcy Cikowic muszą się uzbroić w cierpliwość. Są szanse, że ten oświetleniowy problem zostanie rozwiązany.