Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na tropie Mikołaja. Anonimowy biznesmen remontuje domy najbiedniejszych rodzin

Katarzyna Urban
Wywołać uśmiech na twarzy dziecka, pomóc potrzebującym - to umie św. Mikołaj
Wywołać uśmiech na twarzy dziecka, pomóc potrzebującym - to umie św. Mikołaj Karolina Misztal
Nikt (prawie) nie wie, kim jest tajemniczy „krakowski święty Mikołaj” - anonimowy biznesmen, który płaci za remonty najbiedniejszych i najbardziej pokrzywdzonych rodzin.

Czy święty Mikołaj ogląda telewizję? - W 2012 roku ukazał się materiał o matce, która razem z niepełnosprawnymi dziećmi żyje w zrujnowanym domu przerobionym ze stajni, bez ogrzewania, tylko z dymiącą kozą - wspomina Rafał Basista z MOPS-u w Nowej Hucie, który - pomagając najbardziej potrzebującym - współpracuje z... No właśnie, nie wiemy dokładnie z kim. Z anonimowym krakowskim dobrodziejem, bezinteresownie remontującym kolejne domy dla tych, których na to nie stać. Współczesnym św. Mikołajem.

W skromnej chacie na peryferiach Nowej Huty - starej, z 1929 roku - praca wre: stuka młotek, słychać piłę, wiertarkę. Ścielą się kartony po materiałach, gdzieś leży gruz. Ale jeszcze bardziej zwraca uwagę tu coś innego: atmosfera nadchodzących zmian.

Wysłannicy Mikołaja

- Dwa dni po programie w telewizji przyszli do mnie wysłannicy anonimowego przedsiębiorcy z wiadomością, że szef widział materiał i że trzeba się poznać, bo chciałby pomoc w remoncie tego domu - tak wspomina początki współpracy Rafał Basista. - Spotkaliśmy się, pokazałem wszystko i ten człowiek powiedział: Biorę to na siebie. I tak się stało. Zaczęliśmy na wiosnę, do zimy już było wszystko zrobione: dom ocieplony, ogrzewanie gazowe, remont dachu, ścian, fundamentów. Na pewno były to dziesiątki tysięcy złotych.

Warunek współpracy był jeden: szef pozostaje anonimowy. Żadnych zdjęć, żadnych kontaktów z prasą, nazwisko utajnione.

Rafał Basista się dostosował. Do tego stopnia, że we własnym telefonie zamiast nazwiska sponsora wpisał jedynie: Szef.

I w tym roku, już trzeci raz, razem z Szefem - krakowskim św. Mikołajem - działali na rzecz kolejnej rodziny objętej pomocą MOPS.

- Każda z tych rodzin, którym dom remontowaliśmy, żyła w naprawdę skrajnych warunkach - mówi Basista. - Ludziom groziło, że te budynki zaraz im się zawalą na głowy. A i dzieciaki mogliby zabrać, gdyby się okazało, że mieszkają w nieodpowiednich warunkach - mówi pracownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Cudotwórcze moce

Po pierwszym remoncie był kolejny: tym razem renowacja łazienki w Nowej Hucie dla niepełnosprawnej samotnej matki z dwójką dzieci.

Potem Rafał Basista miał przerwę w życiorysie. Choroba nerek, kilka razy w tygodniu dializy, szpitale, czekanie na przeszczep, który się ciągle odsuwał.

- Byłem konkretnie zdołowany, leżałem w marazmie w łóżku - wspomina Rafał Basista. - A tu nagle telefon: Szef. Nie słyszeliśmy się trzy lub cztery lata. „No jak tam, panie Rafale, nie pisze pan, nie dzwoni, nie odzywa się. Może byśmy coś zrobili razem, jakiś remoncik?”. I tak wstałem z łóżka i wróciłem do życia. Następnego dnia wróciłem do pracy, na pół etatu, ale wróciłem.

I ciągnie: Eh, Szef to potrafił nawet ludzi z zakładu karnego wydostać. Przy jednym z remontów trzeba było wyciągnąć z zakładu kogoś z rodziny beneficjentów, żeby pomagał w pracy. Szef pisał, dzwonił i w końcu udało się: zamienili temu człowiekowi zakład na dozór elektroniczny. Pracował przy remoncie jako niewykwalifikowana siła robocza. Bo ludzi trzeba w te nasze działania włączać. Oni sami dużo robią: a to listwy kładli, a to pomalowali konstrukcje pod regipsy. Czasami siedzieli po nocach, do czwartej rano, a już na godzinę siódmą było do roboty, do prywaciarza w warsztacie samochodowym.

Koalicja św. Mikołaja

- Święty Mikołaj nigdy nie działa sam. Szef tworzy wokół siebie koalicję dobroczynności - śmieje się Rafał Basista. - Zgromadził wokół siebie ludzi, z którymi wiążą go relacje zawodowe. Na co dzień między nimi jest twardy biznes, negocjacje, a nie ma - sentymentów. Natomiast tutaj jest zupełnie inaczej: gdy przyjechała firma od elewacji i zobaczyła, co tu się dzieje, to nie wzięła pieniędzy. Inne przedsiębiorstwa tak samo. Jak to od wylewek. Albo człowiek, który robił instalacje czy hurtownia elektryczna. Fajnie słyszeć od nich: wczoraj w biznesach z Szefem gadaliśmy twardo, ale dzisiaj dla dzieciaków gadamy już inaczej.

W ostatni remont włączyło się też Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania. I to dość konkretnie!

- To znów ja, Rafał Basista z Miejskiego Ośrodka Opieki Społecznej. Nie będę przedłużać: czy mogę prosić o kolejny kontener na gruz? Jeszcze tylko ten, a… następny już będzie ostatni. Obiecuję - Rafał śmieje się z własnej bezpośredniości, rozmawiając z pracownikiem MPO.

Miejska spółka pomaga w remoncie domu pani Barbary mieszkającej z: dwojgiem dzieci, matką Bożeną, babcią w słusznym wieku (jak mówią domownicy) oraz bratem.

Nie chodzi tylko o pieniądze

Dom pani Barbary i pani Bożeny to stary budynek, dobrze sprzed wojny, na peryferiach Nowej Huty. Gdy Szef tu przyszedł, dotknął belki pod sufitem z datą Anno Domini 1929. Powiedział wtedy: Ja też się w takiej chacie wychowałem.

Więc coś wiemy: św. Mikołaj ma jakieś 60-70 lat. Wiemy też, co robi w weekendy. W soboty meble skręca - śmieje się Basista. - Bo to nie jest tak, że Szef tylko daje pieniądze, robi przelewy. On raz, dwa razy w tygodniu jest na budowie, żeby sprawdzić, jak idzie praca. Czasem podsunie jakieś rozwiązanie, bo się na tym zna. Interesuje się: tu komuś pomógł, tu kogoś zatrudnił.

Pomoc potrzebującym rodzinom wychodzi daleko poza remont. MOPS się angażuje, przychodzi kurator społeczny. Pracownicy socjalni pracują z podopiecznymi, żeby ich zaktywizować i przeszkolić do powrotu na rynek pracy. Pomaga się w nauce prowadzenia gospodarstwa, zdrowego odżywiania.

- Pokazujemy, że można żyć inaczej - mówi Basista. - W rożnych obszarach poprawiamy funkcjonowanie rodzin. Nie jest to nachalne. Na pewno nie stawiamy sprawy tak, że to warunek pomocy. Natomiast zachęcamy do zmian. Jakich? Na przykład, żeby w domu nie palić papierosów, tylko na zewnątrz. Albo żeby z pokoju, w którym dzieciaki jedzą, usunąć telewizor.

Wolne żarty

Jaki jest ten Szef? - gdy panie, których dom był remontowany jako ostatni, słyszą to pytanie, tylko patrzą po sobie. Chwila ciszy i w końcu słychać tylko jedno cichutkie zdanie: „To bardzo dobry człowiek... O! I czasem to lubi pożartować”.

I tyle, tu nic więcej się nie dowiemy. Ale już na pytanie o to, jak sobie radziły przed remontem, panie się ożywiają.

Było tu źle, bieda była - mówi pani Bożena. - Do domu kapało, meble gniły i pleśniały. Dach był straszny, same dziury. Panowie jak przyjechali, to powiedzieli, że to był ostatni moment, żeby go ściągnąć, bo inaczej sam by się ściągnął. Dom stary, z dziada pradziada. Ja tu mieszkam od urodzenia, a mama od 1957 roku. Bracia pomarli i zostaliśmy my i dwójka dzieci (5 i 11 lat). Syn coś remontował, ale bieda, opłaty i gdy leki wykupić za prawie 400 zł na miesiąc, to ledwo co na życie zostaje. Ciężko było żyć, ale co było robić, nie stać nas było na remont. Bo skąd nabrać tyle pieniędzy, jak człowiek z miesiąca na miesiąca żyje? - słyszę.

- Jak Szef przyszedł, pooglądał, porozmawiał i zobaczył, w jakich warunkach żyjemy, to się za głowę chwycił - mówi pani Barbara. - Komentował? Nie, tu nie było co komentować.

- Najgorzej, że przez ten grzyb na ścianach młody chorował - wtrąca pani Bożena. -Duszności dostawał w nocy. Nie było ratunku, trzeba było z nim jechać do szpitala. Eh, prawie cały żywot swój spędził w szpitalu.

- Jaki tu cyrk był z tymi ścianami! Wszystko musieli wykopać, dziury były, a nie podłoga! - kręci głową pani Bożena. - I tak tu żyłyśmy, z dnia na dzień, aby tylko przeżyć.

Ale to już czas przeszły. Dzięki anonimowemu przedsiębiorcy udało się wymienić dach: zarówno kontrukcję nośną, jak i pokrycie. Wstawiono nowe okna, wymieniono drzwi, instalację elektryczneąoraz wodną.

Potem, do generalnego remontu poszła jeszcze łazienka, pokoje, kuchnia. W domu stanęły nowe ściany i nowe podłogi. Budynke został ocieplony i doczekał się nowej elewacji.

W niczym nie przypomina już starej, ponurej i dosłownie sypiącej się chaty.

Stary ty już jesteś

Pani Bożena siedzi w odnowionym domu i głaszcze czarnego kota.

- Stary ty już jesteś, stary ty mój - mówi. - A Ruda remontu pilnowała, na dachu siedziała i sprawdzała, czy śrubki dobrze wkręcone. Po drabinie z robotnikami chodziła! Mamy dwa psy i cztery koty. Wszystkie przybłędy, cośmy je kiedyś znaleźli.

Przy zwierzętach pani Bożena pozwala sobie na wzruszenie i wspominki.

- Najpierw szukaliśmy pomocy w domu pomocy społecznej za Wisłą. Tam nam kazali jechać do Huty i tam spotkałyśmy pana Rafała. Spytał nas, w jakich warunkach żyjemy. Potem tu przyjechał. Jak dom zobaczył, to się za głowę złapał. Potem przyjechał jeszcze pan sponsor i powiedział, że pomoże nam wyremontować dom. Jak zareagowałyśmy? Człowiek się ucieszył, bo w końcu ktoś otworzył serce przed człowiekiem. Nie mogę o tym opowiadać, bo zaraz płaczę... - pani Bożenie na chwilę załamuje się głos.

Ale zaraz zbiera się w sobie i puentuje: Nasza radość była wielka, ale najbardziej to się cieszę, że wnuk w końcu będzie mógł kogoś do domu przyprowadzić.

Rafał Basista opowiada jeszcze na koniec tak: Szef mieszka niedaleko jednego z remontowanych domów. Czasem przejeżdżamy obok tego miejsca. Pyta pani, czy wchodzi do środka? Nie, nigdy. Przystaje tylko na chwilę i mówi: O! jakie ładne firanki, i rabatki, i kwiatki. O, jak fajnie.

I jedzie dalej.

FLESZ - Kto przynosi świąteczne prezenty?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Na tropie Mikołaja. Anonimowy biznesmen remontuje domy najbiedniejszych rodzin - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska