Chwytający za serce list
"Wiem, że na pewno jest dużo ludzi potrzebujących i że nie każdemu można pomóc, ale ja i moja mama na to naprawdę zasługujemy. Moja mama i ja żyjemy od kilku lat bez dachu nad głową, nie mamy mieszkania. Często śpimy na dworze, tak na dworze... Nikt o tym nie wie, nawet w mojej szkole. Mój tata się mną nie interesuje, ma nową rodzinę i nie jestem dla niego ważny. Mama ma czasami dorywcze pracę i tylko wtedy kiedy coś się jej trafi mamy na opłacenie hostelu lub czegokolwiek. Mama nie jest Polką i nikt jej nie chce pomóc. Ja już nie wytrzymuje mamy łez i tego wszystkiego." - czytamy w liście 15-latka, który opublikował poseł Łukasz Litewka.
Po zorganizowaniu zrzutki internauci w ciągu kilku dni zebrali ok. 700 tys. zł. Po nagłośnieniu sprawy w sierpniu tego roku odbyło się spotkanie Sebastiana i jego mamy z przedstawicielami Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.
- Zaoferowaliśmy pomoc, ale żeby jej udzielić musimy przeprowadzić nasze procedury, czyli m.in. wywiad środowiskowy. Pani jednak nie przyszła na kolejne spotkanie - mówi Agnieszka Pers, rzecznik krakowskiego MOPS-u.
Rzeczniczka Praw Dziecka reaguje
12 września br. Rzeczniczka Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak wystąpiła do Sądu Rodzinnego dla Krakowa Śródmieścia o wgląd w sytuację małoletniego Sebastiana.
Krakowski sąd zarejestrował i prowadzi sprawę o wgląd w sytuację małoletniego.
- Postępowanie takie ma charakter sprawdzający i ma na celu dostarczenie Sądowi informacji, czy jest potrzeba podejmowania czynności związanych z opieką nad małoletnim, a jeśli tak to jakich. W ramach postępowania o wgląd w sytuację małoletniego sąd opiekuńczy bada sytuację opiekuńczo-bytową małoletniego - mówi sędzia Zbigniew Zgud, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w w Krakowie.
Sędzia dodaje, że sąd opiekuńczy może zarządzić przeprowadzenie przez kuratora sądowego wywiadu środowiskowego w celu zebrania informacji dotyczących małoletniego i jego środowiska, a w szczególności jego zachowania się, warunków wychowawczych i życiowych, w tym sytuacji bytowej rodziny, przebiegu nauki małoletniego i sposobu spędzania czasu wolnego, jego kontaktów środowiskowych, stosunku do niego rodziców lub opiekunów, podejmowanych oddziaływań wychowawczych, stanu zdrowia i znanych w środowisku uzależnień małoletniego.
- Działania takie są prowadzone - dodaje rzecznik prasowy sądu.
5 lat ukrywania bezdomności?
Czy uczeń szkoły podstawowej przez pięć lat uczęszczania do szkoły może ukrywać przed kolegami i koleżankami oraz nauczycielami to, że jest bezdomny? To pytanie zadaje sobie dzisiaj wiele osób, które śledzą losy głośnej akcji pomocowej dla 15-letniego Sebastiana z Krakowa i jego mamy. W bezdomność chłopca uwierzył poseł Łukasz Litewka, który nagłośnił sprawę, zebrał ponad 700 tys. zł i w poście na swoim profilu facebookowym opisał "model finansowania przyszłości Sebastiana." Post zobrazowany jest zdjęciem posła Litewki i Sebastiana.
Dobrze ubrany wzorowy uczeń
Łukasz Litewka zadzwonił do byłej szkoły chłopca.
"To nie była najmilsza rozmowa, ale zostawmy to. Panie podejrzewały, że ktoś na chłopca chcę wyłudzić pieniądze. Nigdy nie dostrzegli problemu, ale to ich problem. Potwierdziły, że chłopiec zawsze był wzorowym uczniem.
Rozmawiam jeszcze raz z mamą i chłopcem, którzy płaczą i dziękują. Nie wiedzą co powiedzieć, płaczą bo „nikt nigdy nam nie pomógł, zawsze pod górkę” - pisał Litewka na swoim Facebooku.
Po wpisie polityka na krakowską szkołę wylał się hejt, za to, że przez pięć lat nikt nie zauważył dramatycznej sytuacji chłopca.
Edyta Chorobik, dyrektor SP nr 18 w Krakowie, nie kryła zaskoczenia "bezdomnością" ucznia, który chodził do placówki przez ostatnie 5 lat.
- Uczeń zadbany, dobrze się uczył. Nigdy nikt nie zgłaszał - on, jego mama, uczniowie, nauczyciele - sygnałów, że Sebastian ma problemy. Mama bywała na wywiadówkach. Chłopiec zawsze był czysto i elegancko ubrany - jasne spodenki, biała koszulka, markowe buty. Mieliśmy adres zamieszkania ucznia. Gdy podczas pandemii było nauczanie zdalne, to Sebastian uczestniczył w lekcjach bez żadnego problemu. Tak nie wygląda bezdomne dziecko - mówi Edyta Chorobik.
Poseł jedzie na wakacje
Kiedy w sierpniu zadzwoniliśmy do posła Litewki z prośbą o ustosunkowanie się do sprawy, wokół której narasta coraz więcej wątpliwości, odpowiedział nam krótko, że nie może rozmawiać, bo... pakuje się na wakacje. Napisaliśmy mu jednak sms z informacją, o co konkretnie chodzi. Po kilku minutach poseł oddzwonił i poświęcił nam kilkanaście minut na wyjaśnienie sprawy.
Zapytany, czy ma pewność, że nastolatek razem z mamą nocowali "na dworze" Łukasz Litewka odpowiada:
- Bezdomność może mieć różne oblicza. Wątpię, że jeśli ktoś ma mieszkanie, to od czasu do czasu mieszka w hostelu - wyjaśnia polityk. Poseł słowo "dwór" zamienia już jednak na dworzec. Mówi, ze jak dzwonił do chłopca i jego mamy, to w tle słyszał "dworcowe odgłosy".
Poseł dużo mówił o tym, że rodzina bardzo potrzebowała pomocy, że kobieta i jej syn teraz są bardzo szczęśliwi i nawet część zebranych pieniędzy chcą przeznaczyć na cele charytatywne. Dopytywany przez nas polityk, czy dokładnie sprawdził sytuację materialną rodziny przed nagłośnieniem akcji odpowiada w sposób lakoniczny i niejednoznaczny.
Na pytanie, czy wie dlaczego mama chłopca nie korzystała wcześniej z pomocy instytucji, które zapewniają dach nad głową, odpowiada, że nie wie, dlaczego kobieta tego nie robiła.
Kiedy prosiliśmy o numer telefonu do mamy Sebastiana, poseł odmówił przekazania numeru.
Co się stanie z pieniędzmi?
Z nieoficjalnych źródeł dowiedzieliśmy się, że sytuacja Sebastiana i jego mamy wcale nie wygląda tak dramatycznie jak chłopiec opisuje to w liście, a później przedstawia to Łukasz Litewka. Wiele osób ma duże wątpliwości co do bezdomności kobiety i jej syna, w tym pracownicy urzędu miasta, z którymi rozmawialiśmy anonimowo. Jednym z miejsc, w których mieli nocować są "Wiślane Tarasy", eleganckie apartamentowce blisko centrum Krakowa, gdzie cena noclegów nie należy do niskich.
Alicja Szczepańska, krakowska radna, wiceprzewodnicząca Komisji Rodziny, Polityki Społecznej i Mieszkalnictwa mówi, że nie zna szczegółów tej sprawy, ale podkreśla, że w przypadku wszelkich zbiórek na osoby w trudnych sytuacjach materialnych, priorytetem jest ostrożność.
- Osoby, dla których zbierane są pieniądze, powinny być dokładnie sprawdzone, a to wszystko potwierdzone dokumentami. Zwłaszcza jeśli w grę wchodzą duże pieniądze. Rozumiem spontaniczność i dobroć serca wielu ludzi, ale trzeba bardzo uważać, żeby decyzja o zbiórce nie zapadła zbyt pochopnie – mówi Alicja Szczepańska, krakowska radna, wiceprzewodnicząca Komisji Rodziny, Polityki Społecznej i Mieszkalnictwa.
Promienie słoneczne mogą powodować nowotwór skóry. Jak się chronić?
