Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Poręby napisali książkę, wspominając w niej wojenne piekło

Magdalena Balicka
Zofia Kobielska: "Te wspomnienia nadal bolą"1 września 1939 roku miałam skończone trzy lata, a właściwie trzy lata i cztery miesiące.Jest to wiek, z którego nasza pamięć rzadko przechowuje jakieś wspomnienia. W mojej dziecinnej głowie zachowały się jednak obrazy, których nigdy nie zapomniałam. Obraz pierwszy: w naszym małym pokoju pełnym ludzi jestem skulona na łóżku wraz z siostrą, wchodzi ojciec i mówi: - Pułkownik Niewiadomski powiedział: "Franek bierz wszystko i uciekaj, bo tu nic nie zostanie". Obraz drugi: wychodzimy z domu, jest noc, ale bardzo jasna, rozświetlona księżycem, idziemy za wozem wyładowanym wszystkim, co może się przydać, za wozami krowy, dalej my (...).Nasz dom rodzinny stał tuż nad granicą między Rzeszą a Generalnym Gubernatorstwem. Od granicy dzieliło go jakieś 50 metrów. W niewielkim drewnianym domu mieszkały trzy pokolenia: moi rodzice Stanisława i Franciszek Mastalscy, babcia Rozalia Siewiorek, jej drugi mąż Antoni i rodzeństwo mojej mamy: Jan Chrząszcz i przyrodnia siostra Stefania Siewiorek.  Obecną ulicę Sokoła cały czas patrolowali niemieccy żołnierze z nieodłącznym psem. Ich sztab i dowództwo mieściło się w dworze hrabiów Szembeków (...). Przy domu nie było studni, wodę trzeba było nosić ze źródełka, które znajdowało się w olszynowym lasku po drugiej stronie granicy. Pozwolenie na jej przekroczenie miała mama i ciocia Stefania. Często w wiadrach przenosiły listy dla ludzi, którzy swoich bliskich mieli w guberni. W wiadrach nosiły też żywność (...).
Zofia Kobielska: "Te wspomnienia nadal bolą"1 września 1939 roku miałam skończone trzy lata, a właściwie trzy lata i cztery miesiące.Jest to wiek, z którego nasza pamięć rzadko przechowuje jakieś wspomnienia. W mojej dziecinnej głowie zachowały się jednak obrazy, których nigdy nie zapomniałam. Obraz pierwszy: w naszym małym pokoju pełnym ludzi jestem skulona na łóżku wraz z siostrą, wchodzi ojciec i mówi: - Pułkownik Niewiadomski powiedział: "Franek bierz wszystko i uciekaj, bo tu nic nie zostanie". Obraz drugi: wychodzimy z domu, jest noc, ale bardzo jasna, rozświetlona księżycem, idziemy za wozem wyładowanym wszystkim, co może się przydać, za wozami krowy, dalej my (...).Nasz dom rodzinny stał tuż nad granicą między Rzeszą a Generalnym Gubernatorstwem. Od granicy dzieliło go jakieś 50 metrów. W niewielkim drewnianym domu mieszkały trzy pokolenia: moi rodzice Stanisława i Franciszek Mastalscy, babcia Rozalia Siewiorek, jej drugi mąż Antoni i rodzeństwo mojej mamy: Jan Chrząszcz i przyrodnia siostra Stefania Siewiorek. Obecną ulicę Sokoła cały czas patrolowali niemieccy żołnierze z nieodłącznym psem. Ich sztab i dowództwo mieściło się w dworze hrabiów Szembeków (...). Przy domu nie było studni, wodę trzeba było nosić ze źródełka, które znajdowało się w olszynowym lasku po drugiej stronie granicy. Pozwolenie na jej przekroczenie miała mama i ciocia Stefania. Często w wiadrach przenosiły listy dla ludzi, którzy swoich bliskich mieli w guberni. W wiadrach nosiły też żywność (...). Magdalena Balicka
Siedem różnych historii, a każda przyprawia o dreszcz i wyciska z oczu czytelnika łzy wzruszenia. To dlatego, że opowiadania nie są spisane przez uczonych historyków, a prawdziwych ludzi, którzy w prosty, ale przejmujący sposób opowiedzieli swe przeżycia z czasów wojny. Efekt ich pracy można przeczytać w 46-stronicowej książce wydanej przez Stowarzyszenie na rzecz Poręby Żegoty. Publikacja została wydana w 150 egzemplarzach i jest dostępna w urzędzie miasta w Alwerni, bibliotekach i szkołach na terenie tej gminy.

- Mama często wspominała wojenne losy. Młodsze pokolenie już kręci nosem, gdy przy okazji kolejnej rodzinnej imprezy znów muszą słuchać tych opowieści - wyznaje Zofia Grondalczyk, która wraz z panem Klatką spisała wspomnienia swojej mamy Stanisławy Grzyskiej. - Dla mnie jednak to najcenniejszy skarbiec historii. Uczy szacunku nie tylko dla rodziny, która w latach 30. ubiegłego wieku przeżyła piekło, ale też patriotyzmu i pokory -podkreśla kobieta.

Gdy jej mama opowiada o wojnie, emocje są tak silne, jakby to było wczoraj. - Najbardziej przeżywa śmierć swego ukochanego kuzyna, który w kwietniu 1939 r. został powołany do wojska - wspomina. Tuż po wybuchu wojny Niemcy wzięli go do niewoli, gdzie pracował na roli. Potem poznał piękną Niemkę, w której się ze wzajemnością zakochał. -Za karę został publicznie rozstrzelany - opowiada ze łzami w oczach Zofia Grondalczyk, która historię swego krewniaka zna już na pamięć.

Zofia Kobielska była małą dziewczynką, gdy niemieckie wojska dotarły do Poręby Żegoty, w której mieszka po dziś dzień. - Gestapo już celowało we mnie i mamusię z karabinów, jednak jakimś cudem zmienili zdanie i spuścili broń. Do dziś pamiętam, jak mama mocno tuliła mnie do siebie - opowiada pani Zofia. Przed oczami ma też młodego żołnierza, który pilnując ich podczas wędrówki do innej wsi, próbował wsunąć jej do ręki suchara. - Chciał mnie wziąć na ręce, ale się nie dałam, tylko jeszcze mocniej wtuliłam w ręce matki - wspomina pani Zofia, dodając, że dopiero gdy podrosła mama powiedziała jej, że ten żołnierz zostawił w domu malutką córeczkę, podobną do niej i chciał ją przytulić, by ukoić w sercu tęsknotę za własną pociechą. - Gdybym wtedy znała jego intencję, pozwoliłabym się objąć - wyznaje starsza pani.

W jej domu opowieści o czasach wojny są pielęgnowane. - Moje dzieci i wnuki wyrosły na magistrów historii. Jestem z nich dumna, że chcą znać przeszłość, nawet tę bolesną - wyznaje kobieta. Książka, którą wydało stowarzyszenie i w której znalazło się jej opowiadanie, będzie najpiękniejszą pamiątką dla potomnych.

Książka "Nigdy i nigdzie wojny" jest plonem konkursu "Losy moje lub mojej rodziny w czasie II wojny światowej" przeprowadzonego przez Stowarzyszenie na rzecz Poręby Żegoty. Jego juror Zbigniew Klatka, szef Teatru Ludowego "Tradycja" w Okleśnej, po przeczytaniu prac konkursowych postanowił je opublikować. Znalazł sponsorów i samodzielnie zredagował książkę.

Jak powstała książka

Wszystko zaczęło się od konkursu : "Losy moje lub mojej rodziny w czasie II wojny światowej" przeprowadzonego przez Stowarzyszenie na rzecz Poręby Żegoty. Konkurs zrealizowano w ramach projektu "Aktywność Społeczna Osób Starszych" współfinansowanego przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Mieszkańcy mieli napisać wspomnienia, opierając się na przeżyciach własnych lub rodziny. Na konkurs wpłynęły cztery opowiadania. Podczas ich uroczystego odczytywania trzy kolejne osoby zdecydowały się dołączyć do "pisarzy". Zbigniew Klatka, który zasiadał w jury, postanowił znaleźć sponsorów i wydać je w formie książki wzbogaconej o zdjęcia z Ośrodka Kultury.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska