Naściszowa: Śmierć 15-latka w sylwestra. Narkotyki przyczyną?
- Pracownica placówki poinformowała nas, że wystarczy jak przedstawimy zaświadczenie o dochodach - opowiada Śliwa. - Zapewniała, że dostaniemy pieniądze bez przeszkód, że firma nie wymaga wielu zabezpieczeń i w razie potrzeby możemy sobie z kolegą nawzajem poręczyć.
Wymogiem postawionym na wstępie przez pracownika Dobrej Pożyczki było uiszczenie tzw. opłaty przygotowawczej w wysokości pięciu procent wartości wnioskowanej pożyczki. W przypadku Śliwy było to 1750 zł. Zapłacił i wrócił do oddziału podpisać przedwstępną umowę. Dowiedział się, że dostanie pieniądze do dwóch tygodni.
- Nie doczekałem się ich - opowiada. - W biurze w Nowym Sączu kazali dzwonić do centrali w Gdańsku.
Ostatecznie na początku grudnia dostałem informację, że przyjęto do realizacji umowę przedwstępną.
- Zbaraniałem. Zacząłem wczytywać się w zapisy umowy i się załamałem - przyznaje Śliwa.
Z dokładnej lektury umowy dowiedział się, że do otrzymania pieniądze musi przedstawić zabezpieczenia - np. kilku poręczycieli, hipotekę pod zastaw czy konto bankowe z kwotą przekraczającą wartość pożyczki. Wyczytał też, że firma ma dwa tygodnie na wypłatę pożyczki, ale dopiero po podpisaniu właściwej umowy. A na dostarczenie jej klientowi ma 60 dni.
- Najgorsze, że utopiłem pieniądze, bo opłaty przygotowawczej nie zwracają. Co więcej, dałem się nabrać drugi raz - przyznaje mężczyzna.
W sierpniu 2011 znalazł w internecie Pożyczkę Polską, która również oferowała szybkie pieniądze. Wysłał wniosek. Podczas rozmowy telefonicznej z doradcą dowiedział się, że dostanie 30 tys. zł, musi tylko wpłacić opłatę przygotowawczą, czyli 1,5 tys. Tak też uczynił.
Podczas następnej rozmowy konsultantem usłyszał, że wkrótce dostanie umowę. Przyszła w październiku.
- Okazało się, że muszę mieć trzech poręczycieli, chociaż wcześniej mnie zapewniali, że nie wymagają zabezpieczeń - opowiada Śliwa.
Wysłał pismo, że ma jednego żyranta, ale kontakt się urwał. Zostały wysokie rachunki telefoniczne.
Wanda Zygner, która do końca 2011 roku pełniła funkcję Powiatowego Rzecznika Konsumentów dla powiatu nowosądeckiego, przyznaje, że "parabanków", które wymagają uiszczenia tzw. opłaty przygotowawczej jest wiele w Polsce.
- Trafiają do nich ludzie zdesperowani, którzy chcą wyjść ze spirali zadłużenia, a nie mają szans na kredyt w banku - wyjaśnia. - Są zapewniani, że dostaną pożyczkę bez problemu. Wpłacają pieniądze, a potem okazuje się, że nie mogą spełnić przemilczanych wcześniej warunków. Pożyczki nie ma, a wpłacone pieniądze nie są zwracane.
Pod koniec 2011 r. odzyskała w sądzie pieniądze, które jedna sądeczanka wpłaciła Skarbcowi. Zdołała udowodnić, że firma pobrała opłatę, zanim cokolwiek zrobiła w sprawie pożyczki. Zachęca, żeby inni także dochodzili swych praw w sądzie.
- Jak dałem się naciąć drugi raz? - zastanawia się Śliwa. - Wydawało mi się, że firma jest wiarygodna jak bank, skoro ma biuro w Nowym Sączu.
Jego sprawą zajął się nowo wybrany Powiatowy Rzecznik Konsumentów. Z firmą Skarbiec, pomimo prób, nie udało nam się skontaktować.
Wybieramy najlepszego piłkarza i trenera Małopolski! Weź udział w plebiscycie!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i oddaj głos!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!