W marcu 2011 r. na trop nastoletniego bombera wpadł młodszy aspirant Adam F. z krakowskiego oddziału CBŚ. Na jednym z internetowych forów pirotechnicznych znalazł filmy, na których widać detonację ładunków wybuchowych. Policjanci ustalili dane IP komputera bombera i stwierdzili, że użytkownikiem jest mieszkaniec Powroźnika koło Muszyny, Kacper M., lat 20, kawaler.
Prokurator wydał zgodę na przeszukanie jego domu. Tam niczego podejrzanego nie znaleziono, ale w drewnianej szopie nie brakowało eksplodujących niespodzianek. Z wiaderka po farbie śnieżka wystawały dwie bomby w obudowie z tekturowej rury. Niemal wszędzie leżały mieszaniny pirotechniczne: woreczki z proszkiem w kolorze białym, czarnym i niebieskim.
Wszystko ostrożnie zapakowano i zdetonowano na poligonie. Było wielkie bum. - Nie mieliśmy pojęcia, co wnuczek robi w szopie. Myślałam, że ciągle naprawia tam swój rower - nie kryła babcia Kacpra, 74-letnia Elżbieta M. Jego matka przekonywała, że syn to dobry, spokojny chłopak. - Tylko chemią się interesował już od szkoły podstawowej - mówiła.
Niedługo potem wyszło na jaw, że Kacper M. już przed laty miał proces sądowy dotyczący produkowania ładunków wybuchowych. Pierwszą substancję wybuchową zrobił w gimnazjum. Miał wtedy 14 lat. Instrukcję znalazł w internecie. Składniki kupił w sklepie, wydał na nie w 2005 r. 13 zł 50 gr. Wymieszał je, schłodził lodem, wsadził do słoika, w pokrywce wykonał dziurę i wsunął tam lont. Ruszył nad pobliską rzekę Muszynkę. Był sam, gdy podpalił lont. Huknęło, błysnęło. Kolejny ładunek postanowił ulepszyć. Zbierał puszki. Pieniądze z ich sprzedaży wykorzystał na zakupy nowych składników. We wrześniu 2006 r. Kacper zrobił swój pierwszy zapalnik elektryczny. Użył do tego żarnika z żarówki. Znów był słoik, w nim materiał wybuchowy, lont z kabla, do którego podłączył źródło energii, czyli zwykłą baterię. Błysk, huk, słup ziemi wyleciał w powietrze. 15-letni Kacper postanowił organizować pokazy dla kolegów i koleżanek ze szkoły. Wtedy wpadł. Sąsiadka wyszła na spacer i znalazła nad rzeką jego najnowsze urządzenie wybuchowe. Na miejscu zjawiła się policja, ładunek zdetonowano, a Kacper trafił do sądu dla nieletnich, który przydzielił chłopakowi kuratora.
Po wyroku wybuchy w okolicy ucichły, a Kacper uspokoił się, zmienił. Ale po dwóch latach znów zaczęło go ciągnąć do eksperymentów z materiałami wybuchowymi. Kupował odczynniki, został jednym z administratorów portalu o tematyce pirotechnicznej i udzielał fachowych porad. - Cechuje go egocentryczność zainteresowań w fascynacji eksplozjami. Gdy coś wybucha, odczuwa satysfakcję - napiszą potem o nim biegli. Zaczął poznawać nowe materiały. Doskonalił techniki detonacji, sam konstruował zapalniki elektryczne. Nigdy nikomu nie zrobił krzywdy, ale balansował na krawędzi. Domowej roboty bomby mogły niemal w każdej chwili eksplodować. Biegli od materiałów wybuchowych stwierdzili, że "są one bardzo niestabilne już w procesie produkcji, jak i w formie gotowych materiałów wybuchowych".
Z szopą, w której Kacper M. robił bomby, sąsiaduje sześć domów. Ich mieszkańcy nie mieli pojęcia o tak wybuchowym towarzystwie. - W sumie zrobiłem do 100 ładunków wybuchowych. Ważyły od 100 g do 5 kg - nie krył przed prokuratorem. Dodał, że produkował bomby w celach edukacyjnych, doświadczalnych. Nigdy nie miał zamiaru niczego wysadzić w powietrze. Nigdy też nie udostępnił swoich bomb innym osobom, a przecież członkowie grup przestępczych pewnie byliby zachwyceni takim pomocnikiem. Kacper M. obiecuje, że już nie wróci do swojego wybuchowego hobby.
Groźni bomberzy z Małopolski
1996 r. - w Krakowie siał wtedy strach najsłynniejszy bomber z Małopolski - Sylwester A. ps. Gumiś. Podkładał ładunki w centrum Krakowa. Groził detonacjami, jeśli nie otrzyma 500 tys. marek okupu. Został zatrzymany i skazany na 5,5 roku więzienia.
2004 r. - Rafał M. ps Marki z Nowej Huty przyznał się do nielegalnego posiadania amunicji, konstruowania ładunków wybuchowych, uszkodzenia ogrodzenia fortu Grębałów oraz przechowywania bez zezwolenia substancji, z których sporządzał mieszaniny pirotechniczne, czym sprowadził niebezpieczeństwo eksplozji. Został skazany na dwa lata i sześć miesięcy więzienia.
2011 r. - zatrzymano Rafała K., który w Krakowie podłożył cztery ładunki wybuchowe i dokonał 10 podpaleń. Jego sprawa toczy się w krakowskim sądzie.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!