Miałem cichą satysfakcję, gdy dzień po owej wymianie poglądów „Pasy” wygrały z Zagłębiem Lubin i wróciły na podium ekstraklasy. Czy po kolejnym meczu, z Legią Warszawa, który zakończył się klęską krakowian, spuściłem uszy po sobie? W żadnym wypadku.
Zobacz także: Jacek Zieliński: Marzy nam się zdobycie brązowego medalu
Trzeba było czterech straconych bramek, by wreszcie sprowokować trenera Zielińskiego do wypowiedzenia publicznie kilku słów prawdy: „Wyciągamy maksa. Szanujmy to, co jest”.
W zimie prezes Janusz Filipiak dał sygnał, że niespecjalnie interesuje go walka o europejskie puchary. Gdy odszedł najlepszy strzelec Deniss Rakels, w jego miejsce pojawił się tylko napastnik na dorobku, który w żaden sposób nie mógł z marszu zastąpić Łotysza. Przyszli także inni zawodnicy, ale żaden z nich nie dawał gwarancji podniesienia poziomu gry drużyny. Gdy więc kontuzji doznał Damian Dąbrowski, stało się jasne, że jedenastkę z Kałuży czekają trudne chwile. A mimo to „Pasy” komfortowo zakwalifikowały się do górnej ósemki i radzą sobie w niej całkiem przyzwoicie.
Zieliński twierdzi, że budując zespół na Europę nie da się przeskoczyć naraz kilku stopni, bo można się potknąć i poturbować. To właśnie grozi Cracovii, jeśli mimo wszystko zdoła zająć miejsce w ekstraklasie gwarantujące grę w pucharach. Właściciel klubu nie jest skory do tworzenia kominów płacowych w budżecie i można to zrozumieć. Jednocześnie nie można oczekiwać od zatrudnianych za mniejsze stawki piłkarzy, że zagrają tak, jak mogliby ci znacznie drożsi.
Przed rokiem „Pasy” broniły się przed spadkiem i gdyby nie zwolnienie Roberta Podolińskiego, czarny scenariusz mógł się zmaterializować. Zieliński bez spektakularnych wzmocnień stworzył zespół waleczny, pewny siebie, a przede wszystkim grający inteligentny futbol.
Rzecz w tym, że kadra jest za wąska, a odejście latem Bartosza Kapustki może spowodować dodatkowe turbulencje.
Zderzenie z Legią jest bolesne, bo pokazuje, jak Cracovii daleko do Europy. Lider naszej ekstraklasy to nawet nie europejski średniak, a wypunktował rywala jak chciał (ostatnio dwukrotnie, bo trzeba przypomnieć finał marcowego starcia w Krakowie). Pokora jest więc jak najbardziej na miejscu. Oby za rok po podziale tabeli Cracovia nie musiała liczyć punktów dzielących ją od strefy spadkowej.
Tu znajdziesz więcej najnowszych informacji o piłkarzach Cracovii