https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

"Nad Morskie Oko chodzę piechotą". Cichy marsz w obronie koni [ZDJĘCIA]

Tomasz Mateusiak
Na szlak wyruszyli z samego rana. W "cichym marszu" chcieli wymóc na dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego likwidację transportu konnego na drodze do Morskiego Oka. Zdaniem uczestników protestu, konie ciagnące wozy pełne turystów pracują ponad swoje siły.

Czytaj też:

Chcą całkowitego zakazu

- Mamy ekspertyzy specjalistów, które pokazują, że konie w Morskim Oku pracują trzy razy ciężej niż pozwalają im na to ich możliwości biologiczne - mówi Anna Plaszczyk, organizator protestu. - To przestępstwo znęcania się nad zwierzętami. I to przestępstwo, które dokonuje się na terenie instytucji państwowej, jaką jest park narodowy. Domagamy się absolutnego zakazu pracy koni w górach.

Sam protest przebiegał jednak spokojniej niż początkowo zapowiadano. Nie przybyło na niego - jak zapowiadali organizatorzy marszu - 1000 osób. Ci, którzy ruszyli na szlak, nieśli transparenty z hasłami pokazującymi okrucieństwo górali, ale wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie utrudniali fiakrom jazdy po szlaku.

Przeszkodził deszcz

- Fakt, że nie zablokowaliśmy trasy, to ukłon w stronę dyrekcji TPN - mówi Plaszczyk. - Ta ostatnio zgodziła się, by testowano tu meleksy. To krok w dobrą stronę. Teraz czekamy aż całkowicie zastąpią one konie - dodała. Plaszczyk uważa, że uczestników marszu byłoby więcej, ale organizatorom protestu przeszkodził deszcz.

- A dla nas nie ma różnicy, czy protestujących będzie 10 czy 1000. Ci ludzie nie mają racji - mówi Stanisław Chowaniec, prezes Stowarzyszenia Przewoźników z Drogi do Morskiego Oka. - My konie dobrze traktujemy i krzywda się im nie dzieje. Obecnie para koni ciągnie już tylko 12 osób jadących na wozie. To nie jest ponad ich siły.

Alternatywą jest rzeźnia

Organizatorzy marszu zapowiadają, że będą powtarzać protesty, jeśli park nie spełni ich postulatów. Wydaje się jednak, że do likwidacji transportu konnego w Tatrach nie dojdzie. Zdaniem dyrektora TPN Szymona Ziobrowskiego oznaczałoby to bowiem, że większość z ponad 300 koni dziś pracujących w górach, pójdzie do rzeźni. Górali po stracie pracy przy turystach nie byłoby stać na ich utrzymanie (600 zł miesięcznie).

- Dlatego bardziej prawdopodobne jest, że po okresie testów meleksy będą wozić turystów wspólnie z konnymi wozami. Myślimy o tym - mówi Ziobrowski. - Same fasiągi mają natomiast zostać wyposażone w elektryczny napęd, który będzie wspomagać konie. Nad takim rozwiązaniem pracują już naukowcy z Krakowa.

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 35

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

W
Wojak
Lepiej wcześniej ukrócić ten proceder, przyszłe pokolenia koni nie będą tak cierpieć
a
antyrocki35
Konie są zmieniane po 1 kursie, a kursów robi się max 2.
Więc nie wiem skąd masz takie dziwne kalkulacja.
Poza tym wpis mega tendencyjny... masakra
r
rocki 35
TPN - TO WSTYD dla tej instytucji i państwa POLSKIEGO.
Wystarczy prosty rachunek - bilet 40 zł x 12 osób = 480 zł. Tylko 5 kursów dziennie po 480 zł (a na pewno jest ich więcej) oznacza 2400 zł.
Takiego konia spokojnie można kupić za 5 tys - zobaczcie ogłoszenia.
GÓRALOM nie OPŁACA się dbać o konie - rachunek jest prosty. Zarobi na nowego w DWA- TRZY dni. Tej niby ich „tradycji” nie da się obronić - bo to po prostu dojenie pseudoturystów.
Dlaczego budżet Polski ma nie zarobić na biletach na melexy czy autobusy elektryczne (jak to się dzieje w CYWILIZOWANYCH państwach w parkach narodowych). Na razie zarabia tylko góralska mafia. oczywiście można ograniczać ilość osób, robić kontrole itp itd ALE TAKIEGO procederu po prostu nie da się skontrolować !!! rodzi tylko nadużycia i cierpienie zwierząt.
KTO POLICZY dokładnie ile koni idzie na rzeź po kilku m-cach pracy? KTO dopilnuje, aby konie szły STĘPEM (jak pozwala polskie prawo przy tego typu ciężkich ładunkach – 12 osób = 1 tona!! pod górę), a nie kłusem – BO MA się PODOBAĆ klientom na wozie. KTO policzy ile razy wjechały na górę?
Protestujemy wraz z całą naszą rodziną przeciwko temu procederowi !
g
gosc
Oni biora konie glownie rasy slaskiej , bo na nie sa doplaty unijne 1600zl(?) na klacz, jako rasa ginaca. W Polse jest kilka ras ktore je dostaja , z tad ten proceder ze Polska jest glownym dostawcom koniny. Unia daje praktycznie dotacje na hodowle miesa rzeznego..tylko o tym nie wie.
L
Lucy3
Pojechalam tam po 20latach ,czasowo przebywamy w kraju. Myslalam ze ci ludzie przesadzaja,ale to co zobaczylysmy z corka to Pani czesciowo opisala, konski oboz pracy. Chcialysmy pojechac melexem ale nam gorale nie pozwolily,powiedzieli ze on nie jest do testowania przez turystow.

Byly tam koniki co mialy o kilka centymetrow szersza klatke piersiowa od mojego 55kilogramowego dobermana, i one ciagly wozy pelne ludzi...slow brak

W gorach spedzalam zawsze wszystkie wakacje jako dziecko, szanowalam i podziwialam tych ludzi ,to nasz gospodarz goral nauczyl mnie jak sie dba o konia i jego potrzeby. Jeden mu "zasnal" na ogrodzie po 33latach pracy!! Po wizycie w kiczolandzie Podhale i widoku konskiego horroru w Parku Narodowym Morski Oprawca stracilam szacunek dla tych ludziopodobnych.
j
jag
w maju tego roku, a było ciepło. Konie drobne, nie ciężkie pociągowe (takie widziałem pracujące przy zrywce w lasach kilka lat temu w Bieszczadach!). Pseudo-górale w brudnych swetrach i portkach pozwalali ładować się ludziom na wozy bez względu na wagę, a i ilość z dziećmi (na kolanach - i to ma być bezpieczniejsze od melexa?) była na każdym z obserwowanych wozów większa niż dopuszczalna. Konie ledwo były w stanie te wozy uciągnąć do MO, a w drodze powrotnej potykały się, bo ciężki wóz ze słabym hamulcem pchał je z całą mocą. Górale słabo dbają o te konie pracujące ponad siłę - nie byłem na tyle długo, by sprawdzić ile razy dana para jedzie pod górę. Należy bezwzględnie apelować do TPN o szybkie i definitywne zaprzestanie wożenia turystów fasiągami do MO.
Niestety Melex ze względu na swoją konstrukcję, też nie jest właściwy dla górskiego transportu. Ciekawe kto dopuścił ten pojazd testowy do wożenia ludzi w górach? - obawiam się, że nie ma na to prawidłowych "papierów".
Nie widzę innego rozwiązania, jak tylko elektryczne 8-9 metrowe autobusy, które o każdej porze roku, bezpiecznie przewiozą tych, którzy z różnych powodów (nie wnikam teraz, czy słusznych) nie idą do MO pieszo. Takie autobusy wożą turystów w Europie, a trzeba też wiedzieć, że mamy 2 polskich producentów, którzy z pewnością staną do przetargu.
k
kk
dojdzie? A może przed śmiercią chciałby MOKO zobaczyć. Tu znowu pseudoekolodzy chcą wszystko, a nie łaska podyskutować o tym ile na wozie może być osób Może 6 i koniki dadzą rade? Za to nie lubie tych pseudoekologów. W Krakowie jakoś ich nie widać jak rżna zieleń na każdym kroku.
a
absurdalia
Super, że to głośno komentujecie. Już od jakiegoś czasu zwracam uwagę, bezskutecznie, że Konie zimnokrwiste, ciężkie do prac, są już dziś rzadkością - powód jest bardzo prosty - są bardzo trudne w hodowli i trzeba się naprawdę znać na Koniach, żeby je hodować. Tymczasem te z Morskiego Oka, padają ofiarą karygodnego lenistrwa i cwaniactwa hodowców mających układy z wozakami i interes się kręci. KARYGODNE - do sądu z tym procederem, bo to jest przestępstwo!
R
Rybka
Mięsa nie jem, bo się nim brzydzę, podobnie jak krzywdą zwierząt. A flak... No cóż, jestem świeżo po cesarce (i dałam radę iść!), jeszcze nie wszystko się zgoiło do blizny, więc może rana jak flak na razie wygląda. Ale zagoi się :) Dziękuję za troskę!
p
pisak
Pewnie flak u ciebie, od smażonej i swojskiej kiełbachy, jak u wyżartego goryla, a innych chcesz krytykować!
R
Rybka
Żebyś widział(a?) jak równocześnie, jakby na komendę, odwracali i chowali głowy przejeżdżając obok uczestników marszu. Czyli jednak udało się choć trochę osiągnąć cel: niektóre jednostki poczuły wstyd, może jeszcze z nich coś będzie.
D
Dokładnie tak jest.
Nie widziałam wczoraj ANI JEDNEGO konia pociągowego. A niektóre w ogóle były bardzo drobne, delikatne. Koszmarny ich los :(
s
sajetan_tempe
Nie raz widziałem w górach, i to na ścieżkach o wiele dłuższych i trudniejszych niż autostrada do MOka "dziadków" po 60-70-80 lat. Trzeba dbać o siebie całe życie, wtedy można chodzić... Mało tego, na Śląsku jest 70-letni instruktor wspinaczki. Wciąż się wspina i prowadzi zajęcia!

Nie bądź wiec leniem Dziadku i rusz dupę. Ruszaj dupa cały rok to spokojnie dojdziesz do MOka!
R
Rybka
Wszyscy płacili, góral dutków nie przepuści. Po co wielokrotnie tak manipulujesz w swojej wypowiedzi? Wiem, nie masz argumentów.
I oczywiście, że w większości nie byli stamtąd - mają (tak jak ja) obiektywny obraz sytuacji. Po prostu.
R
Rybka
Byłam tam wczoraj, spontanicznie dołączyłam do protestu. Dlaczego? Bo NA MIEJSCU (ilu klawiaturowych krzykaczy broniących goralnvolków może to powiedzieć) zobaczyłam rzeczy, których nie chciałabym już nigdy zobaczyć. Pozwólcie, że się podzielę.
1. Lekkie konie do jazdy wierzchem, niektóre o bardzo drobnej posturze + ciężkie wozy.
2. Aroganccy, brudni fikarzy, w śmierdzących i dziurawych ubraniach.
3. Przeciążone, pędzące wozy, na maksa upchane turystami (przepisowo jeździli tylko do czasu kiedy trwał protest). Potem po południu w strugach deszczu pędziły z góry po mokrym asfalcie na złamanie końskich karków, a na wozach siedziało średnio 16-19 osób (uprzedzając g****** wywody: niektóre osoby siedziały na kolanach innych i w ten sposób się mieścili).
4. „Hitem” był młody woźnica w dziurawym swetrze, który lekko licząc ważył jakieś 130 kg. Mogę się założyć, że ani raz nie przeszedł się nad MOka, padłby przy pierwszych tojtojach. Na jego wóz nie powinno wsiadać więcej niż 9-10 osób; zgadnijcie ile jeździło?
5. Przygnębiły mnie kłęby pary, które przez wiele minut unosiły się nad ciałami koni, które dotarły na Włosienicę (zaznaczam, że pogoda była wczoraj idealna: niska temperatura i deszczyk). Teraz wiem jaki horror przezywają konie pracując w upały; one po prostu padają na udary!
6. Konie nie były pojone!!!!! Siedziałam na Włosienicy łącznie kilka godzin, celowo w pobliżu postoju. ANI RAZ nie widziałam żeby koń pił wodę!!! Widziałam za to wywalone języki u przemęczonych, wyżyłowanych do granic możliwości zwierząt. Nie było słynnego beczkowozu; pewnie, po co im woda skoro padał deszcz…
7. ...i wiele, wiele innych spostrzeżeń – brakłoby miejsca aby opisać patologię tam panującą.

Reasumując: moje poglądy po wczorajszych doświadczeniach bardzo się zradykalizowały, a sądziłam, że będzie odwrotnie i to obrońcy zwierząt się ośmieszą. W tej chwili jestem za NATYCHMIASTOWYM zlikwidowaniem JAKIEGOKOLWIEK transportu do Morskiego Oka. W góry się chodzi, a nie wozi – zresztą w proteście brały udział osoby niepełnosprawne, które na wózkach pokonywały całą trasę w obie strony, a na wozach 95% siedzieli w ludzie w sile wieku.
Dziękuję Państwu za wczorajszą akcję, jestem teraz z Wami i przyjadę na każdy inny protest. W innym przypadku na brudne, przereklamowane Podhale nigdy już nie wrócę. Górale tak zohydzili ten piękny zakątek kraju, że aż się wierzyć nie chce :(
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska