Gorlicka prokuratura nie ma wątpliwości, że ogień podłożył brat pani Renaty, 50-letni Józef W. Gdy była w pracy, wyniósł z domu 82-letnią niepełnosprawną matkę Stefanię i rozlał w środku ropę zmieszaną z benzyną. Ogień strawił całe wnętrze budynku. Desperat ukrył się w lesie, gdzie próbował popełnić samobójstwo, raniąc się nożem. Odratowano go i aresztowano. W ubiegłym tygodniu sąd skierował go na obserwację psychiatryczną.
- Potrwa cztery tygodnie - zapowiada prokurator rejonowy w Gorlicach Tadeusz Cebo. - Biegli ocenią, czy w chwili popełnienia czynu mężczyzna był świadom tego, co robi. Józef W. usłyszał już zarzut podpalenia, za co grozi do pięciu lat pozbawienia wolności. Śledczy nie zdradzają treści jego zeznań.
Od chwili jego aresztowania, Renata Sarnecka nie ma kontaktu z bratem. Niepełnosprawną matkę umieściła w gorlickim DPS, w którym zresztą sama pracuje. Nie była w stanie zapewnić jej odpowiednich warunków do życia. Od wiosny mieszka bowiem w przyczepie campingowej, użyczonej przez mieszkańca powiatu gorlickiego.
- Muszę się pospieszyć z remontem, bo lato szybko minie, a zimy w przyczepie nie prze-trwam - wyjaśnia pani Renata. Razem z przyjacielem zrywa więc spalone tapety i odkłada pieniądze na okna. Odwiedziła kilka hurtowni, prosząc o materiały budowlane. Odzewu jednak nie było.
Pomoc zaoferowała natomiast gmina. Zaraz po pożarze ośrodek pomocy społecznej przekazał 3 tys. zł zasiłku celowego. Wójt Jerzy Wałęga oferował lokal zastępczy, ale także wymagał solidnego remontu, więc 48-latka odmówiła.
- Ze specjalnego konta dla pogorzelców wygospodarowaliśmy 10 tysięcy złotych, za które będzie można zrobić centralne ogrzewanie i prace przy instalacji wodnej i kanalizacyjnej - mówi Jerzy Wałęga.
Gmina zaoferowała też pomoc prawną. Dom pani Renaty był ubezpieczony na 150 tys. zł. Ubezpieczyciel nie wypłacił jednak pieniędzy, powołując się na fakt, że podpalacz był zameldowany pod tym samym adresem. - Zorientujemy się czy można odzyskać choćby część pieniędzy z ubezpieczenia - zapowiada wójt.
Od początku pogorzelcom stara się pomóc przyjaciółka pani Renaty, Irena Zawirska. Gdy w "Krakowskiej" podaliśmy jej numer telefonu, ludzie zaczęli proponować meble, telewizory i sprzęt AGD. - Najpierw trzeba wyremontować dom, potem można go urządzać - zauważa pani Irena. - Dlatego szukamy przede wszystkim materiałów budowlanych.
Kto chce pomóc w remoncie spalonego domu w Moszczenicy, może dzwonić na nr pani Ireny 604 224 029.
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!