Milena Olszewska przyszła na świat w 11-tysięcznym Czarnkowie w Wielkopolsce. Ale tuż po urodzeniu lekarze zdiagnozowali u niej tak zwany staw rzekomy, w prawej nodze, co skutkowało bardzo dużym osłabieniem kończyny. Efekt? Noga doznawała licznych złamań, nie wypełniała się szpikiem, przez co kończyna przestała w końcu rosnąć. Nie pomogło jej wiele operacji, nie pomógł przeszczep szpiku kostnego. W 1999 r., gdy miała 15 lat, ta prawa noga, która była o 30 cm krótsza od lewej, została amputowana. Jeszcze wtedy nikt nie wiedział, tym bardziej sama Olszewska, że będzie parałuczniczką. Więcej, gwiazdą tego sportu. A przecież żartowała przez łzy, że marzy by zostać lekarzem, bo chcąc nie chcąc musiała pokochać szpitale…
Jej kariera rozpoczęła się w 2007 r. Wówczas Teresa Byczkowska, dyrektorka ZS-14 w Gorzowie zapoznała ją z Alicją Bukańską, mistrzynią świata w łucznictwie osób niepełnosprawnych. – I to przez Alicję Bukańską, będąc na czwartym roku, zostałam zaproszona na konferencje dotyczącą szkolnictwa osób niepełnosprawnych. Tam poznałam innych łuczników, między innymi Małgorzatę Olejnik, Tomasza Leżańskiego oraz mojego trenera Ryszarda Bukańskiego. I po konferencji padła propozycja rozpoczęcia treningów. Spróbowałam, bo… nie umiałam wówczas odmawiać. Dość szybko okazało się jednak, że coś zaskoczyło, a w łucznictwie spodobało mi się to, że jest to sport bardzo techniczny, a dodatkowo wymaga również dużej pracy nad sferą mentalną. I tak coś, co miało być na próbę, ukształtowało moje życie – mówi obecna 37-latka, która w Gorzowie studiowała pedagogikę w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej, bo chciała pracować z niepełnosprawnymi dziećmi.
Olszewska o Gorzowie i Starcie
Olszewska śmieje się, że Gorzów miał być dla niej poczekalnią, a stał się nomen omen strzałem w dziesiątkę. Ale jej początki w parałucznictwie, jak to w życiu, okazały się trudne. Pierwszą trenerką Olszewskiej była Małgorzata Knutowicz. To dzięki niej zachwyciła się tym sportem, pokochała go od pierwszego strzału, ale z każdym kolejnym codziennym, monotonnym treningiem ten entuzjazm opadał. Początkująca niepełnosprawna łuczniczka nie potrafiła też opanować emocji towarzyszącej sportowej rywalizacji, więc ta często kończyła się płaczem. Bywało tak, że łzy z twarzy skapały jej na cięciwę, bo nie mogła wbić się w tarczę. W końcu przyjmuje się, że na opanowanie techniki w tej dyscyplinie potrzeba pięć-sześć lat… Mimo to przełom nastąpił już w 2010. Tego roku przyszła medalistka różnych imprez zdobyła pierwszy z wielu później tytułów mistrzyni Polski. A dwa lata potem była trzecią łuczniczką igrzysk paraolimpijskich w Londynie. I worek z medalami rozwiązał się. W kolejnych latach kilkukrotnie stawała na podium mistrzostw świata, a w przypadku Europy nawet na jego najwyższym stopniu, i to nieraz! Był też ponownie brąz na następnych igrzyskach, tym razem w Rio de Janeiro. Ale to nie to osiągnięcie było dla niej wyjątkowe. – To sukces, którego już nie powtórzę, czyli wywalczenie Pucharu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy, w uznaniu wybitnym osiągnięć sportowych w roku stulecia odzyskania niepodległości – przyznaje zawodniczka Gorzowskiego Związku Sportów Niepełnosprawnych Start, z którym jest związana od pierwszych strzałów.
Olszewska a niepełnosprawność
Olszewska dodaje, że dopiero w Gorzowie uświadomiła sobie, co to znaczy być osobą niepełnosprawną. Z niepełnosprawnością zetknęła się po studiach, gdy poznawała takie osoby, borykające się na co dzień z różnymi barierami. Sama do tamtej pory też nie była traktowana jako niepełnosprawna. A to z tego względu, że z niepełnosprawnością zmaga się właśnie od urodzenia i jej rodzice nigdy nie dawali jej odczuć tego, że różni się od swojego rodzeństwa. Zresztą, w Czarnkowie z powodu amputacji nogi nigdy nie spotkała się z tym, by ktoś ją wyśmiał czy też wytykał palcami.
Wielką rolę odegrała także jej wiara w Boga. To od niego, jak twierdzi, ma talent do strzelania z łuku. Już w okresie liceum oraz studiów należała do wspólnoty młodzieżowej przy parafii w Czarnkowie, a w latach 2005-2008 uczestniczyła w pielgrzymce na Jasną Górę. I co ciekawe, trasę pokonała bez protezy, o kulach. Jeszcze bardziej interesujące jest jej hobby. To epistolografia, a więc sztuka pisania listów. Sama kolekcjonuje nie tylko książki, będące zbiorami listów znanych postaci, ale również prowadzi korespondencję listowną z przyjaciółmi. Jej pasją są też lektury literatury pięknej czy kryminały. Nic więc dziwnego, że przed startami najczęściej czyta. – Zwłaszcza, że czytnik e-booków mieści się w kołczanie [futerale na strzały – przyp. autor] – uśmiecha się paraolimpijka.
Olszewska na igrzyskach paraolimpijskich w Tokio
Choć dwa lata temu wcale nie było jej do śmiechu. – Dziękujemy z Mileną opatrzności, że przełożyła przez pandemię koronawirusa igrzyska o rok. Dlatego że ona dwa lata temu wpadła w dość głęboki kryzys – nie krył Bukański. – Osiągnęła tak zwany szklany sufit. Nic nie dało się zrobić, że uzyskiwać dobre wyniki, a inni atakowali.
Postanowili więc, ze zmienią wszystko w jej treningach. – Ale to wszystko, nawet łącznie z jej sylwetką. Milena schudła 23 kilogramy – zwracał uwagę tuż przed wylotem do Tokio szkoleniowiec Olszewskiej i dodawał: – Zmieniliśmy też łuk, siedzisko czy technikę strzelania. Oczywiście, na początku były schody, ale później zaskoczyło. W tym roku Milena startowała z wyczynowcami i zajmowała na tych zawodach miejsca medalowe, czyli było dobrze. Teraz tylko trzeba liczyć na powtórkę na igrzyskach. Liczę, że będzie przynajmniej stopień wyżej niż w Rio de Janeiro. Dlatego, że Milena jest już doświadczoną zawodniczką. Zdobyła jedenaście medali na mistrzostwach świata, Europy i igrzysk paraolimpijskich, więc ona wie, jak się walczy o nie. To powinno poskutkować. A forma przyszła, bo strzela w granicach rekordów życiowych, czyli w granicach rekordów Europy. Teraz tylko kwestia dyspozycji dnia.
Olszewska na ostatnich przed igrzyskami międzynarodowych zawodach triumfowała. Miesiąc temu w Policach koło Szczecina strzeliła dwa rekordy kraju, a jej wynik był tylko o punkt gorszy od rekordu Europy. I to rezultaty uzyskane jeszcze przed kończącymi okres przygotowań do Tokio obozami w Cetniewie i Spale. No a przecież, jak przekonuje Bukański, w łucznictwie nie jest tak, że łapie się formę na jeden dzień. Ona trwa długo.
Reżim sanitarny w wypracowaniu tej dyspozycji wcale jej nie przeszkodził. – Na szczęście udało mi się tak zorganizować treningi, że nie miała przerwy w strzelaniu. Nawet jak wyjechałam na dłużej w okresie świątecznym do rodziców, to mama zorganizowała mi taki minitor w piwnicy i to tam strzelałam – przyznaje druga w światowym rankingu zawodniczka.
Sama nie zapowiada medalu, a awans do pierwszej ósemki. Ale tak samo mówiła dziewięć i pięć lat temu. I wiemy, czym się to skończyło…
Olszewska wystartuje w piątek 27 sierpnia w rundzie rankingowej w łuku klasycznym, a następnie w czwartek 2 września w 1/16 finału. Na ten dzień zaplanowany jest też ewentualny finał. Gorzowianka wystąpi także w mikscie drużynowym z Łukaszem Ciszkiem. Ta rywalizacja zacznie się od 1/8 finału dzień później. Ewentualny finał również w sobotę.
Kibicka Stali Gorzów Miss Ziemi Lubuskiej! Karolina Kulczyńs...
OBEJRZYJ TEŻ
Anna Puławska, Olga Michałkiewicz, Katarzyna Boruch - powitanie olimpijczyków AZS AWF Gorzów (igrzyska w Tokio)
Bartosz Zmarzlik ze Stali Gorzów świętuje urodziny! Tak zmie...
PRZECZYTAJ TEŻ
Sprawdź, czy zdasz test na trenera piłki nożnej
Tak mieszka mistrz Bartosz Zmarzlik. Zobaczcie jego dom i pr...
Polub nas na fb
