Małe punkty oferują różnoraki asortyment - od pieczywa poprzez okulary słoneczne, skarpetki, zabawki dla dzieci, kwiaty, a na kebabie skończywszy. - Powoli Poronin zaczyna przypominać targ na Gubałówce, gdzie można znaleźć wszystko i nic - mówi pan Waldemar.
- A mnie się podoba. Przynajmniej nie musimy jeździć do Zakopanego, by zjeść kebab czy kupić pamiątkę. Poza tym wydaje mi się, że takie stragany to już taki koloryt turystycznych miejscowości w Polsce - mówi Monika, turystka z Poznania.
Jednak miejscowi radni też uważają, że te budynki szpecą wieś. - Rzeczywiście, te obiekty nie do końca są estetyczne - mówi Maciej Chowaniec, radny gminny z Poronina. Mówi, że sami prowadzący biznes w tym miejscu zwracali się do niego z pytaniem, co mają zrobić, żeby ich stragany mogły dalej tam stać.
Sprawą zajął się także miejscowy urząd. - Na wniosek rady Urząd Gminy wystosował pisma z pytaniami dotyczącymi tych punktów. Trafiły one do sanepidu, starostwa tatrzańskiego, nadzoru budowlanego, a także do straży gminnej - wylicza Bronisław Stoch, wójt gminy Poronin. We wszystkich odpowiedziach padło stwierdzenie, że stragany stoją legalnie, serwują kontrolowaną żywność, nie zanieczyszczają środowiska, a także nie grożą zawaleniem się.
- Ale aspekt estetyczny to co innego. Mogłyby nieco lepiej wyglądać, a przede wszystkim być dostosowane do otoczenia. Te obiekty stoją jednak na gruntach prywatnych. My więc nie za bardzo mamy wpływ na ich wygląd - mówi Stoch.
Stragany prowadzą osoby spoza samego Poronina - część handlarzy to mieszkańcy gminy, ale także osoby zupełnie spoza tego terenu.
- Chcemy zwrócić się do nich z prośbą, by zgodzili się ujednolicić te swoje miejsca pracy, tak by centrum naszej miejscowości nabrało atrakcyjniejszego wyglądu - przyznaje wójt. - To, czy się nam uda, zależeć już będzie od nich samych. Szef gminy zaznacza, że właściciele straganów nie mają co liczyć na wsparcie finansowe gminy jeśli chodzi o ichy wymianę. - Z publicznych pieniędzy nie możemy dotować prywatnego interesu - wyjaśnia Stoch.
Mało prawdopodobne wydaje się wobec tego, by właściciele budek z własnej woli zgodzili się wyłożyć po kilka tysięcy złotych na ich remont.
Kłopoty innych
W Zakopanem najbardziej widać handlowy chaos na Gubałówce i pod skocznią.
Na szczycie Gubałówki niemal każdy stragan wygląda inaczej. Kupić tam można wszystko - od drewnianych pamiątek góralskich po różowe majtki. Targowisko ciągnie się przez ok. 2-3 kilometry. Pod skocznią zaś wyrosło już niemal małe wesołe miasteczko handlowo-grillowe. Władze miasta, by odgrodzić się od tych straganów, postawiły drewniany płot wzdłuż chodnika. Niewiele to dało, a może nawet pogorszyło sytuację. Teraz budynki, które stoją na prywatnych terenach, połączyły się wspólnym podestem na odcinkach po kilkanaście metrów i stworzyły swoisty pasaż handlowy.
Z kolei w Bukowinie Tatrzańskiej bazar tworzy się na Klinie.
Tam budki powstają wokół całego ronda. Najwięcej ich jednak jest przy skręcie w stronę Łysej Polany. Tamtejsi górale również na swoich straganach oferują turystom, czego tylko dusza zapragnie - oprócz oscypków na ciepło można np. zjeść kebab czy hamburgera.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+