To była sztandarowa inwestycja poprzedniej ekipy rządzącej powiatem wadowickim, która doprowadziła do modernizacji drogi powiatowej na odcinku od Bugaja do Zakrzowa. Jezdnia powstała solidna, ale jak się szybko okazało, źle został wyprofilowany przejazd kolejowy.
- Kiedyś moje auto dosłownie na nim zawisło, bo ma niskie zawieszenie - mówi Janusz Burdek z Kalwarii Zebrzydowskiej. Opowiada też, że widział, jak kierowcy kilku samochodów musieli wysiąść z aut na torowisku i pomagać sobie nawzajem aby zepchnąć z torów pojazd wiszący na torach i muldach asfaltu. Tymczasem pociąg już było słychać zza zakrętu, bo fatalny przejazd kolejowy znajduje się na łuku torowiska. Maszyniści mają więc tu ograniczone pole widzenia i niewiele czasu na zahamowanie pociągu.
- Starania o poprawę bezpieczeństwa w tym miejscu czyniłem wiele lat. Pisałem do starostwa i PKP. Bez skutku - mówi Jan Wacławski, wójt gminy Stryszów.
Niedawno po upałach zrobiła się z jednej strony przed przejazdem kolejna ogromna góra asfaltu. Wójt pisał z prośbą o jej usunięcie. Od kolejarzy otrzymał pismo, w którym stwierdzono, że przejazd w Zakrzowie to nie problem PKP tylko drogowców.
W końcu starosta wadowicki Jacek Jończyk zorganizował wizję lokalną na przejeździe . Przyjechali przedstawiciele starostwa, samorządu Stryszowa oraz PKP. Zdecydowano, że to jednak kolejarze wykonają nowy asfalt.
- Poprosiłem PKP aby szczegółowo poinformowano mnie o terminie i zakresie prac na tym przejeździe. Chciałem uniknąć zaskoczenia mieszkańców zamknięciem przejazdem - mówi Jacek Jończyk. Cały koszt robót pokryje PKP.
- Oby to był koniec z zarysowanymi podwoziami samochodów i urwanymi wydechami - liczy wójt Wacławski.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+