https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Młodzi lekarze nie chcą być internistami. Rezydenci wybierają specjalizacje, które dają samodzielność

Patrycja Dziadosz
Przemek Swiderski/Polskapresse
Dermatologia, ortodoncja, endokrynologia czy chirurgia stomatologiczna – to specjalizacje najbardziej oblegane przez młodych lekarzy w Małopolsce. I zarazem najbardziej dochodowe. Absolwenci medycyny nie chcą wybierać z kolei trudnych, rozległych specjalizacji, które nie dają możliwość własnej praktyki. W jesiennym naborze na internę w naszym województwie na jedno miejsce było 0,08 chętnych. - Za kilka lat zabraknie lekarzy tej specjalności. Gdyby nie medycy, którzy mają uprawnienia emerytalne, ale chcą jeszcze pracować, już teraz wiele oddziałów mogłoby przestać istnieć – alarmuje dr Lech Kucharski internista i zarazem wiceprezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie.

18 osób na jedno miejsce dermatologii i ponad 10 osób na ortodoncję – tak było w jesiennym postępowaniu kwalifikacyjnym na miejsca rezydenckie w Małopolsce (ostatnim, którego wyniki są już w pełni znane). Nikt z młodych lekarzy nie był zainteresowany angiologią, chirurgią klatki piersiowej, chorobami płuc dzieci czy też medycyną ratunkową. Niewielka jest także popularność m.in. geriatrii, hematologii, neonatologii czy patomorfologii - mimo, że są to dziedziny priorytetowe (to znaczy, że rezydenci, którzy je wybiorą, mają wynagrodzenie wyższe o kilkaset złotych). To właśnie lekarze tych specjalności są obecnie najpotrzebniejsi w systemie ochrony zdrowia w Polsce zarówno w szpitalach jak i Podstawowej Opiece Zdrowotnej. Jak podkreślają medycy również polityka MZ nie wystarczająco preferuje zdobywanie tych specjalizacji.

- Młodzi lekarze traktują czas specjalizacji jako inwestycję w siebie. Wybierają dziedziny, które będą mogli praktykować poza szpitalem – tłumaczy dr Marcin Mikos, zastępca dyrektora Szpitala Specjalistycznego im. J. Dietla w Krakowie.

Tak jest m.in. z dermatologią, która nie da się ukryć, że jest specjalizacją dochodową zwłaszcza jeśli chodzi o medycynę estetyczną, która staje się coraz popularniejsza nie tylko wśród kobiet, ale również wśród mężczyzn.

- To specjalizacja przede wszystkim ambulatoryjna, nie wiąże się z nocnymi dyżurami, trudniej też o błąd medyczny. Dermatologia zawsze cieszyła się popularnością, ale nie możemy być naiwni, medycyna estetyczna aktualnie magnesem, który przyciąga młodych lekarzy - zauważa dyrektor jednego z krakowskich szpitali.

Na ten sam problem zwraca dr Lech Kucharski.

-To, że najwięcej chętnych jest na specjalizacje bardziej dochodowe i obarczone mniejszą odpowiedzialnością, to trend ogólnoświatowy. Dlatego lekarze tuż po studiach poszukują specjalizacji w węższych dziedzinach medycyny, które zapewniają szybką samodzielność i możliwość prowadzenia własnej praktyki. Inaczej jest ze specjalizacjami, które wymagają dużego nakładu nauki, zaplecza szpitalnego np. sal operacyjnych, tu proces osiągania samodzielności jest zdecydowanie wydłużony w czasie i bardziej skomplikowany - zauważa dr Lech Kucharski.

Młodzi lekarze nie chcą terminować u królowej

Niepokojące jest natomiast małe zainteresowanie dziedzinami najpotrzebniejszymi. Mimo iż w naszym województwie najwięcej – bo aż 394 miejsc (35 z puli MZ oraz 359 z puli pozarezdenckiej) – przyznano lekarzom, którzy chcieliby zostać internistami, czyli specjalistami chorób wewnętrznych, to ostatecznie na jedno miejsce na internie było raptem 0,08 zgłoszeń.

- To bardzo trudna specjalizacja. Mówi się, że internista musi wiedzieć najwięcej i być przygotowany na każdą ewentualność, a nie idzie za tym ani wynagrodzenie, ani warunki pracy, ani prestiż. Niestety wśród wielu ludzi wciąż pokutuje, przekonanie, że internista to lekarz bez specjalizacji – dodaje dr Kucharski.

Tymczasem nie bez powodu interna nazywana jest królową medycyny.

- Internista zajmuje się diagnozowaniem i leczeniem schorzeń praktycznie wszystkich układów w organizmie człowieka. To on często stawia pierwszą diagnozę i współpracując ze specjalistami wąskich dziedzin medycyny prowadzi leczenie pacjenta z wieloma schorzeniami, monitorując jego stan i czuwając nad bezpieczną farmakoterapią – tłumaczy dr Kucharski.

Ale młodzi lekarze nie chcą terminować u królowej, bo nie widzą perspektyw i ścieżki kariery. Stąd kłopoty z kadrą na istniejących jeszcze oddziałach. Jak alarmują specjaliści, internistów wykluczono z samodzielnego funkcjonowania w Podstawowej Opiece Zdrowotnej a to dawało zdecydowanie korzystniejsze możliwości dalszej pracy po zakończeniu zatrudnienia w szpitalu.

- - Za kilka lat zabraknie lekarzy tej specjalności. Kto będzie pracował w oddziałach internistycznych czy w szpitalnych oddziałach ratunkowych? Gdyby nie medycy, którzy mają uprawnienia emerytalne, ale chcą jeszcze pracować, już teraz wiele oddziałów mogłoby przestać istnieć. W jesiennym naborze w szpitalu, w którym pracuję specjalizację z interny rozpoczął tylko jeden lekarz– alarmuje dr Kucharski.

Kolejne nabory rezydentów pokazują, że dziedziny jeszcze niedawno uznawane za prestiżowe czy elitarne, dziś stają się passe.

Tymczasem z danych przedstawionych w najnowszych mapach potrzeb zdrowotnych przygotowywanych przez resort zdrowia wynika, że w Małopolsce zawód wykonuje ok. 10 tys. lekarzy specjalistów. Połowa z nich przekroczyła już 52. rok życia, a ponad 14 proc. jest w wieku emerytalnym i zamiast przyjmować pacjentów, mogłoby odpoczywać od pracy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zdrowie

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

Z
Zbigniew Rusek
Interna na pewno wymaga rozległej wiedzy, gdyż lekarz chorób wewnątrznych musi przede wszystkim postawić trafną diagnozę (to bywa trudne), bez ktorej nie sposób zaordynować właściwego leczenia. Powinno by więcej kandydatów na internistów. Moim zdaniem, będą się nasilać głównie braki geriatrów, z uwagi na starzenie się społeczeństwa oraz fakt, że jest to jedna z najtrudniejszych specjalizacji (starzy ludzie często mają problemy z myśleniem i się 'wymądrzają", wielochorobowość oraz to, że choroby, które się normalnie leczy u młodszych pacjentów, w starości moga być "gwoździem do trumny" - np. zapalenie płuc). Uważam, że w POZ także powinni być interniści - nie tylko lekarze rodzinni. Lekarz rodzinny to optymalne rozwiązanie np, na wsi, gdzie w małym ośrodku jest tylko jeden lekarz, który musi opiekować się pacjentami od niemowlęcia po osobę w bardzo zaawansowanym wieku (czyli obejmować piediartię - o ile nawet nie neonatologię, internę i geriatrię). Także w POZ internista o wiele lepiej sobie poradzi z pewnymi specjalistycznymi chorobami (np. choroby serca) niż lekarz rodzinny, przez co w wielu wypadkach nie musiałby kierować do specjalisty.
E
Ehh
W teori tak to powinno działać ze za chwilę wzrosną zarobki internistow a spadna pozostałych,którzy beda musieli rywalizować o klienta.Tyle teori kapitalizmu i wolnego rynku a praktyka pokazuje ze najpewniej jedni utworzą kliche-monopol a drudzy załatwia doplaty,subwencje...albo wyjada do kraju,który oferując lichwe w Polsce albo nie majac zasobów wegla spekuluje uprawnieniami dla calego przemyslu energetycznego będzie w stanie zaoferować lepsze warunki medykom po drodze zaoszczędzajac na ich nie taniej edukacji.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska