Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Natura nie lubi próżni. Jedna choroba znika, pojawia się inna

Katarzyna Kojzar
Aleksander Garlicki: Jedyną do tej pory chorobą epidemiczną, jaką się udało całkowicie zwalczyć, wykorzenić, jest ospa prawdziwa
Aleksander Garlicki: Jedyną do tej pory chorobą epidemiczną, jaką się udało całkowicie zwalczyć, wykorzenić, jest ospa prawdziwa fot. Michał Gąciarz
- Nigdy nie pozbędziemy się epidemii. Ale nie można dramatyzować. Tak po prostu jest, było i będzie - mówi dr hab. med. Aleksander Garlicki, specjalista chorób zakaźnych z Collegium Medicum UJ.

Cały czas słyszymy o epidemiach. A to choroba szalonych krów, a to ebola, SARS, MERS… To nie jest przypadkiem medialna panika?
Nie ma żadnej paniki medialnej. Epidemie, czyli częstsze niż zwykle występowanie chorób zakaźnych nietypowych dla danego obszaru, nie są nowym zjawiskiem. W XIV wieku ludność Europy została zdziesiątkowana przez dżumę, która zabiła 1/3 populacji. W 1800 r. epidemia żółtej gorączki spustoszyła Hiszpanię i Afrykę Północną. Koniec I wojny światowej przyniósł pandemię grypy hiszpanki, która pochłonęła 50 do 100 mln ludzi. W Polsce jeszcze w 1963 r. wybuchła epidemia ospy prawdziwej we Wrocławiu. To tylko nieliczne przykłady największych epidemii, które niejednokrotnie zmieniały historię. Przyczyna jest prosta - żyjemy w świecie pełnym drobnoustrojów, a niektóre z nich wywołują groźne choroby.

Na przykład jakie?
Nie trzeba szukać daleko, weźmy pierwszy przykład z brzegu - grypa. Epidemie grypy sezonowej powtarzają się co roku, na całym świecie. Wirusy cały czas krążą. Agendy Światowej Organizacji Zdrowia śledzą, jaki rodzaj wirusa występuje najczęściej w danym sezonie. I właśnie przeciw tym wirusom przygotowywana jest odpowiednia szczepionka. Ale co jakiś czas wybucha pandemia, czyli zjawisko związane z pojawieniem się wirusa, z którym wcześniej większość ludzi nie miała kontaktu. Zaczynają chorować ludzie na całym świecie. Tak się stało w 2009 roku, kiedy wybuchła tzw. "świńska grypa". Początkowo sytuacja wyglądała dramatycznie, śmiertelność była duża i przypuszczano, że może to być jedna z groźniejszych pandemii ostatnich lat. Szybko przygotowano nową, skuteczną szczepionkę. Potem, kiedy sytuacja się uspokoiła, i okazało się, że przebieg choroby był podobny do typowych epidemii sezonowych, zarzucano WHO wywołanie niepotrzebnej paniki. Ale można też wyobrazić sobie "czarny scenariusz", że zachorowania o ciężkim przebiegu i wysokiej śmiertelności staną się jeszcze liczniejsze. Przecież nikt nie może przewidzieć, jak ta pandemia grypy będzie wyglądać. Nasza wiedza jest, niestety, ograniczona, a natura nieodgadniona i mało przewidywalna.

I nie lubi próżni.
Tak jest w istocie. Jedyną do tej pory chorobą epidemiczną, jaką się udało zwalczyć, wykorzenić, jest ospa prawdziwa. Oficjalnie w październiku 1979 r. uznano, że wykorzenienie tej choroby stało się faktem. Jej wirusy zostały zachowane w dwóch laboratoriach na świecie - w USA i w Rosji. Nie wiadomo, czy komuś nie wpadnie do głowy, żeby wirus wykraść i użyć jako śmiercionośną broń biologiczną. Ale dlaczego mówię o ospie prawdziwej jako jedynym sukcesie w likwidacji chorób zakaźnych? Ponieważ do tej pory nie udało się zlikwidować innej groźnej choroby zakaźnej, jaką jest poliomyelitis (choroba Heinego-Medina). Poza tym zaraz po tym, jak zniknęła ospa prawdziwa, pojawił się problem HIV i AIDS. Dzisiaj żyje na świecie około 36 mln ludzi zakażonych HIV. Bo natura próżni nie lubi.

Ale jak HIV się pojawił? Tak po prostu?
Wirus podobny do HIV występował kiedyś u małp i drogą krwiopochodną "przeskoczył" na ludzi. Najpierw chorowali ludzie w Afryce, i tylko ta populacja była dotknięta. Aż w końcu rozprzestrzenił się także do bogatych krajów i wybuchła panika. Choroba początkowo dotyczyła młodych, homoseksualnych mężczyzn, ale wkrótce rozszerzyła się na osoby prostytuujące się i ich klientów, narkomanów i hemofilików. Niedługo potem okazało się, że HIV przenosi się z zakażonej matki na jej dziecko. Powstał problem - jest choroba, a nie mamy na nią leku ani szczepionki. Prawdziwym przełomem było wprowadzenie wielu leków hamujących wirus HIV w różny sposób. Dzisiaj dostępne leki, systematycznie zażywane, zmieniły AIDS z wyroku śmierci do jednej z wielu chorób przewlekłych. Niestety, do tej pory nie dysponujemy środkami pozwalającym na całkowite pozbycie się zakażenia. Dlatego też obecnie nie potrafimy wykorzenić AIDS.

To znaczy, że AIDS będzie już zawsze?
Nie dramatyzujmy. Istnieje takie zjawisko, kiedy epidemia sama zaczyna wygasać. Nie da się do końca wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Wydaje się, że to już się zaczęło z AIDS, bo zaraża się i umiera coraz mniej ludzi. Tutaj oczywiście medycyna ma swoje zasługi, bo mamy znakomite leki, dzięki którym trzymamy wirusa w ryzach. Do tego propagowanie środków barierowych, czyli prezerwatyw, które w dużym stopniu ograniczają transmisję zakażenia. Zresztą dotyczy to nie tylko HIV, ale także zapalenia wątroby, kiły czy innych zakażeń przenoszonych drogą płciową. A wie pani, że kiła przechodzi swój renesans?

Nie wpadłabym na to.
A to prawda! Pamiętam, że jeden z profesorów w czasie studiów mówił nam, jak wyglądają ludzie chorzy na kiłę. I pokazywał, ile postaci z ołtarza Wita Stwosza ma te cechy - a tu charakterystyczny nos, a tu jakieś inne zmiany… Wydawało nam się wtedy, że to jakaś odległa przeszłość, ciekawostka. A tymczasem mamy XXI wiek i nawrót choroby. Mamy kiłę pod kontrolą, potrafimy skutecznie ją leczyć. Ale to nie zmienia faktu, że choroba wróciła.

To dziwne, bo przecież świadomość społeczna jest większa niż 100 lat temu. Wiemy, czym jest niebezpieczny seks. To nie pomaga?
Wcale nie jest tak różowo. Świadomość nadal jest słaba! Są ludzie, którzy mają określone preferencje seksualne i wyznają zasadę "hulaj dusza, piekła nie ma". A to dlatego, że wirus HIV już nie przeraża. Kiedyś zabijał dość szybko. Ludzie dowiadywali się o chorobie, bo były objawy, i zaraz umierali. Dziś jest inaczej. Gdyby, dajmy na to, Freddie Mercury zachorował w obecnych czasach, pewnie żyłby nadal. Teraz, kiedy mamy leki, a zakażenie HIV czy AIDS nie są wyrokiem, ludzie postrzegają chorowanie inaczej. Niektórzy mówią "Najwyżej się zarażę, ale dostanę leki i wszystko będzie w porządku".

Dobrze, nie jesteśmy więc odpowiedzialni. Ale sama świadomość choroby jest większa. Pamiętam, jak w latach 90. zakładano w małych miejscowościach ośrodki MONAR-u, a mieszkańcy protestowali. Bali się, że zarażą się z powietrza. Dziś nikt już tak nie myśli.
Nie jest aż tak źle, to prawda. Wtedy nazywano HIV i AIDS "dżumą XX wieku", bo to ładnie brzmiało, tak medialnie. A przecież nie ma tutaj żadnych analogii do dżumy. Bzdury. Początkowo mówiło się o grupach ryzyka HIV. Byli tu wymieniani narkomani, homoseksualiści, osoby prostytuujące się i ich klienci… Postrzegano zakażenie HIV w kategoriach kary za złe zachowanie. Zachowujesz się sprzecznie z zasadami, to masz, pokarało cię. Dobrze, że to choć trochę się zmieniło. Bo o jakiej karze możemy mówić, kiedy rodzi się zakażone dziecko z matki nieświadomej swojego stanu ? Czemu ono jest winne?

Mieliśmy w ostatnich latach inne epidemie?
Oczywiście! Kilkanaście lat temu pojawiła się ptasia grypa. Niby nic zaskakującego, bo ptaki zawsze na grypę chorowały i chorować będą. Mamy jednak znowu przeskok międzygatunkowy, wirus ptasi nabył zdolności zakażania także ludzi. Człowiek zarażał się przez bliski kontakt z ptakiem. Śmiertelność była przerażająca, bo ponad 50 procent. Obawiano się, że właśnie ten wirus ptasi stanie się prototypem wirusa pandemicznego. Na szczęście tak się nie stało. Zjawisko transmisji odzwierzęcej było słabe, co więcej, wirus w zasadzie nie szerzył się masowo wśród dalszych ludzi. Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby ta choroba się rozprzestrzeniła. Zabiłaby połowę zakażonej populacji. Potem pojawił się SARS, także choroba odzwierzęca, wywoływana przez wirusy corona. Do pierwszych zakażeń doszło w Azji, gdzie początkowo utajniano informacje na ten temat. Głównie zarażali się pracownicy medyczni opiekujący się chorymi, lekarze, pielęgniarki. Brakowało i nadal brakuje leku działającego przyczynowo. Wszyscy się bali, ale choroba wygasła. Teraz mamy kolejny wirus z grupy corona, tym razem pochodzący od wielbłądów, a wywołujący poważną chorobę układu oddechowego - MERS. Nie ma leku działającego przyczynowo, brak też szczepionki, transmisja jest łatwa, więc realne zagrożenie rozpowszechniana się choroby istnieje.

Zostaje jeszcze ebola.
Czyli gorączka krwotoczna. Pierwsze opisy choroby pochodzą znad rzeki Ebola w Kongo, stąd nazwa. Od czasu pierwszej epidemii w Zairze w latach 70., kiedy choroba dziesiątkowała jedynie populację pobliskich wiosek, wiele się zmieniło. Ostatnia epidemia tym razem przeniosła się do miast, dotknęła kraje Afryki Zachodniej, słabo rozwinięte, w złej sytuacji ekonomicznej, bez zaplecza medycznego. Choroba się przez to łatwo rozprzestrzeniła. Były nawet teorie spiskowe, że to biali specjalnie zarażają Afrykę, żeby mieć poletko doświadczalne. Zresztą podobne domysły były przy okazji AIDS - że wirus pochodzi z laboratorium wojskowego i został celowo rozpowszechniony, żeby dziesiątkować ludzi. Ale tu nie ma co doszukiwać się spisku. Epidemie będą zawsze.

Czyli to niemożliwe, żeby kiedykolwiek świat był wolny od chorób zakaźnych? A co z postępem medycyny?
Nigdy nie zniknie zagrożenie, bo żyjemy w świecie pełnym drobnoustrojów. Pani ma na rękach pełno bakterii, ja też. I nic z tego złego nie wynika, jeśli przestrzegamy ogólnych zasad higieny! Ale kiedy nasza odporność jest osłabiona, wszystkie drobnoustroje wokół mogą nam zagrażać. Tak naprawdę, w skali globalnej, mamy obecnie trzy największe problemy - malarię, gruźlicę i zakażenia HIV. W przeciwieństwie do krajów zamożnych i dobrze rozwiniętych, w krajach Trzeciego Świata sytuacja epidemiologiczna się pogarsza. Nakłada się na to niekontrolowany wzrost pewnych populacji, ubóstwo, kataklizmy pogodowe, wojny, migracje, łatwość i masowość przemieszczania się na duże odległości, zmiany klimatyczne i zaburzenia ekosystemów. Optymistyczne prognozy o "zmierzchu chorób zakaźnych" są przedwczesne. Wśród przyczyn zgonów na świecie to właśnie choroby zakaźne są na drugim miejscu po chorobach układu krążenia.

Któraś z tych chorób może stać się nową hiszpanką?
To możliwe. A przyczyna jest banalnie prosta - niezwykle skrócił się czas podróży. Kiedyś ktoś zarażony wsiadał na statek, a że płynął długo, choroba zdążyła się u niego rozwinąć i łatwo można było go izolować. Dziś po pobycie w tropikalnym kraju wsiada pani do samolotu i za kilkanaście godzin jest w domu. Ale tam mogła pani zarazić się wirusem. Choroba wylęga się kilkanaście dni. W międzyczasie wraca pani do Polski, po drodze zarażając pasażerów samolotu i wszystkich, z którymi się pani spotyka. Bez świadomości, bo objawy pojawiają się później. Tak docierają do nas egzotyczne choroby. Tak było z wirusem SARS - bardzo szybko dotarł do Kanady, bo Toronto i Ottawa miały świetne połączenia z Chinami, czyli obszarem najbardziej dotkniętym epidemią. Inny przykład: przenoszona przez komary gorączka zachodniego Nilu. Występowała, jak nazwa wskazuje, w Afryce. I nagle pojawiła się w Ameryce. Jak? Prawdopodobnie przez nielegalny eksport ptaków. Ptaki, również kłute przez komary, były źródłem choroby. Zresztą ten wirus jest już także w Europie. Podobnie jak mamy rodzime przypadki dengi, malarii. Z hiszpanką była związana jeszcze inna sprawa - trwała straszna wojna. Ludzie byli niedożywieni, osłabieni. Wirus atakował szybciej i skuteczniej.

Możemy się jakoś chronić?
W wielu krajach, szczególnie tam gdzie problemem jest gorączka zachodniego Nilu, prowadzone są działania mające na celu likwidację miejsc lęgu komarów. Wiadomo, że komary przenoszące liczne choroby rozmnażają się w wodzie. Dlatego też nad miastem latał śmigłowiec i szukał miejsc, gdzie mogłyby przebywać komary. I - na przykład, zauważono, że posesja numer pięć ma nieopróżniony basen. Wysyłano tam patrol policji. Jeśli nikogo nie było w domu, to i tak wezwana ekipa opróżniała basen, a właściciela obciążano wszystkimi kosztami. Trzeba przyznać, że mają tam skuteczną politykę prozdrowotną.

A my mamy?
Mamy kalendarz szczepień obowiązkowych, to już coś. Choć w Polsce jest on dość ubogi. Właśnie, szczepionki! To jedno z największych osiągnięć medycyny. Szczepienia są najskuteczniejszą metodą zwalczania chorób zakaźnych, dają długotrwałą ochronę przed zakażeniem, a jeśli są prowadzone masowo, prowadzą do poprawy sytuacji epidemiologicznej lub wręcz eliminacji zachorowań. Dzięki nim o wielu chorobach można było zapomnieć. Paradoksalnie, względnie dobra sytuacja epidemiologiczna, którą zawdzięczamy szczepieniom ochronnym, stwarza pokusę do odraczania lub rezygnacji ze szczepień. Dodatkowo zagrożeniem dla programów szczepień ochronnych są ruchy antyszczepionkowe, które stawiają fałszywą tezę o szkodliwości szczepień i braku ich potrzeby. Ale w istocie jest to pomylenie przyczyny ze skutkiem. Wiele chorób zakaźnych udało się ograniczyć lub nawet wyeliminować, bo się przeciwko nim szczepimy, a nie dlatego, że same zniknęły.

Jest jeszcze jedna kwestia, o której do tej pory tylko wspomnieliśmy - broń biologiczna. Czy rzeczywiście grozi nam z tej strony niebezpieczeństwo?
Wiemy, że niektóre kraje mają taką broń. Pomimo tego, że jej użycie jest zakazane, nie mamy pewności, czy ktoś kiedyś nie spróbuje się nią posłużyć. Mówi się, że broń biologiczna to taki tani odpowiednik broni atomowej. Czynniki biologiczne mogą być użyte do ataku terrorystycznego, na przykład wąglik - nie można go wyczuć, nie widać go, a choroba atakuje błyskawicznie. Gdyby ktoś naprawdę użył wąglika do ataku bioterrorystycznego, skutki byłyby tragiczne.

Panie Profesorze, to wszystko brzmi przerażająco.
Idealny świat nie istnieje, ale zawsze trzeba być optymistą. Choroby nie znikną, a w miejsce tych, które udało się wyeliminować lub ograniczyć, pojawiają się nowe. Ale problemy trzeba widzieć takimi, jakimi są naprawdę i nie wolno też popadać w panikę. Ważne jest zawsze to co my sami możemy zrobić dla własnego zdrowia. Zdrowy tryb życia, dbałość o dobrą kondycję ducha i ciała, szczepienia ochronne, rozwaga i unikanie sytuacji niebezpiecznych dla naszego zdrowia, o tym na pewno warto pamiętać. Choroba częściej atakuje, kiedy jesteśmy w gorszej formie psychofizycznej. Dlatego dbajmy o to zawsze. A poza tym starajmy się być dobrymi ludźmi, życzliwymi dla innych - wierzę, że to także dla nas samych najlepsze lekarstwo.

***

Dr hab. med. Aleksander Garlicki, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pracuje także jako wojewódzki konsultant do spraw chorób zakaźnych

Grypa hiszpanka
Pandemia, do której doszło w latach 1918-1919. Liczba ofiar hiszpanki znacznie przewyższyła liczbę ofiar frontów I wojny światowej. Była to jedna z największych pandemii w historii ludzkości. Zachorowało na nią około 500 mln ludzi

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska