Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Myślec. Rzucił się na ratunek sąsiadki

Redakcja
- Wiedziałem, że sąsiadka jest w domu. Chciałem jej pomóc - mówi Adam Markiewicz. Podkreśla, że nie czuje się bohaterem
- Wiedziałem, że sąsiadka jest w domu. Chciałem jej pomóc - mówi Adam Markiewicz. Podkreśla, że nie czuje się bohaterem Alicja Fałek
Adam Markiewicz z pomocą sąsiada próbował uratować panią Janinę. Strażacy są pełni podziwu. Bez masek tlenowych, w kłębach dymu podjęli kilka prób, nie zdołali jednak ocalić życia 80-latki.

Prokuratura bada przyczyny niedzielnego pożaru, w którym zginęła 80-letnia mieszkanka Myślca nad Popradem. Dym wydobywający się z domu samotnie mieszkającej pani Janiny zauważyli w niedzielny poranek dwaj sąsiedzi, którzy wracali z kościoła. To oni zaalarmowali Adama Markiewicza, mieszkającego najbliżej starej kobiety. Wezwali straż pożarną i ruszyli na pomoc sąsiadce.

- Niestety kobieta nie przeżyła pożaru - mówi Waldemar Starzak, prokurator rejonowy w Nowym Sączu. - Wyjaśniamy okoliczności i przyczyny tego tragicznego w skutkach zdarzenia.

Paweł Motyka, zastępca komendanta PSP w Nowym Sączu chwali bohaterską postawę mężczyzn, którzy chcieli wyciągnąć kobietę z płonącego domu.

Ruszyli na ratunek

Kłęby dymu nad domem pani Janiny pierwszy zauważył Jan Zygadło, mieszkaniec Myślca koło Starego Sącza. - Od razu się zorientowałem, że to nie dym z komina - podkreśla pan Jan. - Dlatego z kolegą, z którym wracałem z kościoła, pobiegliśmy do Adama Markiewicza, najbliższego sąsiada. Jego żona od razu zadzwoniła po straż pożarną.

Mężczyźni uznali, że nie ma minuty do stracenia, nie czekając więc na ratowników postanowili działać. Podejrzewali, że w domu może być sąsiadka. Nie pomyśleli nawet, że i oni mogą zostać poparzeni. Adam Markiewicz solidnym kopniakiem wyważył zamknięte od wewnątrz drzwi chatki. - Zobaczyliśmy kłęby czarnego dymu, ale ognia nie było - opowiada pan Adam. - Wszedłem do środka razem z sąsiadem. Nic nie było widać. Dym i smród były nie do zniesienia.

Wyszli na zewnątrz i wtedy Markiewicz wpadł na pomysł. Pobiegł do swojego domu po foliowy worek, który posłużył mu za prowizoryczną maskę tlenową. Tak wyposażony wszedł ponownie do zadymionego domu. - Łatwiej mi się oddychało i więcej widziałem - relacjonuje mężczyzna. - W pierwszym pomieszczeniu sąsiadki nie było. Drzwi do drugiego były zamknięte. Jakby ktoś podpierał je od środka.

Na zmianę z drugim sąsiadem podejmowali próbę otwarcia drzwi. Wtedy nadjechali strażacy i wyciągnęli staruszkę z domu. Nie żyła.

Zabił ją czad?

Śledczy zarządzili wykonanie sekcji zwłok 80-latki. Chcą wiedzieć, co było bezpośrednią przyczyną śmierci kobiety. Ważne będzie określenie stężenia tlenku węgla we krwi zmarłej.

- Kobieta była poparzona, ale widoczne na jej ciele rany nie mogły spowodować jej śmierci - podkreśla prokurator.

Staruszka prawdopodobnie próbowała wydostać się z zadymionego pokoju. Leżała przy drzwiach, dlatego sąsiedzi nie mogli ich otworzyć. Nie wiadomo kiedy ogień zaczął się tlić. Najpewniej nad ranem.- Podejrzewamy, że doszło do zwarcia w przedłużaczu, do którego podłączona była lampka nocna - mówi Waldemar Starzak.

Sąsiedzi, którzy bywali w domu pani Janiny przyznają, że w przepalonym rogu budynku stała lampka. - To straszne nieszczęście. Słyszy się o pożarach od pieca, ale żeby od gniazdka? - nie może się nadziwić Maria Marczyk. - Janina była wesoła, uczynna i lubiana. Mimo swojego wieku, pełna sił. Mogła jeszcze pożyć - ubolewa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska