Grała bez specjalnego zaangażowania, popełniając seriami błędy, co dodawało energii słabej przecież rywalce.
Wczesne odpadnięcie Polki z turnieju musiało wywołać wśród publiczności falę hejterskich napaści na zawodniczkę. Nie są one na szczęście aż tak zjadliwe, albowiem nie mogą uwzględnić, odwrotnie niż po Londynie, statusu olimpijskiej chorążyny, pełnionej przez krakowiankę.
Jak zawsze, swoją rolę w tworzeniu klimatu narodowej katastrofy odegrali twórcy przedolimpijskich prognoz. Przypisali bowiem Agnieszce bezzasadnie szanse na złoty medal. Klasycznym nosicielem skrajnie życzeniowych kalkulacji jest Robert Korzeniowski, snujący na łamach katowickiego „Sportu”, wizję narodzin wielkiej legendy światowego wyczynu („Niech Agnieszka zostanie legendą!”).
Angażując w swój wywód własny modus operandi zdobywania złotych medali, nasz chodziarz napiął oczekiwania kibiców do poziomu ekstremum. Znalazł wielu sojuszników - medialnych quasispeców. Taka jest oto etiologia chorobliwej łatwizny flekowania zawodniczki.
Tymczasem to nie gwiazdorstwo stoi za niespodziewanym potknięciem reprezentantki Polski. Tym londyńskim i tym najświeższym, w Rio, do którego podążała, miotając się w te i we wte, pomiędzy kontynentami amerykańskimi via Lizbona! Tenis ziemny od czasów „cyrku Kramera”, a więc od lat 50. minionego wieku, ufundowany był na mechanizmach solidnego wynagradzania zawodników za wygrane turnieje, co automatycznie wykluczało najlepszych na świecie z kręgu olimpijskiego. W kontraście z tak ujętym zawodowstwem, prawo do miana olimpijczyka należało do uprawiających wyczyn, rozumiany głównie jako funkcja zabawowo-rekreacyjna, wyczerpująca status sportowca-amatora.
Debiut amerykańskich koszykarzy zawodowych z NBA w Barcelonie, rozpoczął proces ujednolicania obu nurtów wyczynu, z czasem obejmując także tenis. Aliści niektórzy zawodowi zawodnicy wciąż mają problemy z pokonywaniem barier pomiędzy obu rzeczywistościami. Medal olimpijski to wciąż mały pikuś wobec Wielkiego Szlema!
Przykład Radwańskiej, a także innej gwiazdy Sereny Williams (również przepadła w I rundzie IO), daje do myślenia. Dały o sobie znać wpajane od dzieciństwa u obu pań (także i Venus W.) i wdrożone na stałe w ich psychikę motywacje materialne morderczego treningu. Tak jak obie Afroamerykanki, Radwańska wyruszyła po sławę i pieniądze z bardzo niskiego pułapu socjalnego, którego ilustracją są legendarne opowieści o sprzedaży obrazów, za które wyjeżdżała na turnieje. Temat dla socjologów i psychologów, lecz nie dla hejterów!