Przypominając sobie w jakich warunkach przyszło nam się mierzyć z pogodą i jej wybrykami na przestrzeni ostatnich dziesiątków lat, trudno dostrzec, by w tym czasie doszło do zauważalnych, trwałych zmian klimatycznych. Owszem, bywały burzliwe wiosny, o czym świadczą znane, ludowe porzekadła, zawierające mądrość pokoleń wynikającą z długotrwałych obserwacji i doświadczenie, a mianowicie, że: "W marcu jak w garncu", a "Kwiecień, plecień wciąż przeplata, trochę zimy, trochę lata", zaś "Deszcz majowy, deszcz o wiośnie, kogo zmoczy, ten wyrośnie!". Wiosnę traktowano jako okres zmagania się z zimą, który zawsze kończył się pomyślnie, stwarzając warunki wzrostu wszelkich form życia, zwykle w przewidzianych terminach. Ale zdarzało się, że w pierwszych dniach czerwca drzewa, już kwitnące, pokrywały się tak gęstym śniegiem, że łamały się gałęzie.
Bywało też, że przez większą część lata nie widziano słońca, a obfite deszcze przynosiły powodzie i ogromne straty materialne. Dopiero wspaniała złota jesień zdawała się wynagradzać zło, jakie przyniosło lato, ale czasem i ona zawodziła. Innymi słowy, trzeba być przygotowanym na różne niespodzianki i na wszelki przypadek nosić ze sobą parasol nawet wtedy, kiedy jest słoneczna pogoda.
Wiele osób narzeka na przeciągającą się zimę, bo przymnaża ona pracy przy odgarnianiu śniegu, stwarza niebezpieczne sytuacje na drogach, których utrzymanie w stanie przejezdnym przekroczyło już budżety wielu gmin, bo może spowodować poważne straty w rolnictwie, ale najgorszą sprawą jest chyba brak winnych tej niewygodnej sytuacji. Aż dziw, że z tego powodu partie opozycyjne nie złożyły dotąd wniosku o odwołanie premiera i rządu. Nic by to nie pomogło, ale dałoby przynajmniej jakąś satysfakcję tym, którzy nie wierzą, by za taką pogodę nikt nie odpowiadał. Tymczasem najczęściej za Wielkanoc ze śniegiem odpowiada księżyc, bo to właśnie fazy księżyca wyznaczają datę Wielkanocy. Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego jest świętem ruchomym, nie przypadającym co roku pod tą samą datą. Tak wczesna Wielkanoc jak w tym roku zdarza się rzadko, a tegoroczna zima jeszcze się nie otrząsnęła, chociaż tu i tam wyglądają spod śniegu przebiśniegi i krokusy.
W świecie chrześcijańskim, od soboru nicejskiego w 325 r., który podjął decyzje w tej sprawie, Wielkanoc świętowano według kalendarza juliańskiego w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni Księżyca, a więc między 22 marca a 25 kwietnia. Od 1582 r. Kościół katolicki posługuje się kalendarzem gregoriańskim, zaś chrześcijańskie Kościoły wschodnie pozostały przy kalendarzu juliańskim, według którego Wielkanoc przypada między 4 kwietnia a 8 maja, tak więc obchodzenie uroczystej Wielkanocy przypada o 13 dni później. W następnych latach będziemy świętować Wielkanoc nieco później, bo w kwietniu, ale w 2016 r. - 27 marca, a w 2024 r. - 31 marca. Od pewnego czasu niektórzy postulują ustalenie Wielkanocy jako święta o dacie mieszczącej się między 8 a 14 kwietnia, zawsze w drugą niedzielę kwietnia, ale te propozycje chyba nie mają szans, bo dotychczasowe ustalenia mają już wiekową tradycję, a za zmianami nie przemawiają poważne racje.
Gdybyśmy chcieli oskarżyć księżyc o powodowanie zamieszania w przyrodzie, to byłby on tylko częściowo winny. Pogoda przecież nie od niego zależy. Mają na nią wpływ inne wielkie siły przyrody, zwłaszcza słońce i wiatr. Gdyby można było wskazać winowajcę w ludzkim ciele, mielibyśmy może jakąś satysfakcję, ulżyłoby nam. Skoro jednak takiej możliwości nie ma, nie pozostaje nam nic innego, jak pogodzić się z siłami natury, nie chować kożuchów do szafy, zabezpieczać się przed przeziębieniem i cierpliwie czekać, aż słońce przyniesie więcej światła i ciepła. Miejmy nadzieję, że stanie się to lada dzień.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+