WIDEO: Zaczyna brakować Ukraińców. Część pracodawców jest w stanie płacić więcej pracownikom z Ukrainy niż Polakom- mówi ekspert
Do zdarzenia doszło na ul. Basztowej w Krakowie, gdzie budowlaniec Krzysztof K. z podległymi mu pracownikami prowadził remont pomieszczeń. Budowlaniec w lipcu 2016 r. przy jął do pracy Artura R. Umówili się, że nie podpiszą umowy, a będą się rozliczać według stawek godzinowych raz w tygodniu. Artur R. nie chciał stałej umowy, bo mówił, że płaci alimenty. Zwykle otrzymywał 900 zł na tydzień. Z czasem jakość jego pracy uległa pogorszeniu i zaczął pić. Krzysztof K. z uwagi na jego trudną sytuację rodzinną pozwolił mu nocować w pomieszczeniach przy ul. Basztowej.
Z uwagi na skargi na tego pracownika postanowił nie kontynuować współpracy z Arturem R. Doszło do wzajemnych rozliczeń finansowych budowlaniec wręczył pracownikowi 900 zł za ostatni tydzień pracy Artur R. był tego dnia nietrzeźwy. Zażądał jeszcze 5 tys. zł rzekomo za dodatkowe roboty, które wykonywał poza obowiązkami. Zaprzeczał, by pił alkohol, zarzucał pracodawcy, że nie ma umowy o pracę,a wcześniej sam jej nie chciał. W pewnej chwili zamknął drzwi na klucz i sięgnął po nóż z aneksu kuchennego.
- Wybaczcie mi moje dzieci, ale twoje już cię nie zobaczą – rzucił i uzbrojony ruszył na Krzysztofa K. - Nie okradaj moich dzieci i daj mi te 5 tys. - dodał jeszcze z groźbami pozbawienia życia budowlańca. Krzysztof K. pokazał że w portfelu ma ledwie 150 zł, ale mogą iść do bankomatu. Prosił, by pracownik odłożył nóż, a gdy to nie poskutkowało to fotelem go przycisnął do drzwi i dwa razy uderzył pięścią. Potem złapał za uzbrojoną rękę i wytrącił z niej nóż. W końcu uciekł z pomieszczenia, a Artur R. udał się do innych pracowników. Był zakrwawiony, barykadował się, mówił, że nie może iść do więzienia i chciał skakać z okna. Został zatrzymany i oddany policji.
Krzysztof K. w wojsku był wartownikiem i trenował kiedyś sztukę walki ju jitsu. Znał chwyty obezwładniające i dzięki temu się bronił. Zajście nagrał komórką, która leżąca na łóżku, ale zapis jest nieczytelny w wielu miejscach.
Oskarżony Artur R. nie przyznał się do winy, twierdził, że to pracodawca go zaatakował i pobił, gdy chciał dodatkowe 5 tys. za robotę. Noża i siły nie używał.
Sąd Okręgowy w Krakowie nie uwierzył w takie jego tłumaczenia i skazał go na 3 lata za próbę rozboju z nożem. Okazało się, że mężczyzna był wielokrotnie karany i poszukiwany do odbycia jednego z wyroków. Zapewne dlatego przedstawiał się zmyślonym nazwiskiem, podawał nieprawdziwy adres i nie chciał podpisać umowy o pracę.
Za okoliczność łagodzącą sąd przyjął, że działał z zamiarem nagłym, pod wpływem emocji. Obciążające było zaatakowanie bez powodu pracodawcy i to w stanie nietrzeźwości. Nie wyraził przy tym skruchy, a wręcz przeciwnie podawał, że sam został pobity przez Krzysztofa K. Wyrok na niego jest prawomocny.
Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ
