Policjanci i ratownicy WOPR o zdarzeniu zostali powiadomieni w niedzielę po godz. 17. Według zgłoszenia, na Jeziorze Solińskim za burtę łodzi wypadł człowiek. Policjanci łodzią służbową zdołali dopłynąć do cypla Werlas, gdzie dobił jacht i udzielający pomocy kuter WOPR.
Sytuacja pogodowa na jeziorze była jednak tak trudna, że policyjna motorówka nie zdołała dobić do brzegu. Pierwsze informacje od poszkodowanego policjanci musieli uzyskać przez telefon.
- Według relacji 45-letniego mężczyzny, razem ze swoim kuzynem, należącym do niego jachtem, w niedzielne popołudnie wypłynęli w rejs. Nie odstraszyła ich fatalna pogoda: mocny wiatr, fale wysokie na ponad pół metra i zacinający deszcz ze śniegiem. Mężczyzna przyznał, że przed rejsem spożywali alkohol. Badanie zgłaszającego wykazało w jego organizmie ponad promil - relacjonuje nadkomisarz Marta Tabasz-Rygiel z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.
60-letni sternik wpadł do wody, gdy byli na środku Jeziora Solińskiego. 45-latek rzucił kuzynowi koło ratunkowe, jednak upadło ono daleko od tonącego mężczyzny. Później 60-latek zniknął z oczu kuzynowi, gdyż silny wiatr zmienił kurs jachtu.
Na prośbę o pomoc natychmiast zareagowały służby ratownicze. Na miejsce oprócz policji przybyła Straż Pożarna oraz ratownicy WOPR-u. Udało się zabezpieczyć uszkodzony jacht i sprowadzić na brzeg 45-latka. Ze względu na bardzo ciężkie warunki akcję poszukiwawczą musiano przerwać na noc. Dziś rano została wznowiona.
Źródło: x-news
Follow https://twitter.com/dziennipolski\