- Przyjechało 360 wystawców, więcej nie da się pomieścić w rejonie szkoły rolniczej i pałacu Stadnickich - mówił Franciszek Michno z Małopolskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Nawojowej, organizatora imprezy, której patronuje "Gazeta Krakowska".
Większość wystawców przybyła z Małopolski. Rolnicy, sadownicy, ogrodnicy zgodnie chwalili tegoroczne obfite plony. Jedynie pszczelarze narzekali na brak spadzi, z której pszczoły robią najsmaczniejszy miód spadziowy.
Ruch jak w ulu panował na całym terenie wystawowym. Bywalcy Agropromocji, a nazbierało się ich przez lata niemało, bez trudu znajdowali sektory tematyczne. W szkolnej sali gimnastycznej kusiło przetwórstwo zbożowo-mięsne i mleczarstwo. Na szkolnym dziedzińcu szkółkarstwo, drzewka i krzewy oraz stoiska owocowe.
Miejsca pod pałacem Stadnickich okupowało rękodzieło ludowe i stoiska z potrawami regionalnymi. - Brakuje nam nieco tylko śliwek węgierek - mówiła Joanna Kowakowska ze Spółdzielni Ogrodniczej Ziemi Sądeckiej, skupująca owoce od dostawców z Łososiny Dolnej, Łącka, Czarnego Potoka, Tęgoborzy. - Tam, gdzie grad nie wybił owoców, plony są obfite. To dobry rok na wszystkie owoce i warzywa - wtórowała sprzedawczyni z sąsiedniego stoiska Sądeckiej Grupy Producentów "Owoc Łącki".
O tym, że kryzys nie ima się małopolskiego rolnictwa, przekonywało spore zainteresowanie maszynami rolniczymi i zwierzętami gospodarskimi. - Dla każdego coś ciekawego. Zrobiliśmy parkingi, gdzie tylko się dało - kwituje imprezę Franciszek Michno. - Krytykują nas czasem, że nie trzymamy się wyłącznie produktów rolnych, ale to impreza, którą odwiedzają przecież nie tylko rolnicy.
Na scenie występowały dwa dni zespoły ludowe z całej Małopolski. Sensację wzbudzili koncertujący przy drodze na Żeleźnikową Indianie z Ekwadoru. Na stałe mieszkają... w Katowicach!
Zbuntowany jezuita. Przed Natankiem był ksiądz Kiersztyn
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!