Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młody "bomber" spod Muszyny poddał się karze

Artur Drożdżak
Szopa, w której Kacper M. konstruował bomby
Szopa, w której Kacper M. konstruował bomby fot. CBŚ, Youtube.com
Gdy miał 14 lat skonstruował pierwszy ładunek wybuchowy. Sześć lat później, gdy został zatrzymany przez policję, był już na etapie prób zdalnego wywołania detonacji za pomocą telefonu komórkowego. Teraz 21-letni Kacper M. z Powroźnika koło Muszyny odpokutował za swoje groźne hobby. Mężczyzna dobrowolnie poddał się karze trzech lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat.

W marcu 2011 r. na trop nastoletniego bombera wpadł młodszy aspirant Adam F. z krakowskiego oddziału CBŚ. Na jednym z internetowych forów pirotechnicznych znalazł filmy, na których widać detonację ładunków wybuchowych. Policjanci ustalili dane IP komputera bombera i stwierdzili, że użytkownikiem jest mieszkaniec Powroźnika koło Muszyny, Kacper M., lat 20, kawaler.

Prokurator wydał zgodę na przeszukanie jego domu. Tam niczego podejrzanego nie znaleziono, ale w drewnianej szopie nie brakowało eksplodujących niespodzianek. Z wiaderka po farbie śnieżka wystawały dwie bomby w obudowie z tekturowej rury. Niemal wszędzie leżały mieszaniny pirotechniczne: woreczki z proszkiem w kolorze białym, czarnym i niebieskim.

Wszystko ostrożnie zapakowano i zdetonowano na poligonie. Było wielkie bum. - Nie mieliśmy pojęcia, co wnuczek robi w szopie. Myślałam, że ciągle naprawia tam swój rower - nie kryła babcia Kacpra, 74-letnia Elżbieta M. Jego matka przekonywała, że syn to dobry, spokojny chłopak. - Tylko chemią się interesował już od szkoły podstawowej - mówiła.

Niedługo potem wyszło na jaw, że Kacper M. już przed laty miał proces sądowy dotyczący produkowania ładunków wybuchowych. Pierwszą substancję wybuchową zrobił w gimnazjum. Miał wtedy 14 lat. Instrukcję znalazł w internecie. Składniki kupił w sklepie, wydał na nie w 2005 r. 13 zł 50 gr. Wymieszał je, schłodził lodem, wsadził do słoika, w pokrywce wykonał dziurę i wsunął tam lont. Ruszył nad pobliską rzekę Muszynkę. Był sam, gdy podpalił lont. Huknęło, błysnęło. Kolejny ładunek postanowił ulepszyć. Zbierał puszki. Pieniądze z ich sprzedaży wykorzystał na zakupy nowych składników. We wrześniu 2006 r. Kacper zrobił swój pierwszy zapalnik elektryczny. Użył do tego żarnika z żarówki. Znów był słoik, w nim materiał wybuchowy, lont z kabla, do którego podłączył źródło energii, czyli zwykłą baterię. Błysk, huk, słup ziemi wyleciał w powietrze. 15-letni Kacper postanowił organizować pokazy dla kolegów i koleżanek ze szkoły. Wtedy wpadł. Sąsiadka wyszła na spacer i znalazła nad rzeką jego najnowsze urządzenie wybuchowe. Na miejscu zjawiła się policja, ładunek zdetonowano, a Kacper trafił do sądu dla nieletnich, który przydzielił chłopakowi kuratora.

Po wyroku wybuchy w okolicy ucichły, a Kacper uspokoił się, zmienił. Ale po dwóch latach znów zaczęło go ciągnąć do eksperymentów z materiałami wybuchowymi. Kupował odczynniki, został jednym z administratorów portalu o tematyce pirotechnicznej i udzielał fachowych porad. - Cechuje go egocentryczność zainteresowań w fascynacji eksplozjami. Gdy coś wybucha, odczuwa satysfakcję - napiszą potem o nim biegli. Zaczął poznawać nowe materiały. Doskonalił techniki detonacji, sam konstruował zapalniki elektryczne. Nigdy nikomu nie zrobił krzywdy, ale balansował na krawędzi. Domowej roboty bomby mogły niemal w każdej chwili eksplodować. Biegli od materiałów wybuchowych stwierdzili, że "są one bardzo niestabilne już w procesie produkcji, jak i w formie gotowych materiałów wybuchowych".

Z szopą, w której Kacper M. robił bomby, sąsiaduje sześć domów. Ich mieszkańcy nie mieli pojęcia o tak wybuchowym towarzystwie. - W sumie zrobiłem do 100 ładunków wybuchowych. Ważyły od 100 g do 5 kg - nie krył przed prokuratorem. Dodał, że produkował bomby w celach edukacyjnych, doświadczalnych. Nigdy nie miał zamiaru niczego wysadzić w powietrze. Nigdy też nie udostępnił swoich bomb innym osobom, a przecież członkowie grup przestępczych pewnie byliby zachwyceni takim pomocnikiem. Kacper M. obiecuje, że już nie wróci do swojego wybuchowego hobby.

Groźni bomberzy z Małopolski

1996 r. - w Krakowie siał wtedy strach najsłynniejszy bomber z Małopolski - Sylwester A. ps. Gumiś. Podkładał ładunki w centrum Krakowa. Groził detonacjami, jeśli nie otrzyma 500 tys. marek okupu. Został zatrzymany i skazany na 5,5 roku więzienia.

2004 r. - Rafał M. ps Marki z Nowej Huty przyznał się do nielegalnego posiadania amunicji, konstruowania ładunków wybuchowych, uszkodzenia ogrodzenia fortu Grębałów oraz przechowywania bez zezwolenia substancji, z których sporządzał mieszaniny pirotechniczne, czym sprowadził niebezpieczeństwo eksplozji. Został skazany na dwa lata i sześć miesięcy więzienia.

2011 r. - zatrzymano Rafała K., który w Krakowie podłożył cztery ładunki wybuchowe i dokonał 10 podpaleń. Jego sprawa toczy się w krakowskim sądzie.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska