Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie doczekał narodzin pierwszego wnuka. Śmierć 54-letniego pacjenta. Nakazano mu wrócić do domu. Rodzina zmarłego ma wielki żal do lekarki

Remigiusz Szurek
Remigiusz Szurek
Pan Andrzej był powszechnie lubianym człowiekiem. Miał swoje pasje. Oczekiwał narodzin wnuka. Nie doczekał. Zmarł w wieku raptem 54 lat
Pan Andrzej był powszechnie lubianym człowiekiem. Miał swoje pasje. Oczekiwał narodzin wnuka. Nie doczekał. Zmarł w wieku raptem 54 lat Archiwum rodzinne
Szczawa. Do naszej redakcji zgłosiła się Czytelniczka z prośbą o nagłośnienie sprawy. Chodzi o śmierć jej taty, raptem 54-letniego Pana Andrzeja, który 16 listopada ub. roku zgłosił się do miejscowego ośrodka zdrowia uskarżając się na wysokie ciśnienie i promieniujący ból klatki piersiowej. Najpierw po trwającej kilka minut wizycie odesłano go do domu, a kilka dni później mężczyzna zmarł na obrzęk płuc spowodowany ostrym zawałem serca. Rodzina zmarłego domaga się sprawiedliwości. Naruszenia w tej sprawie stwierdziło Biuro Rzecznika Praw Pacjenta. Rodzina wysłała oskarżenie na lekarkę do Okręgowej Izby Lekarskiej. Udało nam się porozmawiać z lekarką, u której był 54-latek.

Stosunek rodziców do smartfonów

od 16 lat

Pan Andrzej Kurnyta nie chorował i rzadko odwiedzał lekarzy. Tego dnia, we wtorek 16 listopada 2021 roku narzekał jednak na fatalne samopoczucie, czuł się tak źle, że o podwiezienie do oddalonego od domu o 2 km Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej poprosił swojego kolegę. Sam nie był wówczas w stanie pokonać takiego dystansu.

- Tata miał bardzo wysokie ciśnienie (190 na 140 jak wynika z dokumentacji medycznej – przyp. Red.), na miejscu otrzymał leki, po których teoretycznie poczuł się lepiej. Wizyta trwała kilka minut. EKG nie wykazało jakichś niepokojących wyników. Warto jednak pamiętać i o tym powinna wiedzieć pani doktor przyjmująca tatę, że pacjent przyszedł do niej z typowymi objawami zawału serca. Mimo to nie wezwano karetki, co ta pani powinna zrobić. Jej tłumaczenia do Biura Rzecznika Praw Pacjenta były takie, że chciała wysłać tatę do szpitala, ale… on nie chciał. Nie było też żadnego skierowania, a być powinno. Zabrakło reakcji, była jedynie tabletka i wysłanie pacjenta do domu – tłumaczy w rozmowie z „Gazetą Krakowską” córka zmarłego, Agnieszka Golczewska.

Nasza rozmówczyni zauważa, że było to niedopatrzenie kosztujące życie jej rodzica.

- Chcę nagłośnić tę sprawę, ponieważ wierzę w sprawiedliwości oraz w to, że ta osoba, która popełniła błąd, poniesie konsekwencje swojego postępowania. Mogą to być moralne konsekwencje, ale ważne, by ludzie, jej pacjenci wiedzieli co zrobiła. Nie chcę z tą sprawą cicho siedzieć. Nie wiadomo komu mogło się to jeszcze przydarzyć, ale tak naprawdę chyba każdemu – nie ukrywa.

- Ważne, by ta osoba zdała sobie sprawę z tego, co zrobiła. Dużo ludzi ma zarzuty wobec jej pracy, ale nikt nie chce tego głośno powiedzieć. Ja muszę niestety posłużyć się tragedią, jaka miała miejsce, ale chcę, by inni o tym wiedzieli – dopowiada.

Jak zdradza nam mieszkanka Szczawy, badania krwi jej tacie zostały zalecone, ale w późniejszym terminie, za kilka dni.

- I tych kilka dni wystarczyło, by tata zmarł. Stało się to w nocy 22 listopada, niedługo przed godziną 5, trzy miesiące przed narodzinami pierwszego wnuka, na którego tak bardzo czekał... Tata był znanym i lubianym człowiekiem o wielkim sercu i pasji, pozostawił po sobie wielką pustkę, z którą wielu z nas nie daje sobie rady – zwiesza głos.

Nocą do domu szczawianina wezwano pogotowie ratunkowe. U Pana Andrzeja doszło do zatrzymania krążenia, w drodze do szpitala w Limanowej ratownicy prowadzili resuscytację. Udało się przywrócić czynności życiowe, ale pozostawał nieprzytomny. Po kilku godzinach sytuacja powtórzyła się… Doszło do nagłego zatrzymania krążenia i tym razem mimo wysiłków lekarzy pacjent zmarł.

Jak wynika z pisma Biura Rzecznika Praw Pacjenta datowanego na sierpień br. podpisanego przez głównego specjalistę Jacka Jaworskiego dotyczącego wizyty w ośrodku zdrowia stwierdzono naruszenie praw pacjenta: „nie zostały mu udzielone świadczenia zdrowotne w niezbędnym zakresie, adekwatnym do prezentowanych objawów”.

W dalszej części pisma można wyczytać, że „stan zdrowia pacjenta wymagał przeprowadzenia poszerzonej diagnostyki medycznej oraz rozpoczęcia natychmiastowego leczenia, co nie zostało przez Podmiot leczniczy wykonane. Wskazywane przez Podmiot leczniczy przeszkody w realizacji poszerzonej diagnostyki medycznej oraz hospitalizacji Pacjenta nie korespondują z ustawową dyspozycją udzielania świadczeń zdrowotnych zgodnie z wymaganiami aktualnej wiedzy medycznej oraz należytą starannością”.

Udało nam się porozmawiać z „drugą stroną” w sprawie, czyli lekarką, która przyjmowała Pana Andrzeja. Nasza rozmówczyni poprosiła o anonimowość.

- Nie byłam w stanie nic zrobić. Zdaję sobie sprawę z tego, że rodzina to bardzo przeżywa, ja również. Zrobiłam, co mogłam. Chciałam wysłać go do szpitala, on się na to nie zgodził. Stało się tak, a nie inaczej. Zawsze działam w podobny sposób. Trochę później daję skierowanie na badania… - powiedziała nam pracownica NZOZ w Szczawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska