- W małopolskich szpitalach, na pięć wolnych miejsc specjalizacyjnych z kardiochirurgii, zgłosiła się tylko jedna osoba - niepokoi się prof. Jerzy Sadowski, wojewódzki konsultant w dziedzinie kardiochirurgii.
W całej Małopolsce, w której wykonuje się najwięcej zabiegów kardiochirurgicznych w skali kraju, czynnych zawodowo jest tylko 23 lekarzy operujących dorosłych oraz pięciu zajmujących się dziećmi. Część z nich jednocześnie zaangażowana jest w pracę dydaktyczną i naukową. A kolejni zastanawiają się nad wyjazdem z kraju.
Czy lekarze zarabiają krocie? Zobaczcie listę płac lekarzy w Polsce!
- Jeden z moich kolegów niedawno nostryfikował dyplom w USA, gdzie czekają na niego z otwartymi rękami. Zarobki i możliwości rozwoju zawodowego są tam zdecydowanie większe niż w Polsce - mówi Jerzy Sadowski.
Niepokoju nie kryje też prof. Jarosław Kużdżał, wojewódzki konsultant w chirurgii klatki piersiowej. Bo młodych lekarzy, chętnych na specjalizację w tej dziedzinie, również jest jak na lekarstwo. - Mamy obsadzone tylko dwa miejsca, na kilku pozostałych od miesięcy w Małopolsce jest wakat. Za kilka lat, po przejściu najstarszych specjalistów na emeryturę, będzie poważny problem - ostrzega prof. Kużdżał.
Chirurgów ogólnych w samym Krakowie jeszcze nie brakuje. W szpitalach powiatowych w Małopolsce jest już jednak dużo gorzej. - Na niektórych oddziałach wszystkich operujących, łącznie z ordynatorem, jest... trzech. To zmusza ich do ponadnormatywnej pracy - podkreśla prof. Andrzej Matyja.
Podobnie jest w całej Polsce. Grzegorz Wallner, krajowy konsultant w dziedzinie chirurgii ogólnej, alarmuje, że to najwyższy czas na podjęcie „działań naprawczych”. I przedstawia konkretne propozycje.
Eksperci przekonują, że potrzebne są poważne zmiany, m.in. w systemie szkolenia medyków. A także... łączenie szpitalnych oddziałów
Specjalistów chcących nas operować jest coraz mniej. Młodzi lekarze wybierają specjalizacje mniej stresujące, a jednocześnie dające perspektywę wysokich zarobków i możliwość dorabiania w prywatnych gabinetach. Czyli chociażby ginekologię.
Prof. Andrzej Matyja, chirurg ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, szef Naczelnej Rady Lekarskiej, przekonuje wprost: Z moich informacji wynika, że stawki za pracę chirurgów należą do najniższych wśród lekarzy. I to jedna z głównych przyczyn powodujących, że wśród absolwentów studiów medycznych spada zainteresowanie chirurgią.
Prof. Jerzy Sadowski, kardiochirurg ze szpitala im. Jana Pawła II w Krakowie, zauważa, że ponad 50 lat temu, gdy rozpoczynał karierę zawodową, było oczywiste, że na początku trzeba dużo pracować i mniej zarabiać, ale w miarę nabywania doświadczenia będzie lepiej. - Teraz świat stoi otworem i młodzi uważają, że lepiej ma być od razu - konstatuje Sadowski.
Potrzebna konsolidacja?
Prof. Grzegorz Wallner, konsultant krajowy w dziedzinie chirurgii ogólnej, wskazuje, że blisko połowa z ok. 4 tys. chirurgów pracujących w polskich szpitalach, to osoby powyżej 50. roku życia. A 15 proc. stanowią emeryci. Oznacza to, że chętnych do operowania wkrótce może brakować. Dlatego konieczna jest reorganizacja systemu opieki zdrowotnej.
Zdaniem prof. Wallnera, przede wszystkim - co może zaskakiwać - należy łączyć oddziały chirurgii i konsolidować kadry medyczne. W Polsce jest obecnie ponad 500 oddziałów chirurgicznych. - Zmiany te pozwolą na koncentrację lekarzy, instrumentariuszek, sprzętu, bloków operacyjnych, zaplecza anestezjologicznego oraz - co ważne - pieniędzy, a tym samym na znacznie efektywniejsze, niż obecnie, ich wykorzystanie - uzasadnia swą koncepcję Wallner. Dodaje, że średnia dojazdu do szpitala z oddziałem chirurgicznym wynosi w Polsce 15 minut - tak dużego nasycenia tego typu jednostkami nie ma w innych krajach. - Zdaję sobie sprawę, że dla samorządów lokalnych likwidacja oddziału szpitalnego to - ze względów politycznych - trudna decyzja. Ale nie widzę innego wyjścia - konkluduje Wallner. Resort zdrowia podziela pogląd profesora, ale jego wpływ na starostów czy prezydentów miast jest w praktyce niewielki.
Kształcenie po nowemu
Głębokiej reformy wymaga system kształcenia chirurgów w Polsce. Stosowane metody są przestarzałe, do tego mocno zróżnicowane w poszczególnych jednostkach. W ocenie prof. Wallnera, najpoważniejszym mankamentem jest brak „rozwiązań systemowych”.
- Obecny program kształcenia specjalizacyjnego w dyscyplinach zabiegowych nie uwzględnia szkolenia na tkankach ludzkich czy zwierzęcych w tzw. centrach symulacji medycznej (umożliwiających trenowanie operacji „na sucho” - przyp. red.). W programie brakuje również wielu innych nowoczesnych metod - zaznacza. I dodaje, że w efekcie nie jest możliwe kształcenie przyszłych chirurgów w warunkach bezpiecznych dla pacjenta. Nie są też rozwijane u młodych medyków indywidualne umiejętności praktyczne czy zdolność do pracy w zespołach.
Dlatego też, pod kierunkiem prof. Wallnera, został opracowany nowy program kształcenia chirurgów. Trafił już na biurko m.in. ministra zdrowia.
Dzięki funduszom unijnym, w Centrum Symulacji Medycznej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie rozpoczęto pierwsze szkolenia, uwzględniające postulaty zawarte we wspomnianym nowym programie. Są dedykowane zarówno rezydentom, jak i specjalistom, chcącym podnosić swoje kwalifikacje - i okazuje się, że chętnych jest coraz więcej!
Jeśli doświadczenia innych krajów potwierdzą się i u nas, to wprowadzenie nowoczesnego, atrakcyjniejszego kształcenia może sprawić, że lekarze częściej będą wybierać specjalizacje zabiegowe.
WIDEO: Krótki wywiad: Tramwaje nie pojadą do Bronowic w zapowiadanym terminie
