- Przed nami osiemnasta edycja Festiwalu Muzyki Filmowej. Jej hasło to „City Of Stars”. Co je zainspirowało?
- Po pierwsze to oczywiste nawiązanie do „La La Land” – filmu i koncertu, który w tym roku zagości w Tauron Arenie z muzyką na żywo. Zdobył on aż dwa Oscary za ścieżkę dźwiękową – za najlepszą muzykę i najlepszą piosenkę. Ale to także opowieść o Krakowie jako mieście gwiazd – tych, które do nas przyjeżdżają, i tych, które stąd pochodzą.Przez 18 lat FMF gościł największe nazwiska światowej muzyki filmowej: Hansa Zimmera, Elliota Goldenthala, Joe Hisaishiego, Tan Duna, Howarda Shore’a, Giorgio Morodera, Daria Marianellego, Alberto Iglesiasa czy Jana A.P. Kaczmarka – naszego niezapomnianego przyjaciela. Dlatego „City of Stars” to nie tylko o muzyce – to o miejscu, które świeci światłem talentów, relacji i wrażliwości.
- Festiwal otworzy projekcja „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Wojciecha Jerzego Hasa w Filharmonii Krakowskiej. Jak zabrzmi soundtrack Krzysztofa Pendereckiego w wykonaniu Małych Instrumentów?
- „Rękopis znaleziony w Saragossie”to nie tylko perła polskiej kinematografii, ale i dzieło o ogromnym znaczeniu dla światowego kina – o jego wpływie mówił wielokrotnie choćby Martin Scorsese. Musieliśmy więc wziąć pod uwagę zarówno eksperymentalny charakter filmu, jego złożoną strukturę narracyjną, jak i wyjątkową warstwę dźwiękową. Muzyka Krzysztofa Pendereckiego, która powstała specjalnie do tego filmu, jest równie radykalna i genialna. Łączy awangardowe brzmienia z cytatami z muzyki barokowej i renesansowej, budując niepokój, ale też subtelnie ironizując. W aranżacji na Małe Instrumenty i orkiestrę kameralną – kompozycje te zabrzmią inaczej, świeżo, z odrobiną dystansu, ale bez utraty ducha oryginału.

Kultura i rozrywka
- W tym roku Kraków odwiedzi libański kompozytor Gabriel Yared – i jemu poświęcony będzie koncert monograficzny w Filharmonii Krakowskiej. Czym wyróżniają się jego soundtracki?
- Gabriel Yared to kompozytor o wyjątkowym wyczuciu narracji i emocji. Jego muzyka cechuje się klasycznym warsztatem, przejrzystością formy i umiejętnością budowania dramaturgii w ścisłej relacji z obrazem. Jednocześnie, w wielu jego pracach słychać wrażliwość na brzmienia etniczne, zwłaszcza subtelnie wplecione elementy muzyki bliskowschodniej, co stanowi wyraźny ślad jego libańskich korzeni. To właśnie za tę oryginalność, umiejętność łączenia klasycznej szkoły z autorską narracją i wrażliwością kulturową, Gabriel Yared odbierze w Krakowie Nagrodę Kilara 2025 – wyróżnienie przyznawane twórcom, którzy wypracowali własny, rozpoznawalny język muzyczny i pozostają wierni swoim wartościom estetycznym.
- Dużą część międzynarodowej gali FMF w ICE Kraków wypełni muzyka argentyńskiego twórcy Gustavo Santaolalli. Jego zaproszenie to efekt udanego soundtracku do niezwykle popularnego serialu „The Last Of Us”?
- Muzyka do „The Last of Us” – najpierw do gry, a później serialu – rzeczywiście przypomniała światu o wyjątkowym stylu Santaolalli i otworzyła jego twórczość na nową, młodą publiczność. Ale Santaolalla to kompozytor niezwykle wszechstronny. Dwukrotnie nagrodzony Oscarem – za muzykę do filmów „Tajemnica Brokeback Mountain” (2006) Anga Lee oraz „Babel” (2007) Alejandra Gonzáleza Iñárritu – wniósł do kina bardzo rozpoznawalny, osobisty styl. Jego partytury są minimalistyczne, często oparte na gitarze, instrumentach akustycznych i oszczędnych środkach wyrazu. Siła muzyki Santaolalli tkwi w jej emocjonalnej szczerości i spójności z opowiadaną historią.
- Podczas gali nie zabraknie utworów Frederikke Hoffmeier do głośnej „Dziewczyny z igłą”. Hoffmeier jest dobrze znana na eksperymentalnej scenie jako Puce Mary. Co sprawiło, że jej industrialna elektronika tak dobrze sprawdziła się w tym filmie?
- Frederikke Hoffmeier to artystka zupełnie wyjątkowa. Od lat uznawana jest za jedną z najciekawszych postaci europejskiej sceny eksperymentalnej. Jej muzyka to złożona, niepokojąca mieszanka noise’u, dronów, elementów muzyki elektroakustycznej i industrialnej. Nie jest to dźwięk, który łagodzi – to dźwięk, który konfrontuje. Właśnie dlatego tak doskonale sprawdziła się jako autorka muzyki do „Dziewczyny z igłą”. Film Magnusa von Horna opowiada o cielesności, kontroli, obsesji – i potrzebował ścieżki dźwiękowej, która nie tyle opisuje, co wchodzi pod skórę. Hoffmeier potrafi operować niepokojem i napięciem bez potrzeby narracyjnego podpowiadania widzowi, co powinien czuć.
- W ramach gali zaprezentowane zostaną specjalnie zamówione na FMF kompozycje Bartosza Chajdeckiego i Piotra Lucewicza. Co zdecydowało o wyborze akurat tych twórców?
- Obaj kompozytorzy to znakomici przedstawiciele polskiej muzyki filmowej średniego pokolenia – twórcy, którzy od lat konsekwentnie budują swoją pozycję na rynku, a przy tym mają już wyraźnie rozpoznawalny styl. Ich obecność w programie gali to nie tylko decyzja artystyczna, ale też element strategii promowania naszych „muzycznych diamentów” w międzynarodowym kontekście, który daje FMF. Zamówione na festiwal utwory obu kompozytorów będą miały światowe prawykonania podczas gali. To nie tylko gest uznania wobec ich dotychczasowej pracy, ale też wyraz naszej ambicji – by pokazywać światu, że Polska ma twórców na najwyższym poziomie.
- Nie zabraknie również podczas tegorocznego FMF wielkiego widowiska w Tauron Arenie – a będzie to jak wspomniałeś „La La Land In Concert”. Trudno było sprowadzić show Justina Hurwitza do Krakowa?
- Rozmowy o zaproszeniu Justina Hurwitza do Krakowa pojawiały się w ostatnich latach przy różnych okazjach, ale nigdy nie było do końca jasne, czy i kiedy ten moment nadejdzie. Z drugiej strony – Hurwitz od dawna interesował się Polską, znał FMF i wielokrotnie dawał do zrozumienia, że chętnie odwiedziłby nasz festiwal. Ostatecznie zadecydowały jednak nie przypadek ani kalendarz, ale profesjonalne i osobiste zaangażowanie mojego zespołu. To moje wspaniałe współpracowniczki z FMF – Anna Lach i Marta Nawrocka – spotkały się z Hurwitzem w Santa Cruz, gdzie odbyły z nim długą rozmowę, omawiając wszystkie warunki artystyczne i produkcyjne. Ich bezpośredni kontakt, zaufanie i zaangażowanie sprawiły, że udało się dopiąć ten projekt do końca.
- W tym roku po raz pierwszy centrum festiwalowe będzie się mieścić w kompleksie Fabryczna 13. Tam też odbędzie się wiele bezpłatnych imprez towarzyszących. Jak doszło do tej współpracy?
- Współpraca z Fabryczną 13 to efekt bardzo otwartej i partnerskiej postawy gospodarzy tego miejsca, którzy zaproponowali nie tylko przestrzeń, ale też pełne zaangażowanie w ideę festiwalu. Ich hojna i gościnna oferta – obejmująca zarówno dostęp do przestrzeni, ale także współorganizację wydarzeń, zaplecze techniczne, strefy gastronomiczne i relaksu – pozwoliła nam przenieść festiwalowe centrum do jednej, spójnej lokalizacji. To miejsce od piątku 30 maja do niedzieli 1 czerwca będzie prawdziwym sercem FMF – z koncertami elektronicznymi, spotkaniami z artystami, panelami branżowymi, warsztatami i strefą dla publiczności.
- Na Fabrycznej 13 odbędzie się darmowy koncert Zamilskiej i Wojtka Urbańskiego pod hasłem AlterFMF. Skąd pomysł na taką nową formułę w ramach festiwalu?
- Od początku istnienia FMF zależało nam, żeby prezentować nie tylko monumentalne koncerty orkiestrowe, ale też bardziej eksperymentalne formy muzyki filmowej i ilustracyjnej – takie, które wychodzą poza klasyczne ramy i operują dźwiękiem w sposób nowoczesny, autorski, często z pogranicza elektroniki, ambientu czy muzyki performatywnej. Tegoroczna edycja AlterFMF to spotkanie dwóch kontrastujących światów. Z jednej strony Zamilska – artystka silnie związana z polską sceną elektroniczną i alternatywną, której kompozycje są surowe, intensywne, rytualne. Z drugiej strony Wojtek Urbański – producent i kompozytor, którego muzyka, choć równie nowoczesna, opiera się często na bardziej filmowym idiomie, z silnym zmysłem narracyjnym, przestrzenią, brzmieniem na pograniczu elektroniki i akustyki.
- Aż w trzech miejscach Krakowa odbywać się będą podczas FMF seanse plenerowe. To ważne, aby festiwal wychodził w miasto?
- Zdecydowanie tak – uważam, że współczesne festiwale mają nie tylko prezentować kulturę, ale też realnie poruszać miasto, zmieniać je, testować jego możliwości. W tym sensie kino plenerowe to coś więcej niż tylko seanse pod chmurką – to sposób na odzyskiwanie i ożywianie przestrzeni publicznej poprzez wspólne doświadczenie kultury. Wychodzenie poza centrum miasta – co w tym roku robimy bardzo konsekwentnie – nie jest tylko logistyką, to świadomy wybór. Strategia kulturalna Krakowa zakłada decentralizację wydarzeń, animowanie nowych przestrzeni, włączanie mieszkańców z różnych dzielnic. Nie chcemy zagęszczać Rynku Głównego – chcemy animować Grzegórzki, osiedla i rejony mniej oczywiste. To część naszej misji.
- Tegoroczną edycją żegnasz się z dyrektorowaniem FMF i przekazujesz go Agacie Grabowieckiej. Jesteś zadowolony z tego, jaką pozycję festiwalu udało ci się zbudować w ciągu tych minionych 18 lat?
- To moment bardzo osobisty, pełen emocji i wdzięczności. Z jednej strony – tak, czuję satysfakcję i spełnienie, bo udało się zbudować międzynarodową markę, która jest dziś rozpoznawalna w świecie. Ale z drugiej – to nie koniec drogi, bo przed FMF-em nadal wiele wyzwań, a przestrzeń, którą przez te 18 lat wspólnie stworzyliśmy, będzie się nadal rozwijać. Ale jestem spokojny o przyszłość festiwalu. Agata Grabowiecka to menedżerka europejskiego formatu – świetna programerka, doświadczona liderka z ogromną wiedzą i zaufaniem branży filmowej. Trzymam za nią mocno kciuki. I choć już nie na scenie, będę zawsze blisko – na wyciągnięcie ręki.