https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Modlili się o szczęśliwe małżeństwo córki rabina

Lech Klimek
Kilkusetosobowa pielgrzymka Żydów z całego świata przyjechała do Bobowej, by prosić cadyka Halberstama o wstawiennictwo.

Nie wiem, czy pan wie, że tegoroczna pielgrzymka chasydów do Bobowej miała dwie intencje - mówi przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie Tadeusz Jakubowicz. - Ich przyjazd to głównie chęć odwiedzenia grobu cadyka, ale drugą intencją była modlitwa o dobre małżeństwo dla córki rabina, która niedługo wychodzi za mąż.

W środę od rana ulice Bobowej zapełniły się mężczyznami w chałatach i kapeluszach. Chasydzi z całego świata przybyli do małego małopolskiego miasteczka, by w synagodze modlić się i chwalić Boga. Następnie udali się na miejscowy kirkut, gdzie pochowany jest cadyk Halberstam. Do Bobowej przybyła również praprawnuczka zmarłego.

Przed wojną Żydzi, w większości ortodoksyjni wyznawcy judaizmu, stanowili prawie połowę mieszkańców Bobowej.
- W sprawie tegorocznej pielgrzymki chasydów do grobu cadyka kontaktował się z nami Józef Rucińki z Londynu - mówi Magdalena Górowska, nauczycielka języka angielskiego w Bobowej, która przy takich okazjach pełni rolę tłumacza.

Dla postronnego obserwatora wszystko, co działo się w okolicy bobowskiej synagogi i na kirkucie, było prawdziwą podróżą w czasie. Patrząc na zachowanie i sposób bycia chasydów, można było poczuć się dokładne jak goje przed 80 laty. Już samo przygotowanie do modlitwy, zakładanie tefilinów jest czymś fascynującym. Tu wyjaśnienie: tefiliny to dwa czarne skórzane pudełeczka wykonane z jednego kawałka skóry, w których znajdują się cztery ustępy Tory. W czasie modlitwy zakładane są na ramię i głowę. Tefilin na ramieniu umieszczany jest w pobliżu serca, aby jego pragnienia podporządkować służbie Bogu. Tefilin na głowie służy skierowaniu myśli na Torę.

Zaskakujący był również widok pożywiających się w synagodze, którzy po skończonej modlitwie zasiedli do przygotowanych stołów. Ci, dla których brakło miejsca, stali w ciasnym kręgu. Rabin dzielił ciasto na malutkie kawałeczki, do równie małych kieliszeczków nalewano białą wódkę. Z księgi odczytywano nazwiska i imiona, a wywołany podchodził i brał w dłoń przeznaczona dla niego porcję.
- Ten rytuał to takie symboliczne wzmocnienie organizmu po wyczerpującej, pełnej oddania i zaangażowania modlitwie - mówi Tomasz Pruchnicki, znawca kultury Żydów.
Jego słowa potwierdza w pełni Tadeusz Jakubowicz.
- Poczęstunek w synagodze nie jest dla nas, Żydów, czymś niezwykłym - mówi.

Na przełomie XIX i XX w. w Bobowej nauczał słynny cadyk Salomon

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska