Karierę w prasie zaczynała od stanowiska korektorki. Szybko jednak ją doceniono i zaproponowano pracę w dziale dodatków specjalnych do „Dziennika Polskiego”. I tak przez lata królowała na piątym piętrze „Krążownika” Wielopole pisząc o wyposażeniu wnętrz, kwiatach, zieleni i przyrodzie.
Potem zaczęła specjalizować się w służbie zdrowia i ta stała się jej domeną. Znała w Krakowie wszystkich, którzy w tym świecie znaczą coś więcej. Jej rozmowy z profesorami nauk medycznych, dyrektorami placówek służby zdrowia, lekarzami, pielęgniarkami czy ratownikami zawsze były pełne szacunku do zawodu, choć nigdy nie pozwoliła zbyć się okrągłymi zdaniami. Dobrze przygotowana do rozmowy, drążyła temat do wyczerpania.
Była niezwykle rzetelną i skrupulatną w swojej pracy. Jej teksty były starannie przemyślane; nic nie trzeba było w nich zmieniać, nie można jej było „złapać” choćby na zwykłej literówce. Była niezawodna. Gdy w ostatniej chwili trzeba było przygotować do druku jakiś tekst, oczywiście można było liczyć na Dorotę. 26 października w ostatniej drodze towarzyszyła jej rodzina, bliscy oraz przyjaciele, koleżanki i koledzy z „Dziennika Polskiego” i „Gazety Krakowskiej”
Żegnaj Dorotko! Żal, że tak szybko odeszłaś. Będzie nam Ciebie bardzo brakowało. Zapamiętamy Cię zawsze uśmiechniętą, zawsze życzliwą i skorą do pomocy innym.
Ale Dorota kochała nie tylko ludzi, troszczyła się także o zwierzęta. Żal Twojego pieska przygarniętego z azylu, bo już nigdy nie zabierzesz go na spacer - ileśmy się nasłuchali w redakcji o jego figlach.
