Dlaczego przenosicie klub z Rynku na Kazimierz?
- W pewnym momencie stwierdziliśmy, że nie potrzebne nam tak duże miejsce. To było ponad 400 metrów kwadratowych w podziemiach, za które trzeba było płacić horrendalny czynsz. Po koncertach większość ludzi wychodziła i wszystko skupiało się w pomieszczeniu wokół baru. Na palcach jednej, no, dwóch rąk można podliczyć te wieczory, kiedy wszystkie pomieszczenia były wykorzystane.
To dziwne: wydawałoby się, że do lokalu przy samym Rynku zawsze ktoś wpadnie.
- No tak, zawsze ktoś wpadał. Najczęściej ludzie pytali, czy można skorzystać z toalety (śmiech). Kiedy indziej po lokalu ganiali rozebrani do naga Anglicy. Kilka razy nasi barmani przyłapywali ich in flagranti w różnych zakątkach lokalu. Ale byli karni i regulowali wszystkie rachunki.
A mieszkańcy Krakowa?
- Cóż, Rynek stał się dla większości krakowian obciachowy. Mają dosyć tłumu, wrzeszczących dzieciaków z watą cukrową, tabunów turystów. Z Rynku zrobiła się swego rodzaju Galeria Krakowska. Szukają czegoś spokojniejszego, gdzie będą się mogli spotykać we własnym gronie.
Dlaczego przenosicie się akurat na Kazimierz?
- Plac Nowy zamienia się powoli w Rynek Główny - pełno tam panien po solarium w seledynowych butach na koturnie. (śmiech) Wszelkie alternatywne rzeczy powoli przenoszą się więc w stronę ulicy Wawrzyńca. Będziemy teraz w nowej kamienicy wybudowanej przy placu Bawół 4.
Czym będzie się różnił nowy klub od starego?
- Wychodzimy z mrocznego Mordoru na światło dzienne. Bar będzie na parterze, a tylko sala koncertowa w piwnicy. A do tego pięćset metrów kwadratowych ogródka. Czyli totalna odmiana.
Jak przeżyją to Wasi starzy klienci, przyzwyczajeni do picia w podziemiu?
- Ta epoka już się skończyła. Ci klienci powoli wymierają (śmiech). Młodsza generacja woli przestrzeń i światło.
Kotkarola przyciągał jednak głównie ludzi tęskniących za latami 80. i 90., podobnie zresztą jak Piękny Pies.
- Nie byliśmy konkurencją dla Psa. Prowadziliśmy lokal w zupełnie inny sposób, stawiając przede wszystkim na koncerty. Tymczasem Pies dopiero od niedawna się tym zajął.
Czy zmiana miejsca klubu oznacza też zmianę repertuaru koncertowego? - Będziemy powoli odchodzić od mrocznych i ciężkich klimatów death-metalowych w stronę rockabilly i hard core'a. W dawnym lokalu zagrało ponad 450 bandów. Niektórzy nazwali nas przez to "polskim CBGB" [znany nowojorski klub - przyp. red.]. Chcieliśmy przyjąć tych wszystkich, którzy zostali sierotami po zamknięciu Imbiru lub Kazamatów. Ponieważ klub będzie teraz mniejszy, musimy robić większą selekcję.
Kiedy otwarcie?
- W połowie sierpnia. We wrześniu będzie specjalny koncert - zagrają zaprzyjaźnione kapele: Propabillys i Diesel. No i oczywiście moje zespoły: Leeloo Dallas Multipass i Wee Wees. Nie zabraknie też weteranów w rodzaju Roberta Brylewskiego czy Chupacabras. To grono przyjaciół, które jednak cały czas się rozrasta.
Rozmawiał Paweł Gzyl
CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!